Gminy wydzielające teren, na którym można legalnie spuścić psa ze smyczy i zdjąć mu kaganiec, są zadowolone z efektów i planują kolejne inwestycje. Nie brakuje jednak osób, które protestują przeciwko zagospodarowaniu gruntów na parki dla czworonogów.

W Krakowie funkcjonuje sześć wybiegów dla psów. We Wrocławiu – trzy. W Warszawie – w połowie września zostanie ukończony pierwszy, lecz poza nim funkcjonują miejsca zagospodarowane na ten cel przez dzielnice.

Miasta wspierają

- Skoro wybiegi sprawdzają się wszędzie na świecie, mamy nadzieję i wierzymy w to, że w Warszawie będzie podobnie – mówi Renata Kaznowska, dyrektor warszawskiego Zarządu Terenów Publicznych.

Pierwszy wybieg dla psów powstał prawdopodobnie w 1990 roku w Nowym Jorku. Okazał się strzałem w dziesiątkę – w następnym roku w mieście powstało kilkanaście kolejnych tego typu miejsc, a obecnie można je liczyć w setkach.

W Krakowie wybiegi już się sprawdzają, o czym przekonuje Filip Szatanik z Urzędu Miasta Krakowa.

- Mieszkańcy chętnie wyprowadzają psy, aby swobodnie mogły pobiegać w wyznaczonych miejscach, dlatego też w planach są kolejne wybiegi, które będziemy realizować w przyszłych latach, w zależności od przyznanego budżetu – mówi Szatanik.

Jednocześnie Kraków nie poprzestaje na deklaracjach. Oprócz sześciu wyznaczonych miejsc, w tym roku powstaną jeszcze dwa kolejne.

Wrocław nie chce być gorszy i chce wybudować „park dla psów” na terenie Wzgórza Słowiańskiego oraz w Parku Grabiszyńskim.

- Będzie to ogrodzony teren wyposażony w kilka elementów uatrakcyjniających zabawę z psem - jak np. tunel, slalom ułożony z pni, terenowa przeszkoda do przeskakiwania. Na terenie psiego parku znajdą się także ławki dla właścicieli psów i kosze na odchody. Oczywiście psy będą mogły tam biegać bez smyczy i kagańców – informuje Małgorzata Szafran z wrocławskiego magistratu.

Miasta zaczynają rozumieć, że nie wystarczy, aby wybiegi dla psów po prostu były – powinny być odpowiednio przygotowane. Miejsca, gdzie wyznaczony został teren rzędu 50 metrów kwadratowych, nie zyskały aprobaty – psy były podenerwowane, ich właściciele narzekali, że maltańczyki miały bawić się z rottweilerami, a okoliczni mieszkańcy skarżyli się na hałas.

Niektórzy protestują

Nie wszyscy popierają jednak postulat wspierania czworonogów i ich właścicieli.

- Niech najpierw zaczną sprzątać po swoich psach, a potem się upominają o tereny dla siebie – ocenia jedna z mieszkanek warszawskiego Nowego Miasta, nieopodal którego niebawem zostanie oddany do użytku wybieg sfinansowany przez Warszawę.

Problem psich odchodów jest poważny. Szacuje się, że w samej Warszawie powstaje ich około 30 ton dziennie. Miejsce zabawy dla czworonogów kumuluje nieczystości w określonym rejonie.

- To trochę tak jak z oczyszczalnią ścieków – niby większość jest za, ale mało kto chce ją mieć przy domu – mówi urzędniczka z warszawskiej Białołęki.
Negatywnie odnoszą się nie tylko mieszkańcy, lecz również niektórzy urzędnicy.

W ramach projektów zgłoszonych do warszawskiego projektu partycypacyjnego pojawiło się kilka propozycji utworzenia wybiegów. Jeden z nich zyskał uznanie lokalnych mieszkańców. W jednym przypadku jednak w ogóle odmówiono poddania propozycji pod głosowanie – Wydział Architektury i Budownictwa Urzędu Dzielnicy Targówek stwierdził, że planowane miejsce wybiegu nie odpowiada miejscowemu planowi zagospodarowania przestrzennego, który zakłada na tym terenie usługi sportu lub rozrywki.

Działka po byłym „pegieerze”, na terenie której miał znajdować się wybieg, nadal stoi pusta. Dzielnica nie planuje utworzenia miejsca dla czworonogów w innej lokalizacji, a urząd nie chciał się wypowiedzieć w niniejszej sprawie.

Niechęci nie rozumieją posiadacze psów.

- Powstaje jeden parking za drugim i nie protestujemy – niech sobie będą, mimo że spaliny przecież najładniej nie pachną. Ale dlaczego ktoś mówi, że ma nie być wybiegów? Na tej zasadzie my możemy zacząć krzyczeć, że nie godzimy się na kolejne markety czy banki – nie ukrywają oburzenia mieszkańcy Targówka.