Samorządy, szpitale, ministerstwa i inne urzędy zyskają kilka miesięcy, by przygotować się do przesyłania umów do centralnego rejestru. Zdaniem ekspertów to za mało, apelują o kolejne zmiany

Jednostki sektora finansów publicznych będą miały więcej czasu na wprowadzenie danych do centralnego rejestru umów (patrz: infografika). W przypadku samorządów termin ten zostanie przesunięty z 1 lipca br. na 1 stycznia 2023 r. Taka poprawka została wprowadzona do nowelizacji, która ma naprawić Polski Ład - już pracuje nad nią Senat (ustawa z 12 maja 2022 r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz niektórych innych ustaw). Ponadto zgodnie z procedowaną nowelą wzrośnie wartość umów, które mają trafić do rejestru - z 500 zł do 5 tys. zł bez podatku od towarów i usług.
To dobra informacja dla samorządowców. - Baliśmy się, że w lipcu utoniemy w biurokracji. W przypadku miast przecież chodziłoby o tysiące umów. Teraz zyskamy więcej czasu na przygotowania oraz zmniejszy się zakres umów objętych rejestrem z uwagi na podniesienie tej kwoty - komentuje Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP. Dodaje, że planowane zmiany to krok w dobrym kierunku, jednak wciąż eksperci mają wiele zastrzeżeń.
Więcej pytań niż odpowiedzi
O obawach otwarcie mówią przedstawiciele szpitali. W ich ocenie centralny rejestr umów, nawet w znowelizowanej wersji, uderzy również w placówki udzielające świadczeń w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia. Jak wskazuje Władysław Perchaluk, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, nawet odroczenie w czasie obowiązku o osiem miesięcy niewiele zmieni. - W dalszym ciągu są to duże liczby dokumentów, które trzeba będzie umieścić w systemie. Mamy wątpliwości, czy z pomocą kadry administracyjnej, którą posiadamy, będziemy w stanie podołać temu obowiązkowi. A na utworzenie nowych stanowisk obecnie po prostu nie mamy pieniędzy - wyjaśnia.
Podkreśla, że sytuacja jest o tyle trudna, że w przeciwieństwie do pozostałych pracowników, pracownicy administracyjni szpitali, na których barkach spoczywać będzie w głównej mierze wykonanie obowiązku, są konsekwentnie pomijani przy kolejnych podwyżkach w ochronie zdrowia.
Eksperci apelują o stworzenie konkretnego katalogu umów, które mają znaleźć się w rejestrze
Władysław Perchaluk ocenia, że podniesienie do 5 tys. zł limitu wartości, powyżej którego umowa musi być publikowana, to słuszna decyzja, jednak w ogólnym rozrachunku niewiele zmieni. Również dlatego, że w przypadku niektórych kontraktów wątpliwości dotyczą nawet tego, jak ową wartość umowy obliczać (np. tych, w których po prostu ustala się stawkę godzinową za wykonywanie danej usługi).
Na tym nie koniec zastrzeżeń. Eksperci apelują o stworzenie konkretnego katalogu umów, które mają znaleźć się w rejestrze. Co prawda już teraz przepisy określają pewne wyłączenia, ale nadal jest wiele znaków zapytania.
- Liczymy, że przez pół roku uda się Ministerstwu Finansów jeszcze wypracować taki katalog. Rozumiem walkę z praniem pieniędzy, ale nie każda umowa powinna być objęta wymogiem publikacji, bo to wywoła niepotrzebny chaos. Będziemy zabiegać o kolejne modyfikacje - zapowiada Leszek Świętalski.
Szczególnie że zarówno obecne, jak i proponowane w nowelizacji Polskiego Ładu przepisy są mało precyzyjne. Przykład? Zgodnie z przyjętą poprawką centralnym rejestrem będą objęte „umowy, których wartość przedmiotu przekracza 5 tys. zł bez podatku od towarów i usług” - to może wskazywać, że znajdą się w nim tylko kontrakty objęte VAT, a nie np. umowy pracownicze, których on nie dotyczy. Jednak nie ma pewności, jaka jest wykładania MF w tym zakresie.
Aleksandra Powierża, radca prawny z Kancelarii Prawa Medycznego - Prawnik Lekarza, podkreśla, że kwestia publikacji treści umów pracowniczych i cywilnych (kontraktów) jest wątpliwa. - W tym kontekście duże zastrzeżenia budzi prawo do prywatności, którego poszanowanie jest niezwykle istotne, nawet biorąc pod uwagę realizację prawa do dostępu do informacji publicznej - uważa.
Wreszcie, jak wskazuje Władysław Perchaluk, wątpliwości pojawiają się również w związku z ochroną danych medycznych, a co za tym idzie - RODO. - Zdarza się, że udzielamy pacjentom odpłatnych świadczeń. W takim wypadku zgodnie z nowymi przepisami musielibyśmy wpisać przedmiot takiej umowy, a więc opis świadczenia medycznego (badania, procedury itp.). Co w takim przypadku z tajemnicą lekarską, pielęgniarską czy położniczą oraz prywatnością pacjenta? - zastanawia się ekspert.
W nowelizacji Polskiego Ładu wprowadzona została jeszcze jedna poprawka. Wynika z niej, że niewykonanie lub niedopuszczenie do wykonania obowiązku wprowadzenia danych do rejestru albo podanie w nim nieprawdziwych informacji będzie uznane za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. W zmian za to zniknie przepis karny, wedle którego „kto nie wykonuje lub nie dopuszcza do wykonania obowiązku prowadzenia, aktualizacji, udostępnienia lub wprowadzania danych do rejestru umów albo podaje w nim nieprawdziwe dane, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.
(Nie)potrzebny rejestr
Czy zatem pomysł z centralnym rejestrem umów może się udać? Aleksandra Powierża wskazuje, że na tym etapie trudno wyrokować. - Są liczne wątpliwości, w związku z tym nie wiadomo, które umowy będą rejestrowane i czy da to pełen obraz sytuacji. Z pewnością tworzenie i prowadzenie rejestru jest pracochłonne i przysporzy kolejnego biurokratycznego obowiązku, ale dopiero czas pokaże, czy pomimo tego obciążenia są to zmiany na lepsze - komentuje.
Zwraca również uwagę na inny problem. - Informacje zamieszczone w rejestrze dotyczą umów, które mogą podlegać udostępnianiu na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Na tym tle również powstaje pewnego rodzaju wątpliwość, ponieważ przepisy tej właśnie ustawy wciąż są przedmiotem badania zgodności z konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny - wskazuje.
Różne terminy wprowadzania do centralnego rejestru / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe