Dyskusję nad najnowszą, obszerną nowelizacją ustawy z 22 czerwca 2016 r. o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych oraz niektórych innych ustaw zdominowała kwestia in house. Dla wielu samorządów wprowadzenie tej regulacji jest bardzo istotne. Pozwala bowiem bezprzetargowo, ale uwaga - zgodnie z przepisami o zamówieniach publicznych - zlecać nie tylko odbieranie śmieci komunalnych od mieszkańców, lecz także wiele innych zadań.
Dyskusję nad najnowszą, obszerną nowelizacją ustawy z 22 czerwca 2016 r. o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych oraz niektórych innych ustaw zdominowała kwestia in house. Dla wielu samorządów wprowadzenie tej regulacji jest bardzo istotne. Pozwala bowiem bezprzetargowo, ale uwaga - zgodnie z przepisami o zamówieniach publicznych - zlecać nie tylko odbieranie śmieci komunalnych od mieszkańców, lecz także wiele innych zadań.
/>
/>
/>
Tymczasem, jak w dzisiejszym tekście przypomina Wojciech Hartung, regulacje w ustawie z 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2164 ze zm.) dotyczą wyłącznie wyboru wykonawcy danej usługi, nie tworzą zaś zamkniętego i kompletnego zestawu przepisów regulujących kwestię powierzania określonych zadań w formie in house. Obawiam się, że praktyka w tym zakresie może przynieść samorządom sporo kłopotów. Potrzebne mogą się więc okazać nowelizacje innych ustaw albo i przepisów o zamówieniach lub przynajmniej jednoznaczne wyjaśnienia. Aby się nie okazało, że ci, który skorzystali z udogodnień, będą za to karani.
Jednak nowelizacja zawiera wiele innych, wręcz przełomowych rozwiązań, na ogół wynikających z wdrożenia unijnych dyrektyw 2014/24/UE oraz 2014/25/UE. Podstawową dobrą wiadomością dla samorządów jest ta, że dzięki wejściu nowych przepisów będzie można w znacznie szerszym niż dotychczas zakresie ruszyć z przetargami na działania, w ramach których są wykorzystywane unijne środki. Ponieważ dyrektywy dotychczas nie były wprowadzone krajowymi przepisami, postępowania w tym zakresie prawie zamarły.
Z kolei niektórych urzędników może zmartwić to, że nie da się już rozpisać postępowania, biorąc pod uwagę tylko najniższą cenę. Dotychczas było szybko, łatwo i tanio. Tylko że w praktyce to, co powstało, okazywało się nietrwałe, wymagało wymiany, rozpisywania dodatkowych przetargów. Ponadto trzeba było reagować na skargi podwykonawców oszukiwanych przez przedsiębiorców podpisujących umowy na niekorzystnych lub wręcz niemożliwych do przyjęcia warunkach.
Zmiany oznaczają, że będzie drożej. Bo nie da się lepszej jakości i nowoczesnych rozwiązań uzyskiwać za zaniżoną cenę. Czyli dzisiaj trzeba wydać więcej, ale można liczyć na oszczędności za kilka lub kilkanaście lat. To zapewne może oznaczać weryfikację planów inwestycyjnych – przecież nawet do unijnych dotacji trzeba dołożyć pokaźny wkład własny. Chyba że urzędnicy nadal tylko będą udawać, że stosują pozacenowe kryteria.
Kosztów nie obniży też stosowanie klauzul społecznych - zawieranie umów o pracę zamiast upokarzających pracowników śmieciówek czy zatrudnianie niepełnosprawnych i innych wykluczonych osób. W przyszłości jednak takie działania mogą procentować mniejszymi wydatkami na bezrobotnych czy opiekę społeczną.
Teraz urzędnicy przygotowujący przetargi pilnie się szkolą, by podołać kolejnej zamówieniowej rewolucji. Oby udało się te nauki zamienić na dobrą praktykę. Bo mogłoby to oznaczać w niedalekiej przyszłości miliardowe oszczędności. Publicznych, czyli naszych pieniędzy.
Większość przepisów nowelizacji, podpisanej już przez prezydenta, ma wejść w życie po dwóch tygodniach od publikacji w Dzienniku Ustaw.
Modyfikacje w trakcie
Odsetek postępowań, w których w 2015 r. przewidziano istotne zmiany postanowień zawartej umowy w stosunku do treści oferty:
roboty budowlane - 85, 48 proc.,
dostawy – 66,84 proc.,
usługi – 72,42 proc.
Źródło: UZP
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama