Przedstawiciele partii rządzącej proponują, by osoby na stałe mieszkające za granicą miały swoich przedstawicieli w Senacie. W kraju wybieralibyśmy ich tylko dziewięćdziesięciu.
Zgodnie z art. 256 ustawy z 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (Dz.U. nr 21, poz. 113 ze zm.) do Senatu wybiera się stu senatorów według zasady większości. Przy tego typu wyborze obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze. Wkrótce ten mechanizm może się zmienić.
Polonia chce zmian
Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych wpłynęła właśnie interpelacja poselska w sprawie zmiany ordynacji wyborczej, która umożliwi kandydowanie do Senatu RP przedstawicielom Polonii. Poseł PiS dr Artur Górski, wiceprzewodniczący komisji łączności z Polakami za granicą, podkreśla w niej, że polonusi z różnych krajów od lat domagają się biernego prawa wyborczego w wyborach parlamentarnych. Dlatego 10 proc. mandatów do Senatu RP powinni obsadzać Polacy mieszkający na świecie, posiadający czynne prawa wyborcze w naszym kraju. Według propozycji przekazanej mu przez Polonię kanadyjską mandaty mogłyby zostać rozdzielone między kontynenty i państwa w jednomandatowych okręgach wyborczych.
Jak podkreśla autor interpelacji, projekt nie zawiera szczegółowych rozwiązań, ale pokazuje kierunek zmian, które są możliwe do przeprowadzenia, jeśli będzie szeroka wola polityczna większego upodmiotowienia Polonii.
Resort spraw zagranicznych pracuje właśnie nad odpowiedzią na jego interpelację.
– W sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą w przyszłym roku będziemy pracować nad nowelizacją ustawy o Karcie Polaka oraz ustawy – Kodeks wyborczy w zakresie wyboru parlamentarzystów poza granicami kraju – mówi DGP Artur Górski.
– PiS ogólnie popiera zmianę idącą w tym kierunku, bo jest to zwiększenie aktywności obywatelskiej i praw politycznych naszych rodaków oraz ich większe upodmiotowienie – dodaje.
Za i przeciw
Na propozycje partii rządzącej sceptycznie zapatrują się jednak eksperci.
– To pomysł kłopotliwy, kosztowny i trudny do wykonania. Ze względu na różnice czasowe zdalne uczestniczenie w obradach Senatu byłoby trudne do zrealizowania. Nie wspominając o uczestnictwie realnym i np. kosztach dojazdu. Ponadto przedstawiciele Polonii nie są jednak dobrze zaznajomieni z problemami, z którymi borykamy się w kraju – mówi prof. dr hab. Marek Chmaj, konstytucjonalista.
Według niego lepszym rozwiązaniem byłoby zagwarantowanie miejsca w Senacie z urzędu byłym prezydentom RP, bez konieczności ich udziału w wyborach.
– Senatorowie Polonii musieliby przyjeżdżać na posiedzenia na własny koszt. Darmowa komunikacja byłaby, tak jak teraz, jedynie na terenie Polski. Dlatego kandydaci na te stanowiska muszą być majętni, a pełnienie tej funkcji powinni traktować jako służbę publiczną, a nie chęć dorobienia – wyjaśnia Artur Górski.
Jego zdaniem ewentualna absencja senatorów na posiedzeniu nie spowodowałaby paraliżu Senatu. – Nam bardziej zależy na tym, aby te osoby reprezentowały nasz kraj za granicą – dodaje Górski.
– Wydaje mi się, że w tej propozycji minusów jest więcej niż plusów. Jeśli to jest postulat Polonii, trzeba jednak do tego odnieść się z odpowiednim respektem – zauważa dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. – Niemniej udział takich osób w procesie tworzenia prawa może zaowocować realnym zmniejszeniem liczby senatorów i odbywać się kosztem spraw krajowych – kończy.
Polityczna kalkulacja
– Nie bardzo sobie to wyobrażam. Wydaje mi się, że PiS forsuje taką zmianę, bo cieszy się dużym poparciem wśród Polonii i dokonuje tu kalkulacji politycznych. Przecież Polonia wypływa na wybór senatora w Warszawie. Można bardziej zastanawiać się nad zwiększeniem liczby senatorów, bo w większości krajów jest to proporcja dwa do jednego w porównaniu do parlamentu, ale nie wysyłaniem 10 za granicę – przekonuje Piotr Zientarski, senator PO.
Według niego lepszym rozwiązaniem jest zwiększenie roli Senatu w opiece nad Polonią. – Można nawet to zapisać w konstytucji. To byłoby korzystniejsze od wprowadzania senatorów, którzy mieliby trudności w faktycznym realizowaniu swoich obowiązków – dodaje Zientarski.