W instytucjach kontrolnych – od regionalnych izb obrachunkowych, przez kuratoria i urzędy skarbowe, aż do NFZ – brakuje pracowników. Odchodzą z powodu niskich zarobków i wysokich wymagań. Eksperci ostrzegają: efektem będą niewystarczające kontrole
W instytucjach kontrolnych – od regionalnych izb obrachunkowych, przez kuratoria i urzędy skarbowe, aż do NFZ – brakuje pracowników. Odchodzą z powodu niskich zarobków i wysokich wymagań. Eksperci ostrzegają: efektem będą niewystarczające kontrole
Najtrudniejsza sytuacja jest w 16 regionalnych izbach obrachunkowych (RIO). Tylko w Warszawie jest 40 wakatów na stanowiskach inspektorów. - Specjaliści odchodzą, a na ogłaszane konkursy często nie zgłasza się żaden kandydat. Potrzebne są nam osoby, które znają się m.in. na finansowaniu samorządów terytorialnych, a to nie jest powszechna wiedza - potwierdza Luiza Budner-Iwanicka, zastępca przewodniczącego Krajowej Rady Regionalnych Izb Obrachunkowych i prezes RIO w Gdańsku.
Zapewnia, że mimo wakatów planowe kontrole są prowadzone na tym samym poziomie. - Staramy się, by w każdym zespole kontrolnym zawsze był jeden doświadczony pracownik - dodaje Pracownicy RIO nie są tak optymistyczni.
- Inspektorem nie może być człowiek z łapanki. To musi być ktoś, kto będzie partnerem do rozmowy dla pracowników jednostki kontrolowanej, sytuacją idealną jest, gdy ma większą od nich wiedzę. Poza tym musimy być wszechstronni, znać dobrze zasady rachunkowości, udzielania dotacji i zamówień, naliczania wynagrodzeń. Pracownicy jednostek kontrolowanych zajmują się tymczasem zwykle tylko jedną dziedziną. To sprawia, że ludzie odchodzą, bo widzą rozdźwięk między swoimi umiejętnościami a rażąco niskimi wynagrodzeniami - mówi nam jeden z urzędników RIO.
Nasz rozmówca zastanawia się nawet, czy rządzącym - zarówno tym ze szczebla centralnego, jak i z samorządów - nie chodzi właśnie o to, aby kontrola funkcjonowała tylko teoretycznie.
- Jaka jest ranga protokołu, z którego wynika, że nie stwierdzono nieprawidłowości, jeśli to brak kompetencji inspektora sprawił, że nie zakwestionował on oczywistych nieprawidłowości - pyta retorycznie.
- Jeśli się nie zaradzi tej sytuacji, RIO staną się taką samą atrapą, jaką jest dziś służba cywilna - komentuje prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wskazuje, że wszystkim powinno zależeć na rzetelnej kontroli zakończonej wydaniem określonych zaleceń, a nie zwykłym odnotowaniem, że była przeprowadzona. - Ważna jest przecież nie liczba weryfikacji funkcjonowania określonych instytucji, ale przede wszystkim jakość czynności kontrolnych - podkreśla prof. Płażek.
Na problem fluktuacji kadr w wydziałach kontroli RIO zwracała w tym roku uwagę Najwyższa Izba Kontroli. Wskazywała, że może to mieć wpływ na jakość wykonywanych zadań. Na przykład w RIO w Kielcach w ciągu trzech lat zwolniło się 11 z 22 pracowników wydziału kontroli, w bydgoskim RIO 13 z 32, a w łódzkim 11 z 36. Taka sytuacja spowodowała zmniejszenie liczby kontroli gospodarki finansowej samorządów, które są w zasadzie jedynym pewnym źródłem weryfikacji informacji i sprawozdań przedkładanych przez te jednostki. Niepowstrzymanie tej tendencji może zagrozić wykonywaniu ustawowych zadań RIO - przestrzegała NIK.
Z informacji DGP wynika, że naczelnicy wydziałów kontroli gospodarki finansowej wszystkich 16 RIO skierowali za pośrednictwem Krajowej Rady Regionalnych Izb Obrachunkowych pismo do Mariusza Kamińskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji, z wnioskiem o podjęcie zdecydowanych działań w celu podwyższenia wynagrodzeń inspektorów kontroli zatrudnionych w tych urzędach. Podkreślają, że sytuacja w RIO jest katastrofalna. Zaznaczają, że kryzys potęgują wzrost cen paliw i utrzymanie kilometrówki na dotychczasowym poziomie, ponieważ inspektorzy korzystają z własnych pojazdów w celach podróży służbowych.
Mirosław Legutko, przewodniczący Krajowej Rady RIO, pod koniec października ma się spotkać z przedstawicielami resortu administracji. Tematem rozmów ma być zwiększenie nakładów na wynagrodzenia.
Na system kontroli i słabe pensje narzekają też urzędnicy innych instytucji. - W 2019 r. dokonano zamachu na wydziały kontroli, które w starym systemie Narodowego Funduszu Zdrowia funkcjonowały bardzo dobrze. Scentralizowano wszystkie wydziały kontroli i zdecydowano, że czynności sprawdzające będą przeprowadzać nie dyrektorzy wydziałów, lecz centrala - na dodatek w trybie administracyjnym i z dwutygodniowym uprzedzeniem. Zapewniano, że zwiększy się efektywność, bo zajmie się tym 500 kontrolerów po zdanym egzaminie. Tymczasem kończy się 2022 r. i mamy raptem 100 kontrolerów - opowiada urzędniczka z 20-letnim stażem kontrolera w NFZ.
Trudna sytuacja w wydziałach kontrolnych jest też w urzędach skarbowych. - Podwyżki są śmieszne, a wymagania coraz wyższe. Dawniej każdy urząd skarbowy miał jednego lub dwóch radców prawnych, dziś jeden przypada na trzy urzędy skarbowe. Tymczasem podczas kontroli urzędnik skarbowy po drugiej stronie często ma wysokiej klasy specjalistów. Dlatego każdy, kto osiąga wiek emerytalny, odchodzi z przyjemnością, a młodzi nie chcą się wiązać ze skarbówką - mówi Tomasz Ludwiński, przewodniczący NSZZ „Solidarność” pracowników skarbówki.
Podobna sytuacja jest w kuratoriach. Brakuje wizytatorów, bo doświadczeni odchodzą z powodu niskich zarobków. W bydgoskim kuratorium zrezygnowało z pracy 10 osób. Średnie wynagrodzenie wynosi tam nieco ponad 4 tys. zł brutto. Z białostockiego kuratorium w ubiegłym roku odeszło 12 pracowników, z lubelskiego kuratorium - 10 osób.
- Jeśli szefowie urzędów nie będą zabiegać o godne wynagrodzenia dla tej grupy osób, to wydziały kontroli będą tylko z nazwy i nic nie będą mieć wspólnego z nałożonymi na nie zadaniami - podkreśla Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama