Kolejny raz potwierdza się stare porzekadło, zgodnie z którym gdy rząd mówi, że da – to mówi, a gdy mówi, że zabierze – to zabierze. Tym razem w tym przekonaniu utwierdził mnie (nie pierwszy raz zresztą) resort finansów, odpowiedzialny za reformę janosikowego.
Kolejny raz potwierdza się stare porzekadło, zgodnie z którym gdy rząd mówi, że da – to mówi, a gdy mówi, że zabierze – to zabierze. Tym razem w tym przekonaniu utwierdził mnie (nie pierwszy raz zresztą) resort finansów, odpowiedzialny za reformę janosikowego.
Właśnie do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy, którego celem jest przedłużenie o rok (tzn. do końca 2016 r.) tymczasowego systemu korekcyjno-wyrównawczego dla województw. A więc jest tak, jak wielokrotnie przewidywaliśmy na łamach naszej gazety. Pomimo szumnych zapowiedzi resortu dotyczących planowanej reformy janosikowego, skończy się na przedłużeniu protezy legislacyjnej, zakładającej pożyczkę ponad 200 mln zł dla Mazowsza.
Taki scenariusz od dawna wisiał w powietrzu. Pewny stał się w momencie, gdy minister finansów po wielu miesiącach prac w zaciszu gabinetów zamiast przynajmniej założeń do ustawy przedstawił... slajdy z prezentacji multimedialnej. Plik, któremu nie można nawet nadać biegu legislacyjnego. A w nim zbiór pobożnych życzeń, bez wskazania realnych skutków finansowych i koncepcja, która nijak się ma do wcześniej wypracowanego przez zespół roboczy przy Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji pomysłu na lokalny PIT.
Pamiętam, jak jeszcze w czerwcu pytałem Ministerstwo Finansów, czy jest jakiś plan B na wypadek, gdyby reformy nie udało się przyjąć w tej kadencji. Resort w odpowiedzi twierdził, że optymalnym rozwiązaniem jest wprowadzenie nowych przepisów jeszcze w obecnej kadencji parlamentu. I że nad tym pracuje. Zastanawiam się tylko, po co ministerstwo gra ze wszystkimi w głupiego Jasia, zamiast otwarcie przyznać, że nie jest w stanie tego zrobić (mimo czasu, jaki miało i propozycji zmian, jakie płynęły zarówno od Mazowsza, jak i od obywateli). Bo przecież to pozorowanie reformy ani dobrze nie wychodzi urzędnikom ze Świętokrzyskiej, ani im nie służy. Ale to kwestia mentalności. Kilka tygodni temu miałem okazję rozmawiać z byłym pracownikiem resortu finansów. Ponoć w ministerstwie mówi się, że wszelkie projekty, które są gotowe, ale z różnych powodów jakoś nie mogą ujrzeć światła dziennego, trafiają „do żółwia”. I może właśnie takiego „żółwia” miał na myśli minister Szczurek, mówiąc o reformie janosikowego, że „lepiej zrobić to dobrze niż szybko”. A może wcale?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama