Jak wynika ze wstępnych sprawozdań budżetowych, jednostki samorządu terytorialnego (JST) planowały zamknąć 2020 r. deficytem w kwocie przeszło 21 mld zł. Tymczasem skończyło się na nadwyżce budżetowej w wysokości 5,6 mld zł. – Biorąc pod uwagę, że poprzedni 2019 r. JST zamknęły deficytem w wysokości 1,7 mld zł, osiągnięta nadwyżka w kwocie 5,6 mld zł wydaje mi się być znacząca – ocenia wiceminister finansów Sebastian Skuza.
W porównaniu do roku 2019 widać wzrost dochodów własnych samorządów (łącznie z udziałami w PIT i CIT) o 9,6 mld zł (tj. o 7,1 proc.) oraz wzrost transferów z budżetu państwa m.in. z tytułu subwencji ogólnej o 5,3 mld zł (o 8,6 proc.) i dotacji o 10,9 mld zł (o 13,4 proc.). Odnotowano za to niewielki spadek dochodów z tytułu udziałów we wpływach z PIT (z 56,1 mld zł w 2019 r. do 54,8 mld zł w 2020 r.), który zdaniem MF został jednak zrekompensowany wzrostem pozostałych dochodów.
– Można stwierdzić, że pomimo pandemii COVID-19 sytuacja dochodowa wszystkich samorządów w 2020 r., w porównaniu do roku poprzedniego, sprzed pandemii, nie uległa drastycznemu pogorszeniu i pozostaje stabilna – diagnozuje wiceminister Skuza. – Pamiętajmy, że porównujemy czas pandemii COVID z bardzo stabilnym i dobrym inwestycyjnie rokiem 2019. Wzrost łącznych dochodów ogółem, wzrost dochodów z tytułu udziału w CIT i nadwyżka operacyjna, którą osiągnęły wszystkie JST, świadczy pozytywnie o możliwościach finansowych samorządów i mam nadzieję, że wkrótce przełoży się także na wzrost inwestycji – dodaje wiceminister.
Optymizmu MF nie podzielają jednak samorządowcy i część ekspertów. Specjalista ds. finansów komunalnych dr Aleksander Nelicki w analizie przygotowanej dla Unii Metropolii Polskich wskazuje na zróżnicowaną sytuację poszczególnych kategorii samorządów. Wynika z niej, że sytuacja miast na prawach powiatu jest gorsza niż w gminach czy powiatach. W miastach bowiem dochody własne wzrosły w stosunku do 2019 r. tylko o 1,4 proc., podczas gdy w gminach o 11,2 proc., a w powiatach o 13,1 proc. Z kolei spadek dochodów z PIT również był bardziej dotkliwy w miastach, gdzie spadły one o 3,1 proc. w porównaniu do 2-proc. spadku w gminach i 1,9-proc. w powiatach. Z kolei wpływy z CIT w miastach były niższe niż w 2019 r. (o 0,9 proc.), podczas gdy wzrosły one w gminach (o 3,5 proc.) i powiatach (o 7,3 proc.).
Doktor Nelicki wskazuje też na znacząco wyższe koszty funkcjonowania samorządów. – Przypomnijmy, że o ile płaca minimalna w 2019 r. wynosiła 2250 zł brutto, o tyle w 2020 r. wynosiła już 2600 zł brutto. W efekcie samorządy wydały w 2020 r. o 6,6 mld zł więcej (wzrost o 7,3 proc.) na wynagrodzenia i pochodne od wynagrodzeń niż w 2019 r. – przypomina ekspert. Dodaje, że dla pełnej oceny sytuacji finansowej JST należałoby uwzględnić poziom obciążenia nadwyżek operacyjnych spłatą wcześniejszych zobowiązań, a danymi za 2020 r. jeszcze nie dysponujemy.
W analizie pada też argument o „zafałszowanym wzroście dochodów własnych” JST. – W kategorii dochodów własnych praktycznie cały wzrost (9,5 z 9,6 mld zł) ulokowany jest w kategorii „pozostałe dochody”. Mieści się w nim m.in. bardzo znaczący w 2020 r. wzrost wpływów opłat za wywóz odpadów, co jest ściśle związane ze wzrostem kosztów tego zadania. Ale zasadnicza część wzrostu w kategorii „pozostałych dochodów” jest efektem mylącego zapisu księgowego – przekonuje dr Nelicki. – Resort finansów zalecił bowiem, aby w tej kategorii (a nie w kategorii „dotacje”) klasyfikować transfery z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL) – podaje autor analizy. Samorządowcy podkreślają, że środki z RFIL mają bardziej charakter dotacji niż dochodów własnych, bo są to „znaczone” pieniądze od rządu i muszą trafić na konkretny cel, tzn. (jak wskazuje rząd) „na bliskie ludziom inwestycje, m.in. budowę żłobków, przedszkoli czy drogi, a także inne niezbędne lokalnie działania”.
Samorządowcy teraz liczą, że uda się pozyskać pieniądze z unijnego funduszu odbudowy. A ten temat niebawem lekko przyspieszy. W piątek rząd ma pokazać projekt Krajowego Planu Odbudowy (KPO) – dokumentu zawierającego plany reform i inwestycji, na które Polska chce pozyskać granty z funduszu odbudowy (23,9 mld euro). Na finansowanie liczyć będą mogły projekty realizowane od 1 lutego 2020 r., choć jak mówią rządowi urzędnicy, w KPO przeważają nowe inwestycje (dopiero do zrealizowania w ramach KPO), a nie te już gotowe czy realizowane, który mogłyby liczyć na zwrot poniesionych kosztów. W ramach polskiego KPO inwestycje mają się wpisywać w pięć obszarów tematycznych: odporność i konkurencyjność gospodarki, zielona energia i zmniejszenie energochłonności, transformacja cyfrowa, dostępność ochrony zdrowia oraz zielona i inteligentna mobilność. Aby jednak fundusz odbudowy ruszył, parlamenty narodowe (w tym polski Sejm) muszą jeszcze ratyfikować nowe zasoby własne UE. Z tym rząd na razie się nie spieszy, tłumacząc, że jeszcze niewiele krajów to zrobiło. Dodatkową komplikacją jest to, że przeciwko zagłosować chcą ziobryści, co oznacza konieczność ułożenia się w tej sprawie z opozycją.