W co dziesiątej gminie nie ma zatrudnionej osoby, która powinna zajmować się rodzinami niewydolnymi wychowawczo. Brakuje chętnych, bo to odpowiedzialna, ale słabo opłacana praca.
W 2022 r. było 3699 asystentów rodziny zatrudnionych w 2239 gminach. Tak wynika z danych przekazanych DGP przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej (MRiPS). To oznacza, że utrzymuje się obserwowana w ostatnich latach tendencja spadkowa w liczbie asystentów. Jednocześnie rośnie odsetek gmin, które nie zatrudniają żadnej osoby na tym stanowisku, mimo że są do tego zobligowane przepisami. W ubiegłym roku było ich 10 proc. Te niepokojące statystyki są zdaniem ekspertów spowodowane kilkoma oddziałującymi na siebie czynnikami.
Wiele problemów naraz
Podstawowym zadaniem asystenta jest udzielanie wsparcia rodzinom, które są zagrożone odebraniem dzieci i umieszczeniem ich w pieczy zastępczej. Pracuje on też z tymi, w których już do tego doszło, tak aby możliwy był powrót małoletnich do rodzinnego domu. I to właśnie charakter wykonywanej pracy jest jednym z zasadniczych powodów tego, że z roku na rok ubywa asystentów.
– Bycie asystentem to trudna i odpowiedzialna praca. Z jednej strony towarzyszą jej duże oczekiwania i wymagania, a z drugiej strony brak wparcia ze strony przełożonych, którzy często widzą asystenta w roli kontrolera rodziny – mówi prof. Izabela Krasiejko z Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Rodziny (OSAR).
Małgorzata Burak, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wieruszowie, dodaje, że asystentami zwykle zostają młode osoby, które od razu trafiają na głęboką wodę – w środowiska, w których niewydolność opiekuńczo-wychowawcza rodziców jest często tylko jednym z wielu problemów, jakie u nich występują i przekładają się na to, że nie radzą sobie z zajmowaniem się dziećmi. Praca z nimi jest długotrwała, żmudna i rzadko przynosi pozytywne efekty.
– Do tego dochodzi często brak chęci współpracy przez członków rodziny z asystentem, a przecież nie może ich do tego zmuszać, zresztą, nie taka jest jego rola – podkreśla Ilona Krzysztyniak, zastępca dyrektora MOPR w Grudziądzu.
W praktyce skutkuje to zaś tym, że wielu asystentów dosyć szybko rezygnuje z tej pracy i szuka innej, a w poszczególnych samorządach jest duża rotacja kadr na tym stanowisku.
– Przepisy, które wprowadziły asystenta do systemu wsparcia rodziny, obowiązują od 2012 r., a znam przypadki samorządów, gdzie funkcję asystenta pełni od tego czasu szósta, kolejna osoba. Takie częste zmiany asystentów również nie sprzyjają dobrej współpracy i budowaniu relacji z rodziną – wskazuje prof. Izabela Krasiejko.
Resort reaguje
Jednak drugą, równie ważną przyczyną tego, że liczba asystentów systematycznie się zmniejsza, jest to, że nie są wynagradzani adekwatnie do posiadanych kwalifikacji i wykonywanych obowiązków. W większości gmin ich zarobki oscylują na poziomie minimalnego wynagrodzenia za pracę lub tylko trochę wyższym. Co istotne, chociaż zatrudnianie asystentów jest dla samorządu zadaniem własnym, to MRiPS przez kilka lat prowadziło specjalny program, w ramach którego mogły one otrzymać dofinansowanie do miesięcznego wynagrodzenia asystentów. Jednak ku ich zaskoczeniu resort zmienił jego formułę w taki sposób, że od 2020 r. są przewidziane środki tylko na jednorazowy dodatek do pensji dla asystentów, który jest im przyznawany zwykle pod koniec roku (tegoroczny konkurs nie został jeszcze ogłoszony).
Co więcej, o ile początkowo pieniądze na asystentów pochodziły bezpośrednio z budżetu państwa, to teraz pochodzą one z Funduszu Pracy (FP). W przyszłym roku na ten cel zostało zarezerwowanych 70 mln zł, podczas gdy w tym roku jest to 30 mln zł. Będzie to kwota zbliżona do tej, gdy resortowy program zakładał wypłacanie miesięcznego dofinansowania do wynagrodzeń asystentów, możliwe więc, że od przyszłego roku ponownie nastąpi zmiana zasad realizacji programu. O to zwiększenie nakładów z FP na asystentów rodziny pytali zresztą partnerzy społeczni w trakcie dyskusji nad projektem budżetu państwa na 2024 r. na forum Rady Dialogu Społecznego. Z odpowiedzi przekazanej przez Barbarę Sochę, wiceminister rodziny i polityki społecznej, wynika, że wzrost kwoty przeznaczonej na asystentów ma na celu głównie zachęcanie gmin do zatrudnienia nowych osób z uwagi na to, że jest ich coraz mniej. To skutkuje bowiem brakiem dostępu do wsparcia asystenta dla rodzin, które mieszkają na terenie tych samorządów, które żadnego nie zatrudniają.
Zawiedzione nadzieje
Trzecią kwestią, która ma wpływ na to, że jest coraz mniej asystentów, jest to, że wciąż nie doczekali się oni realizacji zgłaszanych od lat postulatów, które mogłyby poprawić ich sytuację finansową oraz warunki pracy, a w konsekwencji doprowadzić do odwrócenia tendencji spadkowej. Do tych najważniejszych należy przyznanie im uprawnień zbliżonych do tych, którymi dysponują pracownicy socjalni, m.in. dodatkowego urlopu wypoczynkowego, dodatku do pensji za pracę w terenie, zapewnienia możliwości korzystania z superwizji zapobiegającej wypaleniu, a także wprowadzenia ścieżki awansu zawodowego oraz służbowej legitymacji.
– O tym, jak długo środowisko asystentów dopomina się o korzystne zmiany, niech świadczy fakt, że po raz pierwszy OSAR przekazywał swoje postulaty, gdy ministrem rodziny i polityki społecznej był Władysław Kosiniak-Kamysz – przypomina prof. Izabela Krasiejko.
Dodaje, że jeszcze w ubiegłym roku wydawało się, że wreszcie dojdzie do tak oczekiwanej nowelizacji przepisów ustawy z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1426 ze zm.), bo podczas X Ogólnopolskiego Zlotu Asystentów Rodziny minister Barbara Socha informowała o trwających pracach nad projektem, w którym zostaną uwzględnione propozycje zgłaszane przez środowisko. I chociaż projekt faktycznie był gotowy na początku br., to nie został w ogóle skierowany do konsultacji publicznych. ©℗