Cudzoziemcy mieli nie stać w kolejkach, tylko wygenerować dokumenty online i konkretnego dnia spotkać się z urzędnikiem. W rzeczywistości najpierw muszą opłacić pośrednika.

Dokumenty dla Ukraińców - pośrednicy nie mają problemu

Zadaniem systemu inPOL, który działa przy Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie, jest umożliwienie zapisania się do złożenia wniosku w urzędzie oraz śledzenia statusu dokumentów pobytowych, w tym decyzji administracyjnej i karty pobytu. I choć sam WUM przekonuje, że to realna opcja, nasi rozmówcy ucinają: nie sposób znaleźć terminu. Problemu nie mają za to pośrednicy.
Kim są? To zarówno podmioty zarejestrowane w KRS jako prowadzące działalność z zakresu zatrudnienia, zarządzania stronami www, jak i pojedyncze osoby. Przeważają Ukraińcy, ale Polacy też są. – Nasza usługa kosztuje 200 zł – mówi Mykola. Procedura jest taka, że cudzoziemiec zakłada profil, następnie przekazuje login i hasło pośrednikowi. Ten, mając dostęp do konta, szybko ustala datę wizyty w urzędzie. Od Mykoli słyszymy, że termin jest na marzec.
Piotr (kolejny pośrednik) podaje nam termin już na przyszły tydzień. Kwota jest nieco wyższa, bo to na cito. Jak to możliwe? – Powiedzmy, że mam grupę awatarów, którzy mi pomagają z pomocą wyszukiwarek – opisuje. Zachęca, by przejrzeć media społecznościowe, gdzie na dowód swojej skuteczności wrzuca zrzuty ekranu ze stron potwierdzających urzędowe terminy w inPOL.

System inPOL się popsuł

Michał Wysłocki, ekspert BCC ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców, właściciel Wysłocki Immigration Law Services, firmy doradczej obsługującej pracodawców powierzających pracę obcokrajowcom, potwierdza problem z rezerwacją przez system inPOL. – Jeszcze kilka tygodni temu przy dozie szczęścia można było uzyskać termin na około miesiąc naprzód. Było to jednak polowanie i wymagało poświęcenia czasu – opisuje. Dziś to prawie nierealne. – System inPOL nie jest nowy. Po jego uruchomieniu w miarę skutecznie funkcjonował – podkreśla.
A to oznacza, że „popsuł się” na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Mecenas Wysłocki ma świadomość istnienia pośredników, którzy oferują miejsce w kolejce za kasę. – Musi jednak wybrzmieć, jak dużym ryzykiem jest zaufanie takim ludziom i firmom, których metody opierają się na obchodzeniu urzędowych zabezpieczeń. Ich klient otrzymuje potwierdzenie rezerwacji, jednak nie jest sztuką je podrobić – ostrzega prawnik.

Turystyka wnioskowa

Nasi rozmówcy przekonują, że efektem obecnej sytuacji jest turystyka wnioskowa. Cudzoziemcy przeprowadzają się do innego województwa w poszukiwaniu takiego, gdzie łatwiej o urzędowy termin spotkania. Tym bardziej że każde województwo przyjęło inną strategię działania. – Dziś na mapie kraju pozytywnie wyróżnia się Małopolska. Tu nie ma systemu online rezerwacji wizyt, ale wnioskuje się o nie e-mailowo. Urząd odpowiada, podając datę spotkania. Zwykle to około dwa miesiące. Długo? Lepszy taki termin niż jego brak w Warszawie – ucina mec. Wysłocki. Jak słyszymy, takie terminy w Krakowie wynikają z tego, że urząd pozyskuje środki z Funduszy Europejskich (FAMI) i przeznacza je na obsługę cudzoziemców.
W przypadku Mazowsza prawnicy radzą wprost, by omijać inPOL i składać wnioski pocztą tradycyjną, co wydłuża postępowanie, ale data stempla pocztowego oznacza formalne złożenie wniosku pobytowego. Po kilku miesiącach urząd powinien wezwać cudzoziemca na wizytę, co pozwoli wszcząć postępowanie. Przypominają, że kluczowe są dwie daty, które mogą sparaliżować tutejszy system. Zgodnie z zapisami specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy od 1 kwietnia wnioski będą mogli zacząć składać ci obywatele Ukrainy, którzy znaleźli się w Polsce w wyniku działań wojennych po 24 lutego i dotąd korzystali z ochrony czasowej, a których celem dalszego pobytu w Polsce jest praca lub działalność gospodarcza.
Drugą datą jest 24 sierpnia 2023 r. Do tego czasu zgodnie z przepisami (jeszcze covidowymi) został przedłużony termin ważności pobytu w Polsce wszystkim cudzoziemcom i do tej daty mają czas na skuteczne złożenie wniosku, o ile wcześniej nie zostanie w Polsce odwołany stan zagrożenia epidemicznego. Dopełnienie formalności jest niezbędne. – Przebywanie w kraju bez ważnego tytułu pobytowego oznacza pobyt nielegalny. Podejmowana wówczas praca także jest nielegalna. To grozi zobowiązaniem cudzoziemca do opuszczenia kraju i zakazem wjazdu na co najmniej sześć miesięcy. Negatywne konsekwencje grożą też podmiotowi powierzającemu pracę takiemu cudzoziemcowi – zastrzega mec. Wysłocki.
Co na to sam WUM? „Terminy wizyt udostępniane są w Portalu Cudzoziemca inPOL automatycznie każdego dnia roboczego, w godzinach pracy urzędu, na kolejne sześć tygodni” – czytamy w nadesłanej DGP odpowiedzi. A także, że możliwość umówienia się na wizytę, w celu złożenia wniosku poprzez kalendarz internetowy, jest zależna m.in. od liczby dostępnych miejsc oraz obciążenia serwera wynikającego z liczby osób korzystających z systemu w tym samym czasie. WUM podkreśla, że w 2022 r. do wojewody mazowieckiego wpłynęło ok. 130 tys. wniosków dotyczących legalizacji pobytu cudzoziemców, w tym ok. 100 tys. o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy. A to oznacza o ponad 35 tys. wniosków więcej w porównaniu z 2021 r.

Wystarczy stworzyć odpowiedni system

Adam Haertle z Zaufanej Trzeciej Strony przekonuje, że modus operandi podmiotów sprzedających cudzoziemcom miejsca w kolejkach przypomina sposób działania amatorów unikatowych butów rzucanych na rynek w dropach, czyli limitowanych seriach dostępnych tylko w sieci. – Gdy coś jest osiągalne online i jest ograniczonym zasobem, staje się celem – mówi. Opisuje, że nie jest problemem zbudowanie sieci komputerów, których jedynym zadaniem będzie wyłapywanie wolnych miejsc.
Rzecznik wojewody mazowieckiego informuje DGP wprawdzie, że w ubiegłym roku do serwisu inPOL dodano obsługę udoskonalonego mechanizmu do potwierdzania tożsamości użytkowników opartą na Google reCaptcha v3. Rozwiązanie to umożliwia serwisom internetowym rozróżnienie między ludzkim a automatycznym dostępem do stron internetowych i usług, w tym formularzy.
– Owszem, to pozwala odróżnić człowieka od bota. Ale gdy cena za slot jest wysoka, to można zorganizować osoby, które będą klikały w odpowiednie okienka i udowadniały tym samym, że są ludźmi (tego wymaga rozwiązanie wprowadzone przez urząd). Istnieje też możliwość informatycznego obejścia, które zrobi to równie sprawnie jak człowiek – opisuje Haertle. Mówi wprost, że to rozwiązanie nie jest skuteczną zaporą przed botami. – Można też sobie wyobrazić, że grupa ludzi będzie dokonywała faktycznej rezerwacji, a następnie w określonym momencie odwoływała. Wystarczy wiedzieć, gdzie i kiedy, by wprowadzić do terminarza konkretnego człowieka.

Za mało terminów, zbyt wielu chętnych

Halyna Levytska to prawniczka, która pomaga obcokrajowcom w legalizacji pobytu w Polsce. Opisuje w rozmowie z DGP, że kilkukrotnie pisała do WUM w alarmującym tonie, że nie może od tygodni znaleźć terminu w systemie inPOL dla osób, których jest pełnomocnikiem. Przekonuje, że najwyraźniej jest za mało terminów w stosunku do liczby chętnych. Przybywa natomiast ogłoszeń o rejestracji terminów za pieniądze. – Przerażające, że ktoś robi na tym biznes – ucina.
Adam Haertle przekonuje, że walka z tego typu procederem nie jest łatwa. Co nie znaczy, że nie jest możliwa. – Jedną z opcji jest śledzenie adresów IP, z których dokonywane są często rezerwacje i ostateczna ich blokada. Ale.. trzeba liczyć się z tym, że autorzy procederu przewidzą to działanie. Co więcej, można w ten sposób zamknąć drogę osobom, które faktycznie chciały zrobić dla siebie rezerwację. Inne rozwiązanie to spowodowanie, że zwolnione terminy będą trafiały do ogólnej puli z opóźnieniem. Trzecia to otwarcie znacznie większej liczby okienek, a w efekcie kolejkowanie straci rację bytu – ocenia. ©℗

rozmowa

Biurokracja rodzi patologie
Agnieszka Szmajdzińska
naczelniczka wydziału praw migrantów i mniejszości narodowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich
Czy proceder płacenia za miejsce w kolejce do urzędu w celu załatwienia dokumentów pobytowych przez obcokrajowców to nowe zjawisko?
Z perspektywy rzecznika praw obywatelskich przede wszystkim należy podkreślić, że to problem przewlekłości postępowań legalizacyjnych nie jest nowym zjawiskiem. Postępowania administracyjne dotyczące pobytu cudzoziemców w Polsce nie trzymają się ustawowych terminów. Sprawy, które trafiają do RPO, dotyczą nierozpatrzonych decyzji pobytowych, gdy wnioski składane były jeszcze w roku 2019 czy 2020. I chodzi o wszystkie formy zezwoleń na pobyt, zarówno na pobyt czasowy, pobyt stały, jak i pobyt rezydenta długoterminowego UE. Osoby, które się do nas zgłaszają, alarmują, że nie doszło nawet do pierwszych czynności, czyli złożenia odcisków palców. Nie mają też kontaktu z osobą, która formalnie prowadzi ich sprawę.
Z drugiej strony mamy sytuację, gdy za 200–500 zł można u pośrednika kupić termin w kalendarzu systemu inPOL i w ten sposób przez internet umówić spotkanie w urzędzie nawet na przyszły tydzień.
Znów podkreślę: nie byłoby takich pośredników, gdyby nie przewlekłość. Problem pogłębił się w pandemii, że nie wspomnę o tym, co się wydarzyło po wybuchu wojny. Na mocy specustawy dotyczącej obywateli Ukrainy został wprowadzony przepis zawieszający bieg terminów na załatwianie wniosków dotyczących zezwoleń. Dodatkowo w styczniu 2023 r. weszła w życie kolejna nowelizacja, która wydłużyła ten czas do 24 sierpnia 2023 r. Wcześniej urzędy miały do 60 dni na rozpatrzenie wniosku o pobyt czasowy oraz do sześciu miesięcy na rozpatrzenie wniosku o pobyt stały. Zawieszenie biegu terminów jest kluczowe, bo do tej pory przy bezczynności organu lub przewlekłości zainteresowany mógł złożyć ponaglenie, a gdy to nie przyniosło efektu – wnieść do sądu skargę na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania. Sąd w takim postępowaniu może zasądzić sumę pieniężną na rzecz skarżących za niewydanie rozstrzygnięć w terminach określonych przepisami prawa. Teraz to niemożliwe.
Kto jest winny temu stanowi rzeczy, tj. kolejkom, przewlekłości?
Problemu nie rozwiążą takie rozwiązania prawne jak wcześniej wskazane. Z całą pewnością należałoby poprawić organizację pracy – dofinansować urzędy wojewódzkie, zwłaszcza wydziały zajmujące się sprawami cudzoziemców oraz Urząd ds. Cudzoziemców. Z naszych obserwacji wynika, że pojawiają się tam braki kadrowe, jest duża rotacja pracowników. A wniosków przybywa.
W którym urzędzie sytuacja jest najtrudniejsza?
Wnioski są składane zgodnie z miejscem pobytu cudzoziemca. Do Biura RPO wpływają najczęściej skargi dotyczące Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie rozpatrywane są jeszcze sprawy z 2019 r.
Ktoś powie: nie chcesz rejestrować się przez internet, nie chcesz płacić za miejsce w kolejce, wyślij dokumenty pocztą.
Owszem, jest taka opcja, ale tu trzeba nastawić się na to, że procedura będzie szczególnie długotrwała. Gdy pismo trafi do celu, urzędnik zwykle wzywa daną osobę do uzupełnienia braków formalnych, przedstawienia do wglądu innych dokumentów, jak np. paszport, a wszystko to zajmuje kolejne tygodnie.
Co w tej sprawie robił RPO?
Problem przewlekłego prowadzenia postępowań legalizacyjnych był przedmiotem licznych interwencji rzecznika podejmowanych w aspekcie generalnym. Rzecznik występował w tej sprawie zarówno do wojewody dolnośląskiego, jak i do ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz prezesa Rady Ministrów. Ostatnio, także przy opiniowaniu wspomnianej nowelizacji specustawy, rzecznik wskazywał na konsekwencje zawieszenia biegu terminów. W odpowiedzi słyszał, że są wprowadzane zmiany, których skutkiem ma być poprawa sytuacji. Na razie jednak efektu nie widać. ©℗
RozmawiałaPaulina Nowosielska