Projekty informatyczne, z których nikt nie chce korzystać – tak wygląda nasza „nowoczesność” w urzędach. Resort cyfryzacji bije się w pierś. Dotarliśmy do najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli (NIK), z którego wyłania się przykry obraz e-administracji w polskim wydaniu. W tym kontekście sporo za uszami mają zarówno władze samorządowe, jak i administracja centralna.

Wdrażanie e-usług dla obywateli kontrolerzy NIK sprawdzili w 24 jednostkach samorządu terytorialnego: 4 urzędach marszałkowskich, 15 gminach i 5 miastach na prawach powiatu.

Wnioski nie są optymistyczne. Choć badane urzędy udostępniły ponad 1,7 tys. różnego rodzaju usług elektronicznych, ich wykorzystanie było znikome. Zdaniem NIK w niektórych urzędach dysproporcja pomiędzy liczbą e-usług udostępnianych a liczbą e-usług faktycznie wykorzystywanych przez obywateli była rażąca. Powodem może być mała atrakcyjność niektórych e-usług. Ale ważne są przyzwyczajenia obywateli, którzy nie wyobrażają sobie, aby sprawę urzędową załatwiać inaczej niż poprzez osobisty kontakt.

Przykład? Urząd Miasta Lędziny (woj. śląskie) uruchomił w sumie 302 e-usługi, lecz obywatele skorzystali jedynie z pięciu z nich. Dotyczyły one: wydania zezwolenia na usunie?cie drzew lub krzewów, wydania odpisu i zas´wiadczenia z rejestru stanu cywilnego, złoz˙enia wniosku o udoste?pnienie informacji publicznej, wyznaczenia stref zakazu parkowania oraz zgłoszenia problemu technicznego dotycza?cego e-usługi. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała w Urzędzie Miejskim w Ujściu. Tam e-usług było 128, a mieszkańcy skorzystali z jednej – dotyczącej złożenia wniosku o udostępnienie informacji publicznej. W sumie w dziewięciu urzędach miast i gmin (tj. 45 proc. badanych jednostek) obywatele i przedsiębiorcy korzystali jedynie z usługi elektronicznej skrzynki podawczej.

W takie pułapki wpędziły się nawet największe urzędy. Jako przykład NIK podaje projekt „Wrota Mazowsza”, prowadzony przez tamtejszy urząd marszałkowski we współpracy z samorządami z podległego mu regionu. Przedsięwzięcie obejmowało m.in. instalacje? i wdroz˙enie systemu teleinformatycznego „e-Urza?d”, umoz˙liwiaja?cego elektroniczny obieg dokumentów oraz elektroniczna? obsługe? obywateli. Kontrolerzy NIK doliczyli się, że na koniec czerwca 2015 r. tylko 99 z 314 partnerów projektu (278 gmin i 36 powiatów) udostępniało e-usługi na portalu Wrota Mazowsza. „Ponadto, pomimo poniesienia znacznych nakładów na realizacje? projektu i uruchomienia przez partnerów ła?cznie 1128 e-usług, w okresie od 5 listopada 2014 r. do 30 czerwca 2015 r. partnerzy zrealizowali tylko 169 e-usług, z których skorzystało 78 osób” – podsumowuje NIK.

Władze woj. mazowieckiego podkreślają, że na dziś e-usług jest trzy razy więcej w porównaniu z tym, co w ubiegłym roku podliczył NIK (658 usług), oraz że zwiększyła się liczba partnerów projektu (179 samorządów). Urząd marszałkowski nie zgadza się więc z zarzutem, że jego działania są niewystarczające. – Partnerom projektu dostarczono narzędzia niezbędne do świadczenia usług drogą elektroniczną, jednak to każdy z nich samodzielnie podejmuje decyzję o korzystaniu z nich. Urząd marszałkowski wśród partnerów projektu sukcesywnie przeprowadza akcje informacyjno-instruktażowe, zachęcające do coraz szerszej publikacji usług, w tym transfer specjalistycznej wiedzy dla użytkowników – tłumaczy Krzysztof Mączewski, dyrektor departamentu geodezji i kartografii w Mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim.

W raporcie NIK dostało się także rządowej platformie ePUAP. Już nie chodzi jedynie o jej powszechnie znaną awaryjność, lecz sam cel, dla którego w ogóle istnieje. Bo na razie jej głównym beneficjentem są urzędnicy, a nie mieszkańcy. Aż 96 proc. dokumentów przesłanych za pośrednictwem ePUAP stanowiła korespondencja pomiędzy organami administracji publicznej. Te skierowane przez obywateli i przedsiębiorców to 4 proc.

Co na te zarzuty odpowiada Ministerstwo Cyfryzacji (MC)? – Wyniki nie są dla nas zaskakujące, dobrze wiemy o problemach platformy ePUAP. Główną barierą do korzystania z tej platformy jest konieczność założenia profilu zaufanego poprzez osobistą wizytę w urzędzie – przyznaje rzecznik resortu Karol Manys. Jak dodaje, w poniedziałek ePUAP został przejęty przez Centralny Ośrodek Informatyki od Centrum Cyfrowej Administracji. Głównym celem będzie poprawienie wydajności platformy. Ale główna bariera w postaci konieczności wyrobienia sobie profilu zaufanego na razie nie zniknie. – Niestety jakiś sposób uwierzytelnienia użytkowników musi pozostać – przyznaje Karol Manys.

Podejście zaczyna się jednak zmieniać. Rzecznik MC zwraca uwagę na ostatni sukces polskiej e-administracji w postaci programu „Rodzina 500 plus” i możliwości składania wniosków online dzięki bankowości elektronicznej.

Szefowa resortu Anna Streżyńska nie zamierza poprzestać na programie 500 plus. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, w ministerstwie rozważana jest możliwość znacznie szerszego wykorzystania systemów e-bankowości, które pomogłoby rządowi pozbyć się problemu uwierzytelniania użytkowników (w końcu klienci banków już są uwierzytelnieni, skoro korzystają z usług bankowych online). Koncepcja zakłada, że systemy bankowe mogłyby stanowić swego rodzaju furtkę przekierowującą obywatela do konkretnych usług z zakresu e-administracji, takich jak możliwość zdalnego złożenia wniosku o dowód osobisty czy zarejestrowania samochodu. – Za pośrednictwem stron banków Polacy trafialiby na rządowy portal Obywatel.gov.pl już jako uwierzytelnieni użytkownicy. Nie byłoby potrzeby zakładania profilu zaufanego, co dziś jest głównym czynnikiem zniechęcającym mieszkańców do korzystania z ePUAP – tłumaczy jeden z ministerialnych urzędników.

Według ostatnich danych Eurostatu (za 2014 r.) tylko co czwarty Polak kontaktuje się z administracją publiczną przez internet. Dla porównania w całej Unii Europejskiej prawie połowa obywateli UE korzysta z e-administracji. W takich krajach, jak Dania, Finlandia i Szwecja, jest to ponad 80 proc. mieszkańców.