Samorządy już nie myślą o ich zawieszeniu do zakończenia pandemii i nie czekają na poprawę gminnych finansów. Wprowadzają za to korekty w regulaminach, np. obniżają poziom poparcia dla wniosków lub ograniczają przedsięwzięcia szkolne

Przed blisko rokiem Związek Miast Polskich apelował do rządu o czasowe wstrzymanie obywatelskiej partycypacji w budżetach jednostek samorządu terytorialnego. Tak się jednak nie stało i gminy musiały sobie z tym zadaniem poradzić. – Zawieszenie nie było możliwe, bo nie przewidywały tego, i nadal nie przewidują, przepisy ustawy o samorządzie gminnym – przypomina Mirosław Rymer, radca prawny z kancelarii Płaza Głąb. Co więcej, miasta na prawach powiatu muszą realizować budżet obywatelski obowiązkowo, a mniejsze gminy także, jeśli już się na niego zdecydowały, chyba że uchylą uchwałę, która go wprowadziła. Jednak na to raczej się nie zanosi. W wielu miejscowościach ruszyła już procedura zbierania wniosków, a gdzieniegdzie, np. w stolicy czy w Koszalinie, trwa ich ocenianie.
Częściej elektronicznie
Nie oznacza to jednak, że wszystko przebiega gładko. – Podstawowym problemem z budżetami obywatelskimi w okresie pandemii są utrudnienia związane z głosowaniem stacjonarnym, tj. w obiektach należących do gmin, powiatów czy województw – mówi dr Adrian Misiejko z kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners. Jak mówi, samorządy skupiają się na umożliwianiu głosowania zdalnego, przede wszystkim przez internet. Tu jednak pojawia się problem z dostępnością, bo osoby wykluczone cyfrowo sobie z tym nie poradzą, czyli ani projektów nie zgłoszą, ani na nie zagłosują. Chyba że samorząd zawczasu o tej grupie mieszkańców pomyśli i, jak w Katowicach, wywiesi w blokach ogłoszenia z informacją, jakie projekty zgłoszono w danej dzielnicy, albo udostępni osobom niekorzystającym z internetu punkty stacjonarne lub mobilne.
Osobną kwestią jest to, jak sprawdzać, czy ktoś nie zagłosował kilka razy. W Poznaniu pojawiła się np. propozycja, by weryfikować głosujących za pomocą kodów SMS (z możliwością zagłosowania w urzędzie miasta przez osoby nieposiadające telefonów komórkowych).
Kłopotów za to nie ma z tym, by zmniejszyć niezbędną liczbę osób, które popierają poszczególne wnioski – ponieważ przepisy na ten temat milczą, teoretycznie może być to nawet tylko jedna osoba. Oczywiście wcześniej należy dokonać stosownej zmiany w uchwale czy regulaminie budżetów obywatelskich.
A co, jeśli chodzi o konsultacje? – Ze względu na szczególne okoliczności, wywołane sytuacją pandemiczną, oraz dużą swobodę rad miast w ustalaniu treści uchwał regulujących budżet obywatelski formułę konsultacji można zmieniać – nie ma wątpliwości Lilia Czepli, prawnik z Kancelarii Mackiewicz Radcowie Prawni. – Można zorganizować dyżury telefoniczne lub zachęcić mieszkańców, aby uwagi, wnioski, propozycje zmian i projekty zgłaszali za pomocą formularzy konsultacyjnych, także drogą internetową – dodaje ekspertka.
Ograniczania trudne do wprowadzenia
Wiele miast wyznacza co roku kierunki działań, jakie chciałoby finansować z budżetów partycypacyjnych, dzieli je na pule tematyczne. W Bydgoszczy jest np. część społeczna, w Ostrowie Wielkopolskim – rewitalizacyjna, w Gorzowie Wielkopolskim – część dotyczącą terenu szkół. W Rumii samorząd zapisał w nowym regulaminie, że środki finansowe, które nie zostaną wykorzystane w puli przeznaczonej na sfinalizowanie przedsięwzięć zielonych i prospołecznych, zasilą budżet zarezerwowany na projekty inwestycyjne. Tym samym, jak twierdzi miasto, pojawi się szansa na zrealizowanie pomysłów znajdujących się pod kreską.
Jednak takie wydzielanie z ogólnej kasy na budżety obywatelskie puli na konkretne działania nie jest zgodne z prawem. Eksperci zwracają uwagę, że ustawa o samorządzie gminnym przewiduje tylko podział na środki ogólnomiejskie i dla jednostek pomocniczych. Teoretycznie więc innych wydzieleń być nie powinno; w praktyce – są powszechne. Z jednej strony chodzi o to, by projekty z danego działu w ogóle zaistniały, a z drugiej, by nie zabrały całej budżetowej kasy, jak to się w przeszłości często zdarzało przy zadaniach oświatowych (wspólnoty szkolne bardzo dobrze lobbowały za swoim interesami). W tegorocznej edycji wyraźnie jednak widać, że niektóre JST próbują to ograniczać – we wspomnianej Rumii lokalne władze postanowiły, że na terenie szkół może być realizowany tylko jeden zwycięski projekt inwestycyjny lub zielony. Jeśli dwa zwycięskie projekty będą dotyczyć tej samej placówki, to dyrektor będzie musiał wybrać przedsięwzięcie z pierwszeństwem realizacji. Zwycięska szkoła będzie też mogła wystąpić z kolejną propozycją dopiero po upływie dwóch lat. Z kolei w Gdańsku radni zakazali miejskim placówkom promocji projektów.
Coraz bardziej powszechny staje się wymóg ogólnodostępności inwestycji i projektów realizowanych w ramach budżetu obywatelskiego. Taki warunek stawiają mieszkańcom Warszawa czy Siemianowice Śląskie. W Łodzi od tego roku w stosunku do projektów inwestycyjnych, np. dotyczących budowy boisk na terenach szkół czy placów zabaw, wymaga się, by były one dostępne dla wszystkich mieszkańców minimum 30 godzin tygodniowo. W projektach miękkich (np. warsztaty, zajęcia artystyczne lub sportowe), jeśli jest ograniczona liczba miejsc, na zajęcia powinien odbyć się otwarty nabór, do którego mogą zgłosić się wszyscy mieszkańcy.
Miasta modyfikują zasady gry
Współpraca BŁ
poleca