Coraz więcej samorządów zakazuje występów trupom, które wykorzystują w przedstawieniach zwierzęta. Ograniczenia okazują się jednak nieskuteczne.
Już kilkanaście miast zdecydowało się na wprowadzenie ograniczeń dla grup cyrkowych, które w programie mają tresurę zwierząt. Często za uchwałami szły zarządzenia burmistrzów i prezydentów miast. Przykłady? Świdnica, Świecie, Kędzierzyn-Koźle, a nawet Warszawa.
Tyle że nawet niektórzy samorządowcy zwracają uwagę na to, że często wprowadzane ograniczenia są tylko sztuką dla sztuki. W praktyce bowiem biznes cyrkowy przeniósł się na grunty prywatne. W efekcie być może miasto nie uczestniczy bezpośrednio w działaniach, które jego władze uważają za niewłaściwe, ale i tak cyrk do miejscowości przyjeżdża.
Rozpędu nabiera więc spór pomiędzy samorządami a biznesem cyrkowym. Obie strony używają zdecydowanych argumentów. A eksperci specjalizujący się w prawie administracyjnym tonują nastroje: w tym sporze nikt nie ma do końca racji.
Dyskusyjna obraza moralności
Z problemem nieskuteczności zarządzenia prezydent miasta zmierzyła się między innymi stolica, która najpierw z wielką pompą zakazała organizowania przedstawień cyrkowych z udziałem zwierząt, by po chwili przełknąć gorzką pigułkę, gdy jedna z trup i tak rozstawiła na terenie miasta swój namiot. Oczywiście na działce należącej do osoby prywatnej.
– Samorząd nie ma wystarczających kompetencji, aby zakazać przedstawień cyrkowych z udziałem zwierząt w całym mieście, w tym na terenach należących do prywatnych właścicieli. By tak się stało, musiałaby nastąpić zmiana ustawy – argumentował na łamach Onet.pl rzecznik warszawskiego magistratu Bartosz Milczarczyk.
Podobnego zdania są przedstawiciele innych jednostek – rozkładają ręce, zaznaczając, że zrobili, co mogli. Odmienne stanowisko ma samorząd starachowicki.
– Jeśli zajdzie potrzeba, można przecież skorzystać z uprawnień, jakie daje art. 35 ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej i zakazać występów cyrkowych ze zwierzętami na terenie prywatnym w obszarze miasta – wskazuje Piotr Babicki, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Starachowicach.
Przepis ten stanowi, że organ gminy wydaje decyzję o zakazie odbycia imprezy artystycznej lub rozrywkowej, jeśli zagraża ona między innymi moralności publicznej. A skoro samorządowcy dochodzą do wniosku, że wykorzystywanie zwierząt w cyrkach jest ich zamęczaniem, to bez wątpienia można mówić – zdaniem Babickiego – o zagrożeniu dla moralności. Jednocześnie nie ulega wątpliwości, że działalność cyrkowa stanowi jedną z form działalności kulturalnej, więc podlega przepisom wskazanej ustawy.
– Dotychczasowe przekazy medialne świadczą o tym, że większość samorządów nie ma świadomości, że w kwestii cyrków może się powoływać na tę ustawę – podkreśla starachowicki działacz.
Trupy się nie poddają
Takim stanowiskiem jest oczywiście zbulwersowana branża cyrkowa. Reprezentująca ją przed sądami radca prawny Renata Wójtiuk-Janusz przekonuje, że stosowanie art. 35 ustawy (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 406 ze zm.) jest nieuprawnione.
– Wiązanie występów cyrkowych z moralnością publiczną wydaje mi się całkowicie chybione. Jak można za niemoralne uznać coś, co jest wprost dozwolone przepisami rangi ustawowej – pyta retorycznie.
Dodaje też, że w praktyce, jeśli organ gminy wydałby taki zakaz, to żeby odniósł on skutek, musiałby być adresowany do wynajmujących grunty na działalność cyrkową.
– Zwracam też uwagę na brak sankcji. Organ gminy nie ma możliwości ukarania prywatnego podmiotu udostępniającego swój grunt na określoną działalność gospodarczą – przekonuje prawniczka.
Mecenas Wójtiuk-Janusz wskazuje także, iż w ogóle jakiekolwiek ograniczenia nakładane przez samorządy na biznes cyrkowy są niezgodne z prawem.
– Samorządowcy nie powinni wchodzić w buty ustawodawcy. Tylko ten ostatni mógłby ograniczyć lub zakazać prowadzenia działalności cyrkowej z udziałem zwierząt – twierdzi.
Kto ma rację w tym sporze? Zdaniem dr. Mariusza Bidzińskiego, wspólnika w kancelarii Chmaj i Wspólnicy, do końca nikt. Ekspert przekonuje, że nie można utożsamiać zarządzeń czy uchwał z zakazem prowadzenia działalności cyrkowej. Tym samym nie należy mówić o ograniczaniu swobody działalności gospodarczej.
– Gmina ma prawo decydować o przeznaczeniu gruntów, którymi zarządza – wskazuje dr Bidziński. Zarazem jednak dodaje, że stosowanie art. 35 wyżej wspomnianej ustawy byłoby jego zdaniem jednak nadużyciem.
– Samorząd nie powinien przesadnie ingerować w to, co się dzieje na gruntach prywatnych – twierdzi prawnik. I dodaje, że moralność publiczną, do której odwołał się w powyższym przepisie ustawodawca, należy utożsamiać raczej z zachowaniami nieobyczajnymi, a nie związanymi ze światopoglądem poszczególnych osób. Oczywiście o tym zdecydują w najbliższym czasie sądy, do których już trafiają skargi cyrkowców.