Związkowcy obawiają się, że zbyt późne utworzenie rządu oraz zadłużenie państwa mogą pokrzyżować realizację obiecanego im przez partie opozycyjne 30-proc. wzrostu płac dla nauczycieli i 20-proc. dla urzędników i służb mundurowych.
Wczoraj ogłoszono oficjalne wyniki głosowania do Sejmu i Senatu. Wygląda na to, że zjednoczona opozycja przejmie władzę. Wszystkie te partie obiecały pracownikom budżetówki znacznie wyższy wzrost płac w 2024 r., niż zrobił to dotychczasowy rząd PiS. Jednak jeśli procedury powoływania Rady Ministrów się przedłużą, to nie będzie już czasu na dokonywanie dużych zmian w projekcie ustawy budżetowej opracowanym przez obecną władzę.
Wszystko w rękach prezydenta
W projekcie ustawy budżetowej na 2024 r. ustalono kwotę bazową dla nauczycieli w wysokości 4471,28 zł, tj. wyższą o 12,3 proc. niż obecnie. Przed wyborami ZNP podpisał ze wszystkimi partiami zjednoczonej opozycji: Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Nową Lewicą, porozumienie na rzecz edukacji (patrz: ramka). Jednak dr Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, wytyka ZNP, że porozumienie nie przewiduje żadnych konkretów.
– Tam są tylko postulaty i pobożne życzenia, aby było lepiej w oświacie. Porozumienie nie zawiera dat realizacji tych zobowiązań. Nie napisano w nim też, o ile powinny wzrosnąć uposażenia nauczycieli w kolejnym roku – mówi przewodniczący oświatowej Solidarności.
ZNP odpiera zarzuty.
– Porozumienie podpisaliśmy ze wszystkimi partiami, dodatkowo Donald Tusk, przewodniczący KO, ogłosił publicznie, że nauczyciele otrzymają 30 proc. podwyżki, a pozostali pracownicy budżetówki – 20 proc. – zauważa Krzysztof Baszczyński, współautor porozumienia i były wiceprezes ZNP.
Wiele zależy od tego, jak postąpi prezydent. Jeśli wybierze wydłużoną ścieżkę tworzenia rządu, to ten proces może trwać nawet do połowy grudnia. A wtedy nie będzie już czasu na zmianę pisowskiego budżetu.
– Ustawa budżetowa musi wejść w życie w odpowiednim czasie. Jeśli rząd powstanie w grudniu, to te 30 proc. podwyżki nauczyciele dostaną w styczniu, ale 2025 r. W 2024 r. ich pensje wzrosną o zaplanowane 12,3 proc. – przestrzega Baszczyński.
Oświatowe związki zawodowe mają jednak nadzieję, że 30-proc. podwyżki będą wypłacone od stycznia 2024 r.
– Ustawa budżetowa może być znowelizowana w marcu, z wyrównaniem od stycznia. Jest publiczne zobowiązanie, że nauczyciele od przyszłego roku będą mieć wyższe pensje o 30 proc., a urzędnicy o 20 proc. Będziemy się domagać realizacji tych zobowiązań – zaznacza Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
Doktor Waldemar Jakubowski zapowiada, że chce o wzroście płac nauczycieli rozmawiać z nowym ministrem.
– Mam tylko nadzieję, że jeśli pojawią się jakieś problemy z realizacją 30-proc. podwyżek, to przynajmniej zostanie utrzymany w budżecie wzrost wynagrodzeń zaproponowany przez ustępujący rząd. Nie ma naszej zgody, aby pod pretekstem trudnej sytuacji w państwie nie było nawet takiej podwyżki – mówi.
Nie komentują, co dalej
DGP postanowił zapytać u źródła, czy będą realizowane postulaty dotyczące podwyżek w budżetówce.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy, która być może będzie nowym ministrem edukacji, na pytanie DGP o realizację postulatu 30-proc. podwyżek stwierdziła, że nie może w tej chwili tego komentować. Rozmawiać nie chciała również Krystyna Szumilas, była minister edukacji i posłanka KO. Zapytaliśmy też Mariusza Witczaka, posła KO i byłego członka Rady Służby Cywilnej, który być może będzie szefem kancelarii premiera, o 20-proc. podwyżkę dla pozostałych pracowników budżetówki, w tym urzędników.
– Na razie nie komentujemy niczego. Musimy uporać się z naszymi wewnętrznymi sprawami – kwituje Mariusz Witczak.
Presja na nowy rząd ze strony strefy budżetowej jest bardzo duża. Urzędnikom, żołnierzom i funkcjonariuszom projekt ustawy budżetowej gwarantuje o 6,6 proc. wyższą kwotę bazową, od której jest naliczane uposażenie. Na przykład kwota dla korpusu służby cywilnej wzrośnie z 2190,45 zł do 2335,02 zł. W efekcie, jeśli urzędnik ma w umowie mnożnik 2,0, to jego wynagrodzenie będzie wyższe o 290 zł brutto. Jednak zasadą ma być, że fundusze wynagrodzeń w poszczególnych urzędach będą zwiększone o 12,3 proc. Wtedy scenariusze podziału środków mogą być różne. Teoretycznie każdy pracownik mógłby otrzymać uposażenie wyższe o obiecane 12,3 proc. Wszystko jednak będzie zależało od dyrektorów generalnych, którzy mogą te środki przeznaczyć na dodatek zadaniowy, nagrody, a nawet dodatkowe etaty.
Dają trochę czasu
Szefowie urzędów mają też w tyle głowy, że wśród urzędników, zwłaszcza tych pracujących w terenie, jest duża grupa osób z płacą na poziomie najniższej krajowej. A ta w 2024 r. ma wzrosnąć o prawie 20 proc.
– Nowej władzy dajemy trochę czasu – mówi Dominik Lach, przewodniczący Organizacji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Administracji Podatkowej Województwa Śląskiego. – Pytanie, czy znajdą się dla nas pieniądze i czy nowa władza nie będzie jednak chciała pokazać, jak bardzo państwo jest zadłużone. Wtedy jakiekolwiek podwyżki staną pod znakiem zapytania. Będziemy się jednak upominać o należne naszym pracownikom i funkcjonariuszom pieniądze – zapewnia.
Podobne oczekiwania mają inne organizacje związkowe reprezentujące urzędników.
– Chcemy, aby Donald Tusk spełnił swoje obietnice – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. – Wszystkie partie, które prawdopodobnie będą tworzyć rząd, miały w programie 20-proc. podwyżki dla urzędników. W tej sprawie między koalicjantami nie ma żadnego konfliktu. To zobowiązanie powinno być niezwłocznie zrealizowane. Wielu urzędników zagłosowało na te partie, bo wierzą, że zapowiedzi zostaną spełnione – dodaje Barabasz. ©℗