Wyższe pensje dla prezydenta i samorządowców, do tego mechanizm ich waloryzacji. PiS wnosi projekt ustawy i próbuje zaszachować opozycję w sprawie podwyżek dla polityków

Poselski projekt ustawy, zgodnie z zapowiedziami Prawa i Sprawiedliwości, trafił wczoraj do Sejmu. Wszystko wskazuje na to, że ustawa znajdzie się w porządku najbliższego posiedzenia. Autorzy przewidują znaczący wzrost wynagrodzeń dla kolejnej grupy polityków, także lokalnych. Przepis na podwyżki jest prosty: zwiększenie mnożników kwoty bazowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Według ustawy budżetowej na 2021 r. wynosi ona 1789,42 zł.
I tak w przypadku prezydenta dotychczasowe wynagrodzenie zasadnicze wynosi siedmiokrotność kwoty bazowej, a dodatek funkcyjny to jej trzykrotność, co łącznie daje kwotę 17,9 tys. zł, a wraz z dodatkiem za wysługę lat rośnie do 20,4 tys. zł. Projekt ustawy przewiduje, że wynagrodzenie zasadnicze wyniesie 9,8-krotność kwoty bazowej, a dodatek funkcyjny uzyska mnożnik 4,2. To oznacza, że obecny prezydent wraz z dodatkiem za wysługę lat ma zarabiać 27,5 tys. zł, czyli o jedną trzecią więcej. Co ciekawe, w projekcie nie przewidziano wynagrodzenia dla pierwszej damy, choć o zasadności tego rozwiązania toczyła się wcześniej duża dyskusja.
Na podwyżki mogą też liczyć samorządowcy. W przypadku radnych gminnych, powiatowych i wojewódzkich mnożnik kwoty bazowej wzrośnie z 1,5 do 2,4, czyli z 2684 zł do 4294 zł. Z kolei w przypadku wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, starostów i marszałków województw mnożnik wzrośnie z 7 do 11,2. Dzięki temu prezydent miasta zamiast dzisiejszych maksymalnie 12,5 tys. zł będzie mógł liczyć na zarobki na poziomie ok. 20 tys. zł. W przypadku wójtów, burmistrzów i prezydentów jest to tylko możliwość podwyżek, a nie ich zadekretowanie, bo o konkretnych kwotach decydują lokalne rady.
– Gdyby podwyżki dla samorządowców były w pakiecie z innymi korzyściami, stanowiłoby to wisienkę na torcie. A tak mamy wisienkę na zakalcu, bo samorządom pod względem finansowym funkcjonuje się w ostatnich latach coraz trudniej – komentuje socjolog polityki Jarosław Flis.
– Nie jest też tak, że obóz władzy nagle docenił samorządowców. Wcześniej, przy okazji cięć wynagrodzeń posłów, rykoszetem także im obniżono wynagrodzenia zasadnicze o ok. 20 proc. Dlatego nie liczyłbym na wielką wdzięczność ze strony włodarzy – dodaje ekspert.
To kolejna zmiana, którą PiS szykuje w sprawie podwyżek. W zeszłym tygodniu prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie zmieniające mnożniki kwoty bazowej dla poszczególnych grup najwyższych urzędników i parlamentarzystów. W efekcie, o ile opisaną wyżej ustawę trzeba jeszcze uchwalić, to zmiana mnożników wchodzi w życie od razu, więc członkowie rządu, szefowie instytucji centralnych i parlamentarzyści natychmiast odczują zmiany. Największymi beneficjentami będą marszałkowie obu izb parlamentu; ich wynagrodzenia wzrosną o 75 proc. Pensje parlamentarzystów i podsekretarzy stanu wzrosną o 60 proc. W przypadku tych pierwszych warto pamiętać, że w poprzedniej kadencji ich pensje zostały obniżone. Zarobki większości zainteresowanych stoją w miejscu lub niewiele się zmieniły od prawie 20 lat. Pensja premiera w 2003 r. wynosiła 15,1 tys. zł, a obecnie wynosi 14,7 tys. zł. Po podwyżkach ma zaś wynieść 20,5 tys. zł. Z kolei wynagrodzenie podsekretarza stanu w 2003 r. wynosiło 8978 zł, a obecnie – 10 tys. zł. W tym czasie średnia płaca podawana przez ZUS wzrosła z 2200 zł do 5200 zł, czyli o prawie 140 proc.
PiS wyciągnął nauczkę z zeszłego roku, kiedy starał się przeforsować podwyżki jako wspólny projekt z opozycją. Po początkowym wspólnym froncie w Sejmie opozycja zmieniła zdanie, wystraszona medialną burzą, i odrzuciła ustawę w Senacie. Teraz dzięki ruchowi Andrzeja Dudy podwyżki stały się faktem dokonanym, więc dyskusja może dotyczyć jedynie ustawy, która podwyższa pensje prezydentowi, jego poprzednikom czy samorządowcom. Opozycji odpada motywacja, że uchwalając ustawę, godzą się na wzrost wynagrodzeń rządu, który chcą odsunąć od władzy.
Potencjalnym sojusznikiem w tej kwestii jest Polskie Stronnictwo Ludowe. Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski zapowiedział w niedzielę, że złoży wniosek, by projekt ustawy został opracowany na najbliższym posiedzeniu. Dla PSL to o tyle naturalny ruch, że zaplecze kadrowe tej partii to w dużej części samorządowcy. Inne ugrupowania opozycyjne zastanawiają się, co z tym fantem zrobić. Lewica nie deklaruje na razie stanowiska wobec całości ustawy, ale zamierza zgłosić poprawki zmniejszające skalę podwyżki dla prezydenta i samorządowców. Z kolei w Koalicji Obywatelskiej usłyszeliśmy, że jest przeciwna podwyżkom w takiej skali. Platforma zapowiedziała złożenie ustawy blokującej podwyżki dla polityków, która ma odwrócić skutki rozporządzenia prezydenta. Konfederacja będzie dyskutować na temat podwyżek w przyszłym tygodniu.
Potencjalnym sojusznikiem PiS w tej sferze są posłowie PSL