Komisja Praw Człowieka i Równego Traktowania Związku Miast Polskich chce zmiany przepisów i uwzględnienia w nich żeńskich nazw stanowisk pracy. Interweniuje w tej sprawie u posłanek.

Mowa o ustawie z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (Dz.U. z 2022 r. poz. 530) oraz rozporządzeniu Rady Ministrów z 25 października 2021 r. w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych (Dz.U. z 2021 r. poz. 1960). Nie przewidują one bowiem żeńskich form nazw stanowisk o charakterze zarządczym – w rozporządzeniu, które określa wykaz 494 stanowisk, tylko 19 z nich ma formę żeńską. Problem w tym, że wszystkie dotyczą realizacji zadań pomocniczych czy też obsługi, np. stanowisk sekretarki, telefonistki, praczki, szwaczki, recepcjonistki, pielęgniarki czy położnej. W pozostałym zakresie, a więc np. w przypadku prezydenta, burmistrza, marszałka, członka zarządu, skarbnika, kierownika czy dyrektora, funkcjonują one wyłącznie w formie męskiej. Oznacza to, że kobiety pełniące te funkcje nie mogą oficjalnie tytułować się formą żeńską.
Zdaniem adwokatki Karoliny Gierdal z Kancelarii Praw Człowieka Bzdyń Gierdal jest to więcej niż znamienne. – Pokazuje, że z feminatywami nie ma problemu, gdy nie dotyczą one zawodów kojarzonych z prestiżem i władzą. Obnaża to też ukryte uprzedzenia zawarte w samym języku – argumentuje ekspertka.
Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydentka Sopotu i przewodnicząca wspomnianej komisji, potwierdza, że możliwość używania form żeńskich jest bardzo ograniczona – nie jest to np. możliwe w przypadku oficjalnej dokumentacji.
Przedstawicielki samorządu wskazują, że takie regulacje są podwójnie dyskryminujące – zarówno dla kobiet, które wykonują funkcje zarządcze, jak i dla mężczyzn, którzy chcieliby pracować na stanowiskach pomocowych czy obsługi.
– Nie podoba mi się, że dziś, nawet jeśli do sprzątania zatrudnimy pana, to na stanowisku „sprzątaczki”, bo inaczej go nazwać zgodnie z prawem nie można – podkreśla Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydentka Gdyni.
Podkreśla, że obecny stan prawny wymaga pilnej zmiany, choć optuje za wprowadzeniem możliwości, nie przymusu. – Uważam, że prawo powinno dopuszczać wybór. Nie podoba mi się, że kobiety, które mają na to ochotę, nie mogą być formalnie skarbniczkami, naczelniczkami czy prezydentkami. Jednak rozumiem, że nie każdej z nas feminatywy się podobają i nie byłabym również zadowolona z przymusu ich stosowania – wskazuje.
W rozporządzeniu, które określa wykaz 494 stanowisk, tylko 19 ma formę żeńską i wszystkie dotyczą stanowisk pomocniczych i obsługi
Z kolei mec. Gierdal podkreśla, że prawo zawsze zmienia się wolniej niż opinia społeczna, choć powinno starać się odpowiadać na zmiany, jakie zachodzą w społeczeństwie. – Feminatywy pojawiają się coraz częściej w przestrzeni publicznej i coraz częściej kobiety chcą ich używać przy określaniu swoich zawodów czy zajmowanych stanowisk. Ja sama mówię o sobie jako o adwokatce, co do niedawna wywoływało kontrowersje w środowisku prawniczym – podkreśla.
Apel w tej sprawie został skierowany do wszystkich kobiet zasiadających w ławach sejmowych. – Mam nadzieję, że posłanki podejmą wreszcie ten zadawniony temat – kończy Katarzyna Gruszecka-Spychała.