"Naukowcy, specjaliści różnych instytucji i służb są podczas powodzi w sposób szczególny odpowiedzialni za to, by odpowiednie dać rzeczy słowo" – mówi językoznawca, prof. Jarosław Liberek. Jaki powinien być język komunikatów i dlaczego nadekspresja stylistyczna jest szkodliwa w informacyjnej walce z żywiołem?

Premier: "Nam potrzebna jest informacja użytkowa"

We wtorek, 17 września, podczas porannego sztabu kryzysowego premier Donald Tusk w ostrych słowach zwrócił się do meteorologa.

Jeśli mamy w przestrzeni publicznej ekspertów, którzy twierdzą, że ich modele jednoznacznie wskazują na zagrożenie zalania np. Wrocławia, to chciałbym, żeby pan ludzkim językiem odniósł się do tych sprzecznych prognoz. Przy całym szacunku dla profesjonalizmu pańskiej analizy, nam potrzebna jest informacja użytkowa i zrozumiała dla każdego – powiedział premier Donald Tusk podczas wtorkowego sztabu kryzysowego.

Ostre słowa premiera wywołały burzę w mediach społecznościowych. Komentarze analizujące wypowiedź Donalda Tuska prezentują cały wachlarz politycznych sympatii i antypatii. Sugerują mobbing, podważają intelekt szefa rządu i doszukują się dyktatorskich analogii. Tymczasem chodzi po prostu o zrozumiały język.

Zrozumiały język ekspertów?

Jak zauważa wybitny językoznawca, prof. Jarosław Liberek, język komunikatów powinien być prosty i rzeczowy.

Zawsze trzeba mówić, jak jest, czyli rzetelnie informować. Naukowcy, specjaliści różnych instytucji i służb są podczas powodzi w sposób szczególny odpowiedzialni za to, by odpowiednie dać rzeczy słowo – tłumaczy w rozmowie z „Gazetą Prawną” prof. UAM Jarosław Liberek z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Powódź 2024 – w jaki sposób nie informować?

Nie tylko informacje obciążone specjalistycznymi terminami stanowią problem w zrozumieniu komunikatu. Drugim grzechem głównym współczesnych oficjalnych wypowiedzi jest nadekspresja.

Osoby, które wprowadzają teksty do obiegu publicznego, niejednokrotnie wychodzą z założenia, że najpierw trzeba przerazić, żeby zainteresować czy spowodować kliknięcie– zauważa prof. Jarosław Liberek.

Zdaniem językoznawcy tak skonstruowane informacje są wyjątkowo szkodliwe.

Okoliczności nie nastrajają do żartów, ale o ludziach manierycznie używających nadekspresji stylistycznej miałbym ochotę powiedzieć, że dla nich jabłka w sadzie nie spadają i nie leżą pod drzewem, ale "nabrzmiałe od dojrzałości odrywają się z trzaskiem od gałęzi, z impetem walą w ziemię i rozbite zalegają pokotem" – stwierdza językoznawca.

Powódź 2024 – w jaki sposób informować?

Prawidłowo skonstruowany komunikat powinien być pozbawiony nadekspresji stylistycznej.

Nie wolno niczego lekceważyć, ale nie wolno też straszyć. Zdążyłem już usłyszeć, że "armagedon powodziowy wszystko zmiecie". Czyżby nadchodził biblijny potop, po którym zostanie nam tylko Arka Noego? Uleganie manierze nadekspresji powoduje, że w pewnym momencie brakuje skali – mówi prof. Liberek, jednocześnie zwracając uwagę na trzy najistotniejsze kwestie: prosty język, rzeczowość i zdrowy rozsądek.

Ważne

Ludzie, którzy doświadczają tragedii, potrzebują w pierwszej kolejności pomocy, ale przekazywanie informacji w sposób adekwatny znaczeniowo i stylistycznie stosowny też jest ważne. Prosty język, rzeczowość, zdrowy rozsądek – tymi wskazaniami należy się kierować, tworząc komunikaty o walce z powodzią. Dobre słowo pocieszenia też powinno być proste – podsumowuje prof. Liberek.