W szkołach powinno się zamknąć gabinety pedagogów i psychologów – po to, aby byli aktywni wśród uczniów, nauczycieli i rodziców. Profilaktyka zaburzeń psychicznych musi być prowadzona tam, gdzie bardzo często jest ich źródło – przekonują eksperci.
W szkołach powinno się zamknąć gabinety pedagogów i psychologów – po to, aby byli aktywni wśród uczniów, nauczycieli i rodziców. Profilaktyka zaburzeń psychicznych musi być prowadzona tam, gdzie bardzo często jest ich źródło – przekonują eksperci.
Zgodnie z wdrażaną reformą system psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej ma być trzypoziomowy. I poziom - poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne - udziela najbardziej podstawowych świadczeń w środowisku pacjenta, jest więc najliczniejszy (w tych ośrodkach pracują terapeuci i psycholodzy, nie ma lekarzy), II poziom - centra zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży - zajmuje się nieco bardziej skomplikowanymi przypadkami (tu wkracza lekarz), a III jest najbardziej wyspecjalizowany (tam funkcjonują m.in. oddziały całodobowe). Pierwsze placówki I poziomu już działają, II poziom jest tworzony, a III powstawać ma na bazie istniejących szpitali. Ideą nowego systemu jest praca w środowisku pacjenta, więc ważnym elementem jest szkoła. I tak, niezależnie od zmian w ochronie zdrowia, równolegle ma być wzmacniane specjalistyczne wsparcie w placówkach oświatowych. Już od września zwiększy się zatrudnienie m.in. logopedów, pedagogów specjalnych i psychologów (patrz ramka), choć resort edukacji zdaje sobie sprawę, że ze znalezieniem chętnych do pracy, zwłaszcza w tych dwóch ostatnich specjalnościach, może być problem.
Sami psychiatrzy nie mają jednak wątpliwości, że wsparcie psychologa w szkole jest bardzo ważne. - Profilaktyka, ta uniwersalna, podstawowa, absolutnie w moim przekonaniu powinna być prowadzona na terenie szkół - podkreśla prof. Małgorzata Janas-Kozik, pełnomocniczka ministra zdrowia ds. reformy psychiatrii dzieci i młodzieży.
Minimalny wymiar zatrudnienia nauczycieli specjalistów - pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów oraz terapeutów pedagogicznych - w szkołach i przedszkolach (publicznych i niepublicznych) uregulowała ustawa z 12 maja 2022 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. 2022 poz. 116).
Liczba etatów specjalistów będzie uzależniona od liczby dzieci lub uczniów w danej placówce. Wprowadzenie standardów podzielono na dwa etapy:
■ w etapie I - od 1 września 2022 r. do 31 sierpnia 2024 r. - będą obowiązywały niższe, przejściowe wartości;
■ w etapie II - od 1 września 2024 r. - zostanie wprowadzony docelowy wymiar zatrudnienia.
I tak, przykładowo, od września br. szkoła licząca od 51 do 100 uczniów będzie musiała zapewnić co najmniej jeden specjalistyczny etat. Dwa lata później - już półtora etatu.
W tym roku na ten cel przeznaczono 520 mln zł.
- Dzieci dzisiaj mają bardzo wiele sytuacji trudnych, stresujących, pandemia nam to bardzo unaoczniła, pojawiły się nowe fobie, jak lęk związany z brakiem smartfona, wykluczeniem cyfrowym, co objawia się np. nerwowym wyciąganiem telefonu w każdym miejscu i sprawdzaniem, czy on jest i działa. To są nowe wyzwania, na które psychiatria musi odpowiedzieć - wskazuje prof. Janusz Heitzman, pełnomocnik ministra zdrowia ds. psychiatrii sądowej. Jego zdaniem jednak będzie to wymagać nie tylko wsparcia terapeutycznego czy psychologicznego, lecz także tego środowiskowego - w domu i szkole. - Potrzebna jest profilaktyka, dzięki której rodzic będzie wiedział, jak radzić sobie z takimi sytuacjami, nauczyciel będzie wiedział, że nie trzeba dziecka wysyłać od razu do psychiatry, ponieważ będzie umiał rozwiązywać sytuacje konfliktowe w komunikacji rówieśniczej, będzie wiedział, jak sobie radzić z hejtem i wykluczeniem - przekonuje ekspert. - Nie chodzi o to, by dziecko dowiedziało się, że jest słabe psychicznie i wszyscy chcą mu pomóc, tylko by bez zwłoki wspólnie poszukać w nim tego, co może je wzmocnić, znaleźć w nim siłę, by poradziło sobie z przeciwnościami - dodaje.
Prof. Janas-Kozik podkreśla, że przeważająca większość dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi nie wymaga w ogóle konsultacji lekarza psychiatry. Dlatego w zreformowanym systemie na I poziomie go nie ma, są natomiast psycholog, psychoterapeuta, terapeuta. - Zrobiliśmy z resortem zdrowia i NFZ analizy, które pokazały, że w okresie dwóch ostatnich lat z poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży, czyli tych, które nadal działają na podstawie starego systemu, skorzystało 65 tys. dzieci i młodzieży, a z poradni I poziomu, które są nowymi jednostkami - już 154 tys. Zastanówmy się więc, co by się działo, gdyby I poziomu nie było - wskazuje. Podkreśla jednak przy tym, że same poradnie nie są wystarczające - muszą być bardzo dobrze skoordynowane z jednostkami na II i III poziomie, ale konieczna jest także psychoedukacja i dla pacjentów, i ich rodziców, a także praca w środowisku. - W obrębie I poziomu bardzo mocno stawiamy na ścisłą współpracę ze szkołą, ale również z pomocą społeczną i sądownictwem - zaznacza prof. Janas-Kozik.
Prof. Heitzman zwraca jednak uwagę, że ok. 50 proc. szkół w Polsce nie ma psychologów ani pedagogów. - Kiedyś, mówiąc o tym problemie, zasugerowałem, że powinno się zamknąć w szkołach gabinety, żeby ci specjaliści z nich wyszli i byli aktywni na ich terenie - w pokojach nauczycielskich, na korytarzach, wspólnie z uczniami i nauczycielami spędzali czas, by nie odgradzali się od uczniów zamkniętymi drzwiami gabinetów, a bardziej aktywnie identyfikowali trudności i zagrożenia tam, gdzie one powstają - wskazuje. - Sam problem nie zapuka do drzwi gabinetu pedagoga, częściej policjant z informacją, że dziecku coś się stało - konkluduje ekspert.
Rozmowa była częścią debaty zorganizowanej w ramach cyklu „Zdrowie Polaków”
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama