Wyłącznie akredytowane laboratoria lub posiadające odpowiedni certyfikat systemu zarządzania jakością będą mogły badać komunalne osady ściekowe. Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne będą musiały wykonywać badania częściej niż obecnie.
Wyłącznie akredytowane laboratoria lub posiadające odpowiedni certyfikat systemu zarządzania jakością będą mogły badać komunalne osady ściekowe. Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne będą musiały wykonywać badania częściej niż obecnie.
Takie rozwiązania zakłada rozporządzenie ministra klimatu i środowiska z 31 grudnia 2021 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie komunalnych osadów ściekowych (Dz.U. z 2022 r. poz. 89).
Na surowszym podejściu do kontroli komunalnych osadów ściekowych skorzystają rolnicy i środowisko. Dla spółek wodociągowych oznacza to jednak wyższe koszty zagospodarowania komunalnych osadów ściekowych, których z roku na rok przybywa, bowiem do sieci przyłączane są kolejne nieruchomości.
Początkowo zakładano, że regulacje zaczną obowiązywać już 14 dni po ogłoszeniu rozporządzenia, jednak w toku prac legislacyjnych wprowadzono korektę i główne zmiany, w tym także nowy pkt 8 w par. 2 ust. 1 określający warunki ustabilizowania komunalnych osadów ściekowych, które wejdą w życie z czteroletnim okresem vacatio legis (15 stycznia 2026 r.). – Pozwoli to przedsiębiorstwom przygotować się do zmian. Zwłaszcza że gospodarkę osadową trzeba będzie przebudować. Potrzebne będą nakłady inwestycyjne. Być może będą musiały zaciągać nowe zobowiązania finansowe na przystosowanie ciągów technologicznych, miejsc magazynowania i składowania osadów. Koszty inwestycji znajdą odzwierciedlenie w cenie ścieków – mówi Dariusz Gusta, prezes Zakładu Wodociągów, Kanalizacji i Usług Komunalnych w Świebodzinie.
Podkreśla, że także częstotliwość badań osadów ściekowych przełoży się na opłaty. – Rozporządzenie usystematyzuje jakość badań laboratoryjnych. Trzeba jednak zaznaczyć, że dostępność do laboratoriów, które mają certyfikaty w tym zakresie, jest mała, a to też wpłynie na koszty – dodaje.
Restrykcyjne podejście ma wyeliminować występujące, zdaniem GIOŚ, nieprawidłowości, m.in. dotyczące nierzetelności w badaniu zawartości w osadach żywych jaj pasożytów.
Rolnicy wykorzystują komunalne osady ściekowe jako nawóz. Jeśli nie trafią na pole rolnika lub do kompostowni, znajdą się na składowisku lub w piecu spalarni. Eksperci podkreślają, że rolnicze zagospodarowanie zawsze było najtańsze. Jest tak i teraz, mimo że w ostatnich latach podrożało nawet o kilkaset procent. Jeszcze kilka lat temu części przedsiębiorstw udawało się oddawać ten osad rolnikom za darmo. Teraz spółki muszą za to płacić. W dodatku zgodnie z prawem nie tylko osad musi zostać przebadany, lecz także grunty, na których nawóz z osadów będzie stosowany. – O wszystkim musi być uprzednio poinformowany WIOŚ. Przepisy mówią też, że od początku do końca za stosowanie komunalnych osadów ściekowych odpowiada wytwórca, czyli oczyszczalnia ścieków. Jeśli osad spowoduje szkody, a został prawidłowo przez rolnika zastosowany, oczyszczalnia w dalszym ciągu ponosi odpowiedzialność – mówi Mateusz Karciarz z Kancelarii Radców Prawnych Jerzmanowski i Wspólnicy.
Jak wysokie koszty ponoszą obecnie przedsiębiorstwa za zagospodarowanie komunalnych osadów ściekowych? Udział procentowy w kosztach przedsiębiorstw różni się w zależności od sposobu postępowania z nimi. – Wpływa tu wiele czynników, chociażby odległość, na jaką należy osad należy przewieźć: od niskich kwot do nawet 300–400 zł za tonę. Wiele zależy do wielkości przedsiębiorstwa. Te obsługujące duże aglomeracje posługują się technologiami spalania, suszenia i wstępnego przetwarzania. Niektóre produkują kompost, polepszacze. Jednak nawet ich sprzedaż nie pokrywa kosztów związanych z gospodarką osadową w oczyszczalniach – mówi Dariusz Gusta.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama