To będzie wielki i bardzo kosztowny bałagan, za który wbrew deklaracjom prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz Waltz, zapłaci nie tylko miasto, ale wszyscy mieszkańcy, spółdzielnie oraz wspólnoty mieszkaniowe - tak komentuje ogłoszone przez prezydent odstąpienie przez Warszawę od nowych zasad gospodarowania odpadami, które miały obowiązywać od 1 lipca, Sławomir Stępkowski, dyrektor firmy "Adminer", zarządzającej nieruchomościami należącymi do wspólnot mieszkaniowych w warszawskim Ursusie.

"Niewprowadzenie od 1 lipca 2013 roku nowych zasad wywozu i opłat za śmieci, zapowiedziane dziś przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, nie będzie dla nas takie proste i rodzi same wątpliwości" - mówi w rozmowie z gazetąprawna.pl Sławomir Stępkowski.

Hanna Gronkiewicz Waltz na konferencji prasowej poinformowała dziś, że do końca roku zasady wywozu śmieci w stolicy nie ulegną zmianie. Prezydent Warszawy podjęła taką decyzję po tym, jak wczoraj Krajowa Izba Odwoławcza zakwestionowała zasady przetargu na wywóz odpadów komunalnych w stolicy.

"Po pierwsze ja już w imieniu wspólnot mieszkaniowych wypowiedziałem wszystkie umowy z dotychczas wywożącymi śmieci firmami. A to oznacza, że w trybie pilnym muszę się z tego wycofać. Miasto co prawda deklaruje, że bierze na siebie sprawę cen za wywóz śmieci - ale do czasu ustalenia nowych stawek czy podpisania tymczasowych umów, to na mnie - czyli zarządzającym wspólnotami, będzie ciążył obowiązek wywozu śmieci z posesji. Czyli znowu muszę wrócić do starych umów" - twierdzi Stępkowski.

"Jest pytanie, czy powrót do starych umów oznacza - stare ceny. MPO, z która współpracowaliśmy, wcale nie musi się zgodzić na te warunki. A to oznacza, że te znowu się zmienią" - zastanawia się dyrektor firmy " Adminer".

"Ponadto, w systemie księgowym musimy znowu wrócić do pobierania należności za śmieci wliczone do comiesięcznych rachunków" - wylicza kolejne problemy Stępkowski.

"Jest również pytanie, co z deklaracjami od mieszkańców dotyczących selekcji śmieci? Mam je wrzucić do kosza, czy zostawić. Być może będę musiał znowu przeprowadzić całą akcję od nowa - a to znowu oznacza dla nas koszty i dodatkowa mitręgę" - mówi Stępkowski.

Jak dodaje, "jedynym pocieszeniem jest deklaracja władz miasta, że całe koszty do czasu ustalenia nowych zasad, biorą na siebie. To dla mnie sygnał, że nie muszę negocjować stawek, bo bez względu na ich wielkość, za wszystko zapłaci miasto".

Pytanie jednak, czy miasto stać na takie zamieszanie - w założeniach budżetowych stolicy na ten roku przewidywano na zbieranie i zagospodarowywanie śmieci ponad 130 mln zł. Tyle, że miały one pochodzić właśnie z wpływów z wprowadzenia nowych zasad i opłat za wywóz śmieci.

Teraz już wiadomo, że do końca roku ich nie będzie. Skąd miasto weźmie na to środki. Czy czekają nas nowe podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej, a może czynszy za lokale komunalne?