75 zł za transport osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności i 40 zł bez orzeczenia – to wstępne stawki zaproponowane przez rząd miastom powyżej 100 tys. mieszkańców. Pozostałe gminy miałyby otrzymać odpowiednio 65 zł i 30 zł. Przyjęto, że kurs do punktu szczepień w jedną stronę to 10 km.

Większość samorządowców, z którymi rozmawialiśmy, jest zadowolonych z prostego ryczałtowego rozliczenia: stawka od osoby, ale mają inne zastrzeżenia.
Krzysztof Iwaniuk, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP, uważa, że zróżnicowanie kwotowe nie ma uzasadnienia, bo na terenach wiejskich, w rozproszonej zabudowie, odległości te często są większe niż w miastach. – Niektóre gminy nie mają swojego punktu szczepień i chętnych trzeba będzie wozić do innej miejscowości – tłumaczy.
Kwestionuje także wysokość stawki, która – zwłaszcza w przypadku dowozu osoby bez orzeczenia o niepełnosprawności – nie pozwoli na pokrycie kosztów. – Na obszarach wiejskich większość mieszkańców to osoby starsze, często samotne, bez własnego środka transportu, które orzeczenia o niepełnosprawności nie mają – poskreśla.
Samorządy miejskie zaznaczają z kolei, że nie chcą „kredytować” dowozu osób. – Oczekujemy dotacji wypłaconych z wyprzedzeniem, z których następnie będziemy się rozliczać – mówi Marek Wójcik, ekspert ze Związku Miast Polskich.
Do uzgodnienia między stroną rządową i samorządowcami pozostaje kwestia ubezpieczenia kierowców i osób, które będą transportowane. W przypadku niektórych mieszkańców będzie konieczny transport sanitarny, ci z niepełnosprawnościami będą też potrzebować opiekuna, z którym dojadą na szczepienie. Do tego dochodzą koszty środków bezpieczeństwa i odkażania pojazdów. Gminy chciałaby, aby związane z tym wydatki zostały uwzględnione w rozliczeniach.
Na początku tygodnia przedstawiciele kancelarii premiera, Państwowej Straży Pożarnej (PSP) i Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP) podpisali list intencyjny w sprawie włączenia strażaków w pomoc w transporcie osób. Samorządowcy z mniejszych miejscowości sygnalizują jednak, że w OSP chętnych do pomocy może jednak nie być. Dlaczego? Bo ochotniczy strażacy mają swoje obowiązki, a pracodawcy niechętnie zwalniają ich z pracy. – Tym bardziej że program szczepień to nie jednorazowe wydarzenie, mówimy tu o wielomiesięcznej perspektywie – zaznacza Krzysztof Iwaniuk.
Do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa. Strażacy, którzy zaangażują się w pomoc, mają zostać zaszczepieni przeciwko koronawirusowi. Szczepionki mieliby otrzymać także pracownicy administracji oraz pracownicy opieki społecznej, którzy będą jeździć do punktu z mieszkańcami. Problem w tym, że i do szczepienia, i do funkcji kierowcy mało kto się pali. Samorządowcy mają też wątpliwości, czy mogą wymagać od pracowników urzędu przyjęcia szczepionki, co jest konieczne, by mogli przewozić mieszkańców.
Mniejsze gminy rozważają, czy wykorzystać do transportu autobusy szkolne. – To jednak rozwiązanie tylko na czas zamknięcia szkół – zaznaczają. Wyzwaniem dla nich będzie też znalezienie specjalistycznego samochodu do transportu osób z niepełnosprawnościami (w tym dzieci). – Jeśli nie uda się podpisać umowy z jednym z rodziców, wynajęcie kierowcy i busika przystosowanego do potrzeb osób z niepełnosprawnościami graniczy z cudem – mówi Krzysztof Iwaniuk.
Transportu nie będą potrzebować osoby z grupy zero, zakwalifikowanej do szczepień jako pierwsza, czyli m.in. pracownicy sektora ochrony zdrowia, domów opieki społecznej, miejskich ośrodków pomocy społecznej oraz personelu pomocniczego i administracyjnego w placówkach medycznych. Kluczowa w organizowaniu dowozu – jak dodają samorządowcy – będzie skala zainteresowania szczepieniami. Podkreślają, że chcą na spokojnie dopracować ze stroną rządową szczegóły współpracy. – Zwłaszcza że jest jeszcze trochę czasu – zaznaczają.