Szkoły płacą, rodzice płacą, a i tak w aplikacjach są reklamy – podsumowuje Dorota Olko (Lewica), posłanka z sejmowej komisji edukacji. Członkowie jej ugrupowania złożyli właśnie do minister edukacji interpelację w sprawie elektronicznych dzienników. Podobnie jak poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek. Parlamentarzyści domagają się wyjaśnień w sprawie opłat, jakie rodzice ponoszą za używanie tych narzędzi.
Opłata za wygodę
Pretekstem do wzmożenia w dyskusji o e-dziennikach stały się opłaty dla użytkowników swojej aplikacji mobilnej, jakie zapowiedziała właśnie firma Vulcan. To jeden z dwóch głównych dostawców tego typu rozwiązań. Zgodnie z komunikatem podstawowa wersja aplikacji pozostanie bezpłatna, ale rodzice będą musieli uiścić 37,94 zł rocznie za dostęp do dodatkowych funkcji. Jakich konkretnie? Chodzi m.in. o wystawianie elektronicznych usprawiedliwień oraz wiadomości do nauczyciela. Podobny zabieg stosuje już od dawna druga z największych firm – Librus. Pełną funkcjonalność można uzyskać z poziomu przeglądarki. – Dla wielu rodziców to jednak dostęp mobilny jest podstawowym sposobem łączenia się z e-dziennikiem – przypomina Olko.
Co do zasady szkoły nie mają obowiązku korzystania z elektronicznych dzienników. Prawie 20 lat temu prawo wprowadziło jednak taką możliwość. Ponieważ nie przygotowano państwowej platformy, na rynku pojawiły się komercyjne podmioty oferujące takie rozwiązania. Poza Vulcanem i Librusem to np. Eszkola24 czy Helion. Jak pisaliśmy w DGP („40 mln zł, by śledzić oceny uczniów”, DGP z 29 listopada 2023 r.), samorządy płacą za licencję nawet po kilkaset tysięcy złotych. Nasze ostrożne szacunki, pokazały, że łącznie może to być ok. 40 mln zł rocznie.
Kruczek jest taki, że jeśli szkoła wybiera korzystanie z elektronicznego dziennika, musi dopilnować, by rodzice mieli do niego jakąś formę bezpłatnego dostępu. Właśnie dlatego firmy decydują się na udostępnienie przeglądarkowych wersji gratis, ale każą rodzicom płacić za część funkcji w aplikacjach.
Rola dla państwa
Pieniądze wydawane na licencje i pobierane od rodziców za dodatkowe usługi to nie koniec. – Warto zwrócić uwagę również na powierzanie danych osobowych użytkowników komercyjnym podmiotom. W aplikacjach pojawiają się spersonalizowane reklamy i w tym zakresie również powinny zaistnieć pewne regulacje – przekonuje Dorota Łoboda, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji edukacji. Dodaje, że byłoby dobrze, gdyby powstała urzędowa i w pełni bezpłatna platforma.
Zgadza się z nią Ewa Szymanowska z Polski 2050. – Jeśli darmowy dostęp do poszczególnych platform możliwy jest wyłącznie przez przeglądarkę, to rzeczywiście może to być duże utrudnienie. Rodzice powinni mieć bezpłatny dostęp do e-dzienników, więc byłoby dobrze, gdyby powstała niekomercyjna alternatywa – wskazuje. Konieczność dyskusji o e-dziennikach widzi też Wiesław Różyński z PSL.
Podobnego zdania jest Dariusz Piontkowski, były minister edukacji i poseł PiS. – W początkowych latach funkcjonowania e-dzienników wydawało się, że komercyjne produkty funkcjonują na tyle sprawnie, że interwencja państwa nie jest potrzebna. Dziś sądzę, że warto, by państwo zaoferowało funkcję e-dziennika – mówi. Przypomina, że prace nad takim rozwiązaniem trwały w poprzedniej kadencji. Resort edukacji szykował platformę Moje Indywidualne Konto Edukacyjne. Miała ona oferować pakiet usług, m.in. elektroniczną legitymację ucznia i zdalny dostęp do świadectw oraz dyplomów, a w dalszej perspektywie także e-dziennik dla szkół.
Projekt jednak został zarzucony. Przedstawiciele nowej koalicji rządzącej tłumaczyli to nieprawidłowościami w prowadzącej go jednostce. Jak jednak wynikało ze śledztwa DGP, prace wstrzymano, zanim nawet została dokonana analiza postępów („Najpierw zamykamy, potem audytujemy”, DGP z 21 lutego 2024 r.).
Jak przyznaje Dorota Łoboda, na razie tematu e-dzienników nie ma w harmonogramie prac komisji. Chciałby to zmienić Grzegorz Płaczek. W rozmowie z DGP zapowiedział wniosek o dopisanie takiego punktu do porządku obrad. – Rozmowa o e-dziennikach, z których chętnie korzystają rodzice, powinna stać się częścią szerszej debaty o cyfryzacji szkoły – przekonuje. Dodaje, że należy sprawdzić, ile tak naprawdę samorządy i rodzice wydają na takie rozwiązania. – Jeśli prawdą jest, że licencje za same tylko podstawowe funkcje elektronicznych dzienników kosztują samorządy i szkoły ok. 40 mln zł rocznie, w trybie pilnym należy rozważyć wprowadzenie w tej kwestii oszczędności. Jest wiele dróg, którymi możemy iść. Jeśli się okaże, że roczne wydatki na licencje są niebotyczne, MEN może rozważyć stworzenie jednego centralnego e-dziennika. Warto także pomyśleć nad zakazem wprowadzania dodatkowych opłat za dodatkowe usługi, jeśli już generowane zyski są niewspółmierne wobec nakładów i kosztów utrzymania systemu e-dzienników. Mówimy o milionach rocznie, więc branża zapewne łatwo nie odda zagrabionej już części edukacyjnego tortu. Ale obowiązkiem posłów jest dbanie o logiczne i zaplanowane wydawanie pieniędzy podatników – mówi. ©℗