Ostatecznie pracownicy Najwyższej Izby Kontroli mają otrzymać w tym roku nie 37 proc., lecz 20 proc. podwyżki. Jednak kontrolerzy z NIK i tak nadal zarabiają znacznie więcej niż pracujący w regionalnych izbach obrachunkowych.

Kontrolerzy z regionalnych izb obrachunkowych są oburzeni, że wciąż zbyt mało zarabiają, mimo że wykonują bardzo odpowiedzialne zadania. Przypominają, że muszą mieć bardzo specjalistyczną wiedzę z zakresu zadań samorządowych i wydawania środków publicznych. Tymczasem nawet Najwyższa Izba Kontroli (NIK) potwierdza, że uposażenia osób sprawujących te funkcje są zbyt niskie. Pracownicy RIO chcą, aby ich płace były znacznie wyższe, a uprawnienia płacowe i pozapłacowe zbliżone do tych, które przysługują kontrolerom NIK. Zdaniem ekspertów osoby z tych instytucji powinny zarabiać na podobnym poziomie.

Budżet dla RIO

Wydatki na regionalne izby obrachunkowe są przewidziane w części 80 ustawy budżetowej. Wysokość dochodów w tej części wynosi 1,8 mln zł, czyli o 152 tys. zł więcej, niż wynosił plan na 2023 r. – co daje 109,2 proc. planu roku ubiegłego. Resort spraw wewnętrznych i administracji wskazywał w Sejmie, że dochody pochodzą z działalności informacyjnej, instruktażowej i szkoleniowej, czyli zgodnej z działalnością statutową regionalnych izb obrachunkowych.

Z kolei wydatki mają mieć wysokość 186,8 mln zł. Jest to kwota wyższa o 35,4 mln zł niż w zeszłym roku, czyli o 23,4 proc. Jak podkreśla MSWiA wzrost ten wynika z zaplanowania na 2024 r. dodatkowych środków na wynagrodzenia w kwocie 27 mln zł (jest to wzrost o 20 proc.). W tym roku w RIO są zatrudnione m.in. 1182 osoby nieobjęte mnożnikowymi systemami wynagrodzeń i 213 członków kolegiów, w tym prezesów izb i ich zastępców. Średnie miesięczne wynagrodzenie wyniesie dla osób nieobjętych mnożnikowymi systemami wynagrodzeń 6,8 tys. zł, a dla etatowych członków kolegiów – 13,1 tys. zł.

Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych zwraca uwagę, że wynagrodzenia pracowników regionalnych izb obrachunkowych, głównie pracowników niemnożnikowych, czyli przede wszystkim inspektorów kontroli i pracowników, po uwzględnieniu 20 proc. podwyżki średnio wyniosą 6820 zł. To wciąż mniej niż przeciętne wynagrodzenie. Damian Grzelka, przewodniczący Krajowej Rady Regionalnych Izb Obrachunkowych, bezskutecznie postulował w Sejmie, aby przynajmniej ta grupa kontrolerów otrzymała wyższe płace – na poziomie 30 proc. Podobne stanowisko mają pozostali szefowie tych instytucji.

Grzegorz Czarnocki, zastępca przewodniczącego Krajowej Rady Regionalnych Izb Obrachunkowych w swoim wystąpieniu w trakcie prac sejmowej komisji nad budżetem wytknął parlamentarzystom, że w tym samym czasie 37 proc. podwyżki dla NIK przeszło jednogłośnie. Zaznaczył, że gdy przedstawiane są wyniki kontroli RIO – instytucja ta otrzymuje wysokie oceny merytoryczne. Grzegorz Czarnocki wykazał również, że inspektorzy kontroli z RIO, tak samo jak inspektorzy NIK, mają uprawnienia radców prawnych, wyższe wykształcenie ekonomiczne, administracyjne. Co więcej – świadectwem ich kwalifikacji i kompetencji jest też to, że inspektorzy regionalnych izb obrachunkowych prowadzą wspólne kontrole z inspektorami NIK.

Redukcja z 37 do 20 proc.

Ostatecznie, m.in. po interwencji przedstawicieli z RIO w sejmowej komisji finansów publicznych, zredukowano wzrost płac dla NIK – z 37 proc. do 20 proc.

Tegoroczne podwyżki dla NIK są na poziomie 20 proc. – zaplanowanym w ustawie budżetowej dla jednostek budżetowych. Nieprawdą jest, że podwyżki wyniosą 37 proc. – zaprzecza ostatecznie Marcin Marjański, p.o. rzecznik prasowy NIK.

Problem w tym, że płace i inne przywileje w RIO są mniej korzystne od tych przewidzianych dla osób zatrudnionych w NIK.

Z wykonania budżetu NIK za 2022 r. (sprawozdanie za 2023 r. jest wciąż w opracowaniu) wynika, że główni specjaliści, specjaliści, inspektorzy i referenci zarabiali średnio ponad 8,7 tys. zł brutto. Z kolei średnie miesięczne wynagrodzenie z umów o pracę w przeliczeniu na jeden etat wynosiło w 2022 r. prawie 10 tys. zł brutto.

– Trzeba jednak pamiętać, że jeśli podwyżki w całej budżetówce, w tym również u nas, wzrosną o 20 proc., a dodatkowo płaca minimalna dla najmniej zarabiających też oscyluje na tym poziomie, to wciąż RIO będzie w ogonie urzędów pod względem zarobków. Nie możemy ciągle ciąć etatów, bo ktoś musi wykonywać tę pracę, a osoby po studiach nie chcą do nas przychodzić za płacę minimalną. Minimum musi to być 5 tys. zł brutto – mówi DGP Grzegorz Czarnocki.

Inne instytucje, które również zatrudniają kontrolerów, mają podobny problem.

– Niezależnie od tego, czy ostatecznie kontrolerzy z NIK otrzymaliby 37 proc., czy 20 proc., tak jak my, to zarobki naszych kontrolerów wraz z dodatkami i tak są znacznie mniejsze – oscylują w okolicy poniżej średniej krajowej – mówi Dominik Lach, przewodniczący Organizacji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Skarbówki.

– Kontrolerzy, ale też wielu urzędników, którzy zajmują się wydawaniem decyzji administracyjnych i orzecznictwem, powinni zarabiać znacznie więcej. Dotyczy to m.in. tzw. karuzeli VAT-owskich i często wielomilionowych wpływów do budżetu państwa. Przy niskich zarobkach urzędnicy mogą być podatni na korupcję, ale też najzwyczajniej w świecie nie mają motywacji do pracy. A tymczasem są narażeni na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych, a także odpowiedzialności majątkowej – podkreśla przewodniczący Lach.

Inne płace, bo inne przepisy

DGP zapytał też MSWiA, któremu podlega RIO, z czego wynikają takie niskie zarobki pracowników tej instytucji w porównaniu z kontrolerami NIK.

Resort w odpowiedzi zaznaczył, że zatrudnieni w RIO są wynagradzani tak jak pozostali pracownicy państwowej sfery budżetowej, stąd fundusz wynagrodzeń RIO został zwiększony o 20 proc. Natomiast pracownicy Najwyższej Izby Kontroli nie są objęci ustawą z 23 grudnia 1999 r. o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej oraz o zmianie niektórych ustaw. Zatem wynagradza się ich na innych zasadach, przewidzianych w odrębnych przepisach.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wszyscy zarabiali na podobnym poziomie. Nikt nie powinien zasłaniać się tym, że przepisy dla poszczególnych urzędników zajmujących się kontrolą są różne. W takim razie niech zostaną ujednolicone – oburza się jeden z pracowników RIO (dane do wiadomości redakcji).

– Nie dość, że zarabiamy najsłabiej, to nie ma dodatkowego urlopu dla inspektorów kontroli RIO, a mają go inspektorzy PIP i NIK. Przez prowadzenie czynności kontrolnych w RIO nie mamy też możliwości nabycia uprawnień audytorskich – dodaje.

Eksperci podzielają oburzenie pracowników RIO i przyznają, że konieczne są zmiany.

– RIO to państwowa instytucja. Nieszczęściem tych pracowników jest, że przez samorządy są postrzegani jako aparat opresyjny. RIO znajduje się między młotem a kowadłem, podobnie jak samorządowe kolegia odwoławcze, które też nie mają zbyt wysokich zarobków. Parafrazując – jadą na kiepskim wózku, bo państwo też odpuściło sobie wspieranie tej instytucji i to od wielu lat – mówi prof. Antoni Jeżowski, ekspert ds. administracji publicznej i były samorządowiec.

– Sytuacja mogłaby się poprawić, jeśli RIO zostałaby przekształcona w tzw. agendę ministra finansów. Wtedy resort bardziej zadbałby o swoich pracowników. Koniecznie trzeba uświadomić rządzącym, że odpowiednio wysokie uposażenia kontrolerów, w tym z RIO, leży w interesie państwa – postuluje profesor.©℗