Nie ma jednego wzorcowego układu zielonego pierścienia i każdy może go dostosować do sytuacji swojego miejsca, dbając o zachowanie jak najwyższego udziału terenów otwartych.

Jednym z najważniejszych zadań samorządu terytorialnego jest zapewnienie mieszkańcom wysokiej jakości życia. Rozlewanie się miast, chaotyczna zabudowa w decydujący sposób wpływają na środowisko naturalne nie tylko w miastach, lecz również na terenach i w gminach podmiejskich.

Wartość równowagi

Jakość życia mieszkańców stanowi w obecnych czasach jedno z wyzwań zarządzania gminą, coraz częściej związane z takimi aspektami, jak jakość powietrza, zarządzanie wodą, zieleń, otwarta przestrzeń, horyzont, miejsca rekreacji i wypoczynku dla mieszkańców. Jako władze samorządowe wybrane przez mieszkańców jesteśmy odpowiedzialni za realizację tych oczekiwań i mamy do tego narzędzia. Co więcej, jesteśmy w tym niezwykłym momencie, w którym od planowania przestrzennego prowadzonego w urzędach (w sensie dosłownym, bo pracujemy nad planami ogólnymi gmin) zależy, jak wypełnimy naszą rolę. Suma terenów pod zabudowę mieszkaniową w skali kraju jest absurdalnie wysoka i nieuzasadniona demografią. Z kolei wprowadzenie do planu miejscowego terenów zielonych, wolnych od zabudowy, wymaga nie lada odwagi zarówno ze strony wójta/burmistrza/prezydenta miasta, jak i ze strony rady gminy, która plan przyjmuje uchwałą. A przecież tereny niezabudowane, otwarte, pełnią wiele funkcji korzystnych dla środowiska naturalnego oraz funkcji społecznych. To te tereny zapewniają nam dostęp do zasobów wody, gleby, powietrza, żywności, możliwość wypoczynku na wolnym powietrzu, edukację przyrodniczą, zachowanie krajobrazu, w którym chcemy żyć.

Zapewnić dostęp

Coraz częściej słusznie porusza się potrzebę zapewnienia miastom dostępu do terenów otwartych i dyskutuje potrzebę wprowadzenia do dokumentów planistycznych tzw. zielonych pierścieni miast niwelujących niekorzystne skutki urbanizacji. Nie tylko na poziomie optymalizacji przestrzeni, lecz również (a może przede wszystkim) na poziomie świadczenia usług ekosystemów i pełnienia różnych korzystnych funkcji społecznych.

To oczywiście temat niezwykle ważny dla aglomeracji czy metropolii, lecz równie istotny dla gmin podmiejskich, takich jak np. gmina Michałowice, w której jakość życia jest związana z krajobrazem, terenami otwartymi i dostępnymi dla mieszkańców. Wiele gmin stoi przed decyzją, czy dalsza urbanizacja ma sens. Oczywiście, z punktu widzenia interesu właścicieli terenów niezabudowanych w sąsiedztwie miast lub w gminach uznawanych za dobre miejsce do życia najsilniejszą indywidualną potrzebą jest kapitalizacja własności gruntu, najczęściej jego sprzedaż. Proces ten często wspiera silna pozycja prawna i organizacyjna deweloperów widzących zysk np. w budowie osiedli łanowych, które są jednym z najgorszych sposobów zagospodarowania terenów podmiejskich, gdyż degradują środowisko naturalne, powodują izolację terenów cennych przyrodniczo, negatywnie wpływają na gospodarkę rolną, zwiększają koszty usług publicznych świadczonych przez samorząd.

Zielony pierścień, co to właściwie znaczy…

Każdemu, kto chciałby pogłębić swoją wiedzę na temat kształtowania obszarów wokół wielkich miast, polecam opracowanie „Green belts. Zielone pierścienie wielkich miast” dr hab. Agaty Cieszewskiej z SGGW. Z wykładów dr hab. Cieszewskiej płynie wniosek, że zielony pierścień, po pierwsze, nie musi być tylko „zielony”, a po drugie – nie musi być wyłącznie „pierścieniem”. Więc nie tylko zielony, bo może być i niebieski, a w niektórych porach roku koloru ziemi czy biały. I nie tylko „pierścień”, lecz także „korytarz”, „dolina”, „aleja” czy „ścieżka”. Bardziej krwioobieg z różnymi wielkościami naczyń krwionośnych niż ta konkretna figura geometryczna. Połączony perspektywą, „łącznością krajobrazową” lub „łącznością korytarzową” (dolina rzeki czy aleja drzew), nie zawsze jednolity, zazwyczaj otwarty w sensie przestrzennym i fizycznym. Pełniący różne funkcje przyrodnicze i gospodarcze, np. użytkowany rolniczo.

Nie ma zatem jednego wzorcowego układu zielonego pierścienia i każdy może go dostosować do sytuacji swojego miejsca i krajobrazu (konfiguracji terenu, warunków środowiska, preferowanych kierunków rozwoju, demografii), dbając o zachowanie jak najwyższego udziału terenów otwartych w obrębie zielonego pierścienia (nie mniej niż 60 proc.) i określenie zasad dotyczących dopuszczenia rozwoju zabudowy na terenach chronionych przez zielony pierścień.

Klucz do sukcesu

Planując zielony pierścień miasta, warto się pokusić o wzięcie pod uwagę równolegle dobra wspólnego (publicznego) oraz zastanowić się nad rekompensatami dla właścicieli ziemi, które nie muszą mieć wymiaru wyłącznie wprost finansowego, i włączenie ich w dyskusję nad kształtowaniem zielonego pierścienia. Samorząd może również skorzystać z takich narzędzi, jak zakup od osób prywatnych terenów najcenniejszych (naturalnych i seminaturalnych, np. dolin rzecznych, torfowisk, lasów) dla utworzenia zielonego pierścienia. I chociaż mówimy o zielonych pierścieniach miast, to sedno sprawy dotyczy w dużej mierze gmin podmiejskich, ponieważ to na ich terenie będzie kształtowany zielony pierścień.

Utworzenie zielonego pierścienia wymaga zaangażowania społeczeństwa i uzyskania społecznego wsparcia dla działań na rzecz zachowania terenów otwartych oraz współpracy z każdą inicjatywą lokalną czy regionalną, która może pozytywnie wzmocnić te działania i pokazać, że mają one sens.

A to dlatego, że idea zielonego pierścienia czy parku krajobrazowego nie stoi na przeszkodzie codziennym działaniom człowieka, a wręcz przeciwnie, rozszerza je i ma na względzie jego dobrostan, ujmując działania i rozwiązania prawne w ramy instytucjonalne.

Kto ma zbudować las, bagno, łąkę albo tylko „perspektywę”?

Na temat presji deweloperskiej mogłabym już dziś napisać książkę. Wiem również, jak pozorny i ograniczony jest pozytywny wpływ deweloperów na jakość życia dotychczasowych mieszkańców. Dlatego zasadne jest postawienie sobie pytania: kto może, chce i ma narzędzia, aby „zbudować” las, park, łąkę czy „tylko” zostawić wolny od zabudowy horyzont? Odpowiedź jest prosta. Samorząd. To jest rola samorządu właśnie.

Mamy do tego narzędzia w postaci instrumentów planistycznych, takich jak miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego i plan ogólny gminy. Mamy formy ochrony przyrody, które może ustanowić samorząd (pomniki przyrody, użytki ekologiczne, parki krajobrazowe). W przyszłości, mam nadzieję, będziemy również mogli korzystać z rozporządzenia Nature Restoration Law (NRL, odbudowa zasobów przyrodniczych).

Piękna idea czy aktualna potrzeba

Pierwsze koncepcje i próby tworzenia zielonych pierścieni (green belts) pojawiły się po rewolucji przemysłowej, z chwilą gwałtownego rozrostu miast i spadku warunków sanitarnych w nich panujących, prawie 200 lat temu. Pierwsza realizacja tej koncepcji, wpisana do planu zagospodarowania metropolii Londynu pod tą konkretną nazwą, dokonała się w Anglii prawie 80 lat temu. Także tam już nieco wcześniej, w 1902 r., Ebenezer Howard opisał wcale nie utopijną ideę garden city (miasto ogród), którą pioniersko wdrożono w Letchworth Garden City, a następnie w kolejnych miastach ogrodach (także w Polsce, np. w Podkowie Leśnej czy Komorowie, gmina Michałowice). Miasta ogrody także otaczały pasy terenów otwartych, pozbawionych zabudowy, służących potrzebom miast, a więc terenów zaopatrujących w żywność i surowce, stanowiących miejsce wypoczynku. Obecnie w Wielkiej Brytanii 12,6 proc. powierzchni jest opisana jako green belt (zielony pierścień).

Zarówno idee, jak i ich wdrożenia zawsze odpowiadały na potrzeby większych grup społecznych. Tak jest i dzisiaj.

W ogólnopolskim badaniu z 2022 r. (raport z badania przeprowadzonego przez PBS sp. z o.o. na zlecenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska – losowa próba reprezentatywna ogółu ludności Polski w wieku 18 lat i więcej, n=1004, wykonane w październiku 2022 r. metodą CATI) dotyczącym adaptacji do zmian klimatu respondenci wskazali poniższe działania jako najważniejsze konieczne do podjęcia przez władze lokalne: zazielenianie miast (52 proc.), zakaz podlewania w czasie suszy (47 proc.), obowiązek zbierania wody deszczowej (43 proc.) oraz zakaz zabudowy nieruchomości na terenie zalewowym (40 proc.).

Jaką wagę mają zielone/ogólnodostępne tereny bez zabudowy, wszyscy przekonaliśmy się dobitnie podczas pandemii COVID-19, kiedy dostęp do terenów zielonych w pobliżu domu był motorem do wyprowadzki wielu osób poza miasto.

Takie oczekiwania stawiają przed nami, samorządowcami, wyzwania w postaci realizacji tu i teraz, a niekiedy natychmiast, wysokiej jakości życia. Jestem przekonana, że jakość życia powinna być współczesną miarą, a właściwie synonimem rozwoju. W pojęciu jakości życia mieszczą się zielone pierścienie miast.

Tworzenie planów miejscowych, a obecnie prace nad planem ogólnym gmin, są tym momentem, w którym do głosu może dojść interes publiczny, ważniejszy niż interes jednostkowy wynikający „z prawa własności ziemi”.

Czy zatem trzeba czekać na nowe, głównie prawne rozwiązania na poziomie krajowym, aby tworzyć zielone pierścienie miast? Moim zdaniem nie, ponieważ zielone pierścienie miast to projekt, który zaczyna się lokalnie: w gminach, miastach, dzielnicach, a nawet osiedlach i sołectwach. Co więcej, wydaje się, że to właśnie na najniższych szczeblach samorządu posiadamy najwięcej wiedzy i narzędzi, aby zacząć realizować ten projekt od razu. W różnym tempie ze względu na odmienne warunki, ale bez niepotrzebnej zwłoki czy wahania. ©℗