Organizacje związkowe reprezentujące urzędników zapowiadają protesty, pikiety i blokady dróg. Z kolei przedstawiciele nauczycieli chcą się spotkać z premierem i zabiegać o wyższe uposażenia i odblokowanie prac nad obywatelskim projektem dotyczącym automatycznego zwiększania wynagrodzeń.
Związkowcy w oświacie odgrażali się jeszcze w połowie sierpnia, że jeśli nie będzie podwyżek dla nauczycieli na poziomie 15 proc., to może dojść nawet do strajku generalnego. Nieoficjalnie mówiono, że ostatecznie 10 proc. to poziom, który będzie organizacje oświatowe satysfakcjonował. Barbara Nowacka, minister edukacji, właśnie o taką podwyżkę wnioskowała u szefa resortu finansów. Ten jednak był nieugięty i ostatecznie stanęło na podniesieniu wskaźnika obejmującego administrację rządową i nauczycieli tylko do 5 proc. – z 4,1 proc. przedstawionych w czerwcowych założeniach makroekonomicznych (DGP ujawnił je jako pierwszy). Jak się okazuje, zarówno nauczyciele, jak i organizacje związkowe przeszli nad tą decyzją do porządku dziennego. Choć zastrzegają, że nie składają całkowicie broni.
Strajk odłożony na potem
Związkowcy, zwłaszcza z Forum Związków Zawodowych, zapewniają, że nie zamierzają całkowicie odpuszczać rządzącym tak niskich podwyżek w 2025 r.
– Na przełomie września i października wyślemy do pozostałych dwóch central związkowych propozycję wspólnego spotkania. Obecnie oświatowa Solidarność jest gotowa na rozmowy i współpracę. Nie wiemy, jak się zachowa Związek Nauczycielstwa Polskiego. W 2019 r., kiedy był organizowany strajk generalny, to Solidarność nie chciała się do niego przyłączyć, a ZNP się nie wahał. Zmieniła się władza i zmieniają się poglądy na protesty. Mam nadzieję, że wszystkie związki będą ponad polityką – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
– O ewentualnym strajku można mówić na początku roku. Pod koniec września, kiedy przebywający w Polsce rodzice dzieci z Ukrainy nie otrzymają 800 plus, bo ich pociechy nie są zapisane do szkoły, czeka nas napływ nowych uczniów i duży chaos, który mocno utrudni pracę nauczycieli. Zwłaszcza w dużych aglomeracjach może to doprowadzić do obniżenia jakości kształcenia – dodaje.
Oświatowa Solidarność chce rozmawiać, ale ma też własne pomysły na nagłośnienie problemów w szkołach i przedszkolach.
– W tej chwili nie ma atmosfery strajkowej. Musimy się skupić na akcji informacyjnej dotyczącej problemów w edukacji – mówi dr Waldemar Jakubowski, przewodniczący oświatowej Solidarności.
– Mamy poważny deficyt budżetowy, a rządzący zakładają 5 proc. inflacji. Według naszych ekspertów ten wskaźnik może być dwukrotnie wyższy, co zaskutkuje tym, że przyszłoroczna podwyżka nie zrekompensuje wzrostu cen. Dodatkowo w samym Gdańsku brakuje ok. 800 nauczycieli. Podczas związkowego spotkania rozmawiałem z nauczycielką fizyki, która ma 78 lat i uczy w szkole branżowej, bo dyrektorka namówiła ją na kontynuowanie pracy – dodaje.
Podobnie jak w ubiegłym roku wciąż w tysiącach można liczyć brakujące etaty nauczycielskie. Tegoroczne podwyżki, choć tak znaczne, niewiele zmieniły sytuację.
– Żeby zachęcić do pracy w oświacie, podwyżki powinny być automatyczne co roku – mówi dr Waldemar Jakubowski.
Takie rozwiązanie przewiduje obywatelski projekt zmian w Karcie nauczyciela, firmowany przez ZNP, który utknął w sejmowej komisji edukacji i nauki. Barbara Nowacka w sierpniu przekonywała, że prace nad nim będą wznowione. Wtóruje jej szefowa komisji Krystyna Szumilas, która podkreśla, że działania ruszą, jeśli zostaną wypracowane rozwiązania w resortowym zespole ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli. Te tłumaczenia irytują związkowców.
– Takie granie na czas zniechęca do dalszych rozmów z resortem. Pani minister zajęła się obecnie rozsyłaniem ulotek, ile to nauczyciele na poszczególnych stopniach awansu zyskali finansowo – mówi Krzysztof Baszczyński z ZNP.
– Rok temu ówczesny minister Czarnek też zawieszał banery, ile to nauczyciele zarabiają średnio, mimo że nie jest to miarodajny wskaźnik. Znaczenie ma płaca zasadnicza. Nie zamierzamy odpuszczać. Liczymy na spotkanie z premierem. Zmiany mogą wejść z rocznym opóźnieniem, kiedy sytuacja budżetowa będzie lepsza. Niech jednak te prace się rozpoczną – apeluje Baszczyński.
Pikiety i protesty nauczycieli
Związkowców w budżetówce frustruje też to, że w przyszłym roku dojdzie do odmrożenia płac tzw. erki, czyli wyższych urzędników państwowych. Począwszy od posła, senatora, ministra, premiera, a skończywszy na prezydencie, płace takich osób również wzrosną o 5 proc. W poprzednich latach ten wskaźnik był mrożony, żeby nie wywoływać niezadowolenia wśród innych pracowników budżetówki i w społeczeństwie.
– Dla prezydenta podwyżka o 5 proc. to kwota 1,2 tys. zł, a dla nas średnio 300 zł brutto. Po tegorocznych podwyżkach nieco się odbiliśmy od dna, a teraz wracamy ponownie w tym kierunku. Urzędnicy znów zaczną szukać lepszej pracy – mówi Dominik Lach, przewodniczący Organizacji Zakładowej NSZZ „Solidarność' Pracowników Skarbówki.
– Strajkować nie możemy, jako służba cywilna, ale możemy pikietować na ulicy. Mamy szeroki wachlarz środków nacisku na rządzących. Budżetówka jesienią wyjdzie na ulice i będą blokady, jak przy Zielonym Ładzie. Już wczoraj mieliśmy przykład blokady torów przez kolejarzy – dodaje.
W ocenie ekspertów szanse na zwiększenie uposażeń dla nauczycieli i pozostałych pracowników budżetówki na etapie prac sejmowych nad rządowym projektem ustawy budżetowej są jednak znikome. Co oczywiście nie znaczy, że nie będzie prób okazania niezadowolenia przez te grupy.©℗