Choć w Polsce zarejestrowanych jest 23,2 mln pojazdów, to ponad 5 mln istnieje tylko na papierze. Posłużyły do zalegalizowania aut kradzionych albo rozebrane na części zostały sprzedane. Nikt ich nie wyrejestrował.
Choć w Polsce zarejestrowanych jest 23,2 mln pojazdów, to ponad 5 mln istnieje tylko na papierze. Posłużyły do zalegalizowania aut kradzionych albo rozebrane na części zostały sprzedane. Nikt ich nie wyrejestrował.
Najnowsze dane systemu CEPiK mogłyby świadczyć o tym, że w zawrotnym tempie przybywa nam nowych samochodów. W ub.r. liczba pojazdów zarejestrowanych po raz pierwszy na terytorium Polski osiągnęła rekordowe 1,5 miliona. W tym samym czasie oficjalnie wyrejestrowanych zostało około 270 tys. pojazdów, co oznaczałoby, że wzbogaciliśmy się o przynajmniej 1,2 miliona samochodów osobowych, ciężarowych, motocykli, autobusów etc.
– Wycofanych z użytku i nie wyrejestrowanych mogło być nawet milion aut ale nikt ich nie wyrejestrował, – uważa Adam Małyszko, prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów.
Jego opinię potwierdzają statystki Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące liczby polis OC, którymi z obowiązku muszą być objęte wszystkie pojazdy samochodowe. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się o zaledwie 200 tys. Na koniec grudnia 2010 roku łącznie ubezpieczonych było około 17,7 mln pojazdów, podczas gdy zarejestrowanych 23,2 mln.
Może po prostu brakujące 5,5 miliona nie ma wykupionego obowiązkowego ubezpieczenia? Zdaniem ubezpieczycieli to niemożliwe. – Szacuje się, że bez OC jeździ około 200 tys. kierowców – mówi Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Innymi słowy 5,3 mln pojazdów to widma – istnieją tylko w systemach. I co gorsza, nie można ich z nich usunąć. Formalnie bowiem auto można wyrejestrować tylko w trzech wypadkach: po jego sprzedaży za granicę, kradzieży oraz w przypadku jego oddania do koncesjonowanej stacji demontażu pojazdów. – Przyjmując taki samochód, stacja wysyła do odpowiedniego urzędu komunikacji dokumenty, i na ich podstawie pojazd jest wyrejestrowywany – tłumaczy Małyszko.
Jednak właściciele starych aut wolą zupełnie inne rozwiązanie. Takie, które daje im zarobić – na rynku wtórnym sprzedają niektóre części auta, a pozostałości oddają do skupu złomu. Z przedstawicielem punktu spisują fikcyjną umowę kupna-sprzedaży, na podstawie której zgłaszają w urzędzie komunikacji fakt zbycia pojazdu. Tym samym nie muszą już wykupywać dla niego polisy OC. Oczywiście nowy, fikcyjny właściciel pojazdu nigdzie nie zgłasza, że je nabył. W efekcie auto nadal widnieje w systemie jako zarejestrowane, choć dawno już go nie ma.
Sposobem na pozbycie się wraków nowszych aut (np. po spaleniu lub poważnym wypadku) jest wykorzystanie ich dokumentacji do zalegalizowania pojazdów kradzionych lub wycofanych z eksploatacji. Po przebiciu numerów lub przemontowaniu odpowiednich części, na których są one wybite, dokumenty wraku stają się dokumentami lewego auta. Sam wrak natomiast trafia na złom lub zostaje porzucony.
Teoretycznie za demontaż pojazdu wycofanego z eksploatacji grozi kara grzywny od 10 tys. do nawet 300 tys. złotych. Problem w tym, że prawo nie precyzuje, czym jest pojazd wycofany z eksploatacji. W efekcie tego właściciel wraku, który nie ma już kół, drzwi, silnika i elementów wnętrza, może powiedzieć, że np. restauruje auto. Urzędnik musi uwierzyć mu na słowo.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama