Właściciele 1/5 nieruchomości zajętych pod drogi mają kłopot z uzyskaniem odszkodowań
/>
Przewlekle prowadzone postępowania sprawiają, że ludzie w skrajnych przypadkach czekają na należne im pieniądze nawet dekadę. Taka opieszałość podważa zaufanie do instytucji publicznych – alarmuje Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie.
Skontrolowano niemal 13 tys. działek w 20 gminach. Wnioski dla samorządowców są druzgocące, a inspektorzy przytaczają wiele negatywnych przykładów. Choćby z podwarszawskiego Legionowa, gdzie byli właściciele dwóch działek złożyli w urzędzie miasta wnioski o wypłatę odszkodowania 8 grudnia 2003 r. Wojewoda wydał decyzje stwierdzające nabycie przez gminę działki 7 października 2004 r., ale pieniądze zostały wypłacone dopiero 24 listopada 2010 r. W Otwocku byli właściciele na wypłatę czekali aż 10 lat.
Dlaczego tak się dzieje? NIK odpowiedzialnością obarcza wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy opieszale prowadzą postępowania dotyczące ustalenia wysokości odszkodowań. To przejawia się np. niewystąpieniem do wojewody o decyzję stwierdzającą nabycie własności, niezłożeniem do sądu wniosku o ujawnienie w księdze wieczystej praw do nieruchomości czy niepodejmowaniem negocjacji z byłymi właścicielami gruntów.
W raporcie czytamy m.in., że burmistrz Kostrzyna (woj. wielkopolskie) w odniesieniu do 58 działek nabytych przez gminę w latach 1994–2010 wstrzymywał się od 3 do nawet 19 lat z wystąpieniem do sądu o ujawnienie w księgach wieczystych prawa własności gminy. Swoje za uszami mają też wojewodowie, którzy zdaniem NIK zwlekają z wydaniem odpowiednich decyzji (które są warunkiem uregulowania stanu prawnego działki), zasłaniając się „skomplikowanym charakterem spraw”.
Gminy nie boją się przeciągać procedur w nieskończoność, bo konsekwencje takiego cwaniactwa są znikome. Na przykład gmina Puszczykowo za nieterminową wypłatę trzech odszkodowań (zamiast w ciągu 14 dni od ostatecznej decyzji starosty, zajęło to odpowiednio 104, 625 i 654 dni) zapłaciła odsetki w łącznej wysokości 5,6 tys. zł.
A obywatele są bezsilni wobec aparatu urzędniczego. Choć np. w trybie specustawy drogowej starosta powinien w ciągu 30 dni określić wysokość odszkodowania, to jednak termin ten może być przedłużany na zasadach określonych w kodeksie postępowania administracyjnego. „W konsekwencji obywatele składają skargi na bezczynność organu, które są przez sądy administracyjne oddalane” – stwierdza NIK.
W trakcie kontroli dochodziło do sytuacji absurdalnych. Urzędnicy o działkach z nieuregulowanym statusem dowiadywali się... od NIK. W prawie wszystkich skontrolowanych gminach (z wyjątkiem jednej) stwierdzono nierzetelne prowadzenie ewidencji zasobu nieruchomości, księgowej oraz ewidencji dróg. Wykazy zawierały nieaktualne i błędne dane. „Oznacza to brak wiedzy wójtów dotyczącej rzeczywistej liczby działek, powierzchni oraz stanu prawnego nieruchomości” – podsumowuje NIK.
Konsekwencje wykazanych przez NIK zaniedbań są też poważne dla instytucji państwowych, mogą np. ważyć na inwestycjach prowadzonych przez GDDKiA. Dlaczego? Włodarze trzech czwartych skontrolowanych gmin przekazywali Generalnej Dyrekcji nierzetelne dane.
Skrytykowane gminy zapowiadają zmiany. Przykładem jest Lesznowola: tu powierzchnia działek zajętych pod drogi gminne podana w ewidencji gminnego zasobu wynosiła 179,8946 ha, a w ewidencji księgowej 100,6373 ha. – W okresie pokontrolnym gmina złożyła ponad 50 wniosków o ujawnienie prawa własności w księgach wieczystych. Uzupełniła ewidencję księgową nieruchomości. Teraz prowadzona jest już na bieżąco – wyjaśnia inspektor Hanna Wiśnios z Urzędu Gminy Lesznowola.