Wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w przestrzeni publicznej i medialnej trwa ożywiona dyskusja dotycząca przygotowań państwa polskiego na wypadek ewentualnego konfliktu zbrojnego. Temat jest poruszany również z perspektywy samorządów, a tam pytań i wątpliwości jest dużo więcej niż na szczeblu centralnym.

Konflikt zbrojny za wschodnią granicą przewartościował nasze postrzeganie rzeczywistości. Dotyczy to przede wszystkim przedstawicieli administracji rządowej i samorządowej, którzy muszą – i to w dość pilnym trybie – przystosować się do nowych, nieznanych i postrzeganych dotąd jako abstrakcyjne okoliczności. To na włodarzach spoczywa przecież odpowiedzialność za lokalną społeczność w przypadku ewentualnego kryzysu. W naszym otoczeniu trwa dyskusja na ten temat, możemy uczestniczyć w rozmaitych prelekcjach i szkoleniach dotyczących aspektów obrony cywilnej, co jest oczywiście ważne, ale jednocześnie nie da się uciec od przekonania, że systemowego problemu nie rozwiążemy działaniami doraźnymi.

Ciężar działania

W kontekście władz samorządowych należy postawić istotne pytanie: czy jesteśmy dziś w stanie udźwignąć ciężar profesjonalnego zarządzania kryzysowego? Sytuacja nie jest oczywiście jednoznaczna, ponieważ jedne JST są przygotowane lepiej, inne gorzej, ale wszędzie występuje wspólny mianownik, czyli opóźnienia i wyraźne braki w tym obszarze. To, rzecz jasna, konsekwencja dotychczasowej priorytetyzacji zadań. Samorządy miały i mają nadal na swoich barkach realizację wielu złożonych i kosztownych przedsięwzięć. Wystarczy wspomnieć chociażby o sztandarowym przecież utrzymaniu infrastruktury drogowej i konieczności ciągłej poprawy jej jakości, co generuje gigantyczne koszty. Do tego dochodzi również realizacja finansowanych z unijnych funduszy inwestycji utrzymanych w określonych, projektowych ramach. Wśród nich, jak dotąd, próżno było szukać programów z zakresu zarządzania kryzysowego. Naborów poświęconych temu zagadnieniu nie było także w puli programów rządowych. Samorządowcy znaleźli się więc w mało komfortowym położeniu. Byli i są zobligowani do realizacji licznych zadań bieżących, a jednocześnie potrzeby i oczekiwania mieszkańców w każdej ze sfer życia publicznego zwykle znacznie przewyższają możliwości finansowe JST. W takiej sytuacji, co zupełnie naturalne, realizuje się zadania najbardziej palące i priorytetowe z punktu widzenia jakości życia lokalnej społeczności.

Jeśli wziąć pod uwagę to, że nasza obecność w NATO gwarantuje nam stabilność oraz, jak się do tej pory wydawało, niezagrożony pokój, w latach gospodarczej prosperity koncentrowaliśmy się przede wszystkim na rozwoju infrastrukturalnym, komunikacyjnym oraz szeroko rozumianej poprawie przestrzeni publicznej. Konsekwencja to jednak niewykształcenie odpowiedniego zaplecza kryzysowego oraz właściwych przepisów, które stanowiłyby mapę drogową. Dość wspomnieć, że nie mamy obecnie żadnych twardych regulacji prawnych dotyczących tego, jak budować schron. Nie definiuje tego żadna ustawa ani nawet rozporządzenie.

Przechodząc do sedna: wydaje się, że najrozsądniejszym i najbardziej pożądanym rozwiązaniem jest opracowanie, przy udziale delegatów władz centralnych lub wojewódzkich, precyzyjnych oraz zindywidualizowanych, w odniesieniu do położenia geograficznego czy charakteru i roli JST, planów obrony cywilnej dla poszczególnych samorządów. Powinno to nastąpić na podstawie stosownych przepisów prawa. To jedyny sposób, by w przypadku pojawienia się zagrożenia uniknąć chaosu i postępować wedle zapisów wspomnianej wcześniej swoistej mapy drogowej. Indywidualizacja zagadnienia, w postaci określonych zapisów i prawnego obowiązku ich realizacji przy wsparciu państwa, wymusiłaby jeszcze większą profesjonalizację i ciągłą stymulację kadr odpowiedzialnych za spektrum zarządzania kryzysowego. Dziś często mamy z tym problem. Struktura zarządzania kryzysowego w miejskich urzędach oczywiście funkcjonuje, jednak ze względu na wspomniane uwarunkowania bywa traktowana nieco po macoszemu. Czynnik ludzki jest tu natomiast kluczowy. Osoby zatrudnione na tych stanowiskach powinny się charakteryzować wysoką odpornością na stres oraz umiejętnością działania w sytuacjach, w których poziom i kumulacja emocji bywają naprawdę wysokie.

Procedury i schematy

Poligonami doświadczalnymi dla samorządów były już pandemia COVID-19 oraz wybuch wojny w Ukrainie. Początki były oczywiście trudne, jednak w miarę upływu czasu były wypracowywane schematy i mechanizmy, które pozwalały na efektywne realizowanie zadań. Dziś, przy założeniu, że rozmawiamy o możliwym konflikcie zbrojnym, czasu na odnalezienie się w nowych okolicznościach może już nie być. Potrzebujemy rozwiązań na już.

Teraz w kontekście obrony cywilnej rozmawiamy przede wszystkim o schronach. Jak pokazała wojna w Ukrainie, to skuteczny sposób ochrony ludności cywilnej przed skutkami m.in. ataków rakietowych. Odpowiednia liczba schronów jest w stanie ustrzec społeczność przed niebezpieczeństwem.

W sytuacji, w której znajduje się obecnie Polska, wartym rozważenia pomysłem może być budowa parkingów podziemnych. W czasie pokoju, przy braku zewnętrznych zagrożeń, parkingi spełniałyby swoją podstawową rolę, odpowiadając na zapotrzebowanie związane z miejscami postojowymi, z kolei w sytuacjach kryzysowych stanowiłyby w pełni profesjonalny schron. Na etapie projektowania takiego parkingu powinny zostać oczywiście uwzględnione wszelkie aspekty związane z odpowiednim wyposażeniem miejsca schronienia. Funkcjonowanie takich obiektów na terenie całej Polski znacznie podniosłoby poczucie bezpieczeństwa obywateli. Podobnie jak opracowanie szczegółowego planu korzystania z nich i wdrożenie go.

Właściwa droga

Tematyka zagrożenia konfliktem zbrojnym jest oczywiście trudna i dziś obserwujemy mniej lub bardziej dyplomatyczne próby wprowadzenia jej do dyskursu publicznego. Bez wątpienia jest to jednak zagadnienie, którego nie można się bać. Nie powinno ono także paraliżować procesu decyzyjnego, który wymusza wdrażanie trudnych i często niepopularnych rozstrzygnięć. W tym miejscu warto poświęcić chwilę samorządom, które z uwagi na swoje położenie bywają nazywane „przyfrontowymi”. Wiele z nich traci swoje funkcje społeczno-gospodarcze, a wojna na Wschodzie i jej bliskość mają wpływ na postrzeganie niektórych regionów przez potencjalnych inwestorów. Im szybciej zostaną wypracowane właściwe regulacje, z tym większym prawdopodobieństwem podniesiemy poziom bezpieczeństwa oraz powstrzymamy czyhającą groźbę zastoju gospodarczego i rozwojowego wschodnich rejonów Polski.

Bezpieczeństwo to temat, który dotyczy nas wszystkich. Bez względu na przekonania, idee czy poglądy. Sytuacje kryzysowe, a do takich zdecydowanie zalicza się wojna, nie mają i nigdy nie powinny mieć barw politycznych. Dziś jedyną właściwą drogą jest wspólna praca, przy aktywnej kooperacji na linii rząd–samorząd, na rzecz opracowania wielu rozwiązań ukierunkowanych na profesjonalizację całego systemu zarządzania kryzysowego i obrony cywilnej oraz zwiększanie świadomości obywatelskiej. Liczą się jedność i odważne decyzje. ©℗

Nie mamy żadnych twardych regulacji dotyczących budowania schronów