Coraz więcej firm odbierających śmieci uważa, że nie trzeba wypowiadać z nimi dotychczasowych umów na wywóz odpadów, bo te wygasną same, gdy w życie wejdzie rewolucja śmieciowa, czyli gdy samorządy przejmą odpowiedzialność za utylizację odpadów. Taka opinia to przełamanie dotychczasowej linii interpretacyjnej przepisów, wyznaczonej przez wykładnię Ministerstwa Środowiska.
Urzędnicy przekonywali, że ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nie wygasza obecnie obowiązujących umów, które są zawarte między właścicielami nieruchomości a firmami śmieciowymi.
Tę interpretację lansowały również samorządy, np. Warszawa, które apelowały do mieszkańców, by zadbali o wypowiedzenie umów. Tyle że opinia urzędników nie jest dla nikogo wiążąca, z czego korzystają same firmy śmieciarskie.
– Skoro od 1 lipca br. właścicielem odpadów staje się gmina, to mieszkaniec będzie zobowiązany oddać je firmie wybranej przez gminę w przetargu, a nie nam. Wobec tego nie mamy podstaw prawnych, by odbierać od niego śmieci, a co za tym idzie – żądać zapłaty za usługę, której po 30 czerwca nie będziemy po prostu wykonywać – mówi DGP Andrzej Smółka, prezes spółki Usługi Komunalne „Trzebinia”. – Nowe przepisy prowadzą więc do wygaśnięcia dotychczasowych umów z właścicielami nieruchomości – dodaje.
Tę wersję potwierdza Barbara Hołub z Zakładu Gospodarki Komunalnej „Bolesław”. – To wynika z art. 495 kodeksu cywilnego. Skoro od 1 lipca nie będziemy świadczyć usług, bo zmieni się cały system, to obecne umowy automatycznie staną się bezprzedmiotowe – tłumaczy.
Kodeksowa regulacja stanowi, że jeśli z przyczyn niezależnych od stron świadczenie stało się niemożliwe do wykonania, to nie można domagać się od dłużnika jego realizacji, a całe zobowiązanie wygasa. Taką przyczyną może być właśnie odgórna zmiana przepisów, wprowadzająca od 1 lipca br. nowe zasady zarządzania odpadami.

Umów na odbiór odpadów nie trzeba wypowiadać, bo 1 lipca 2013 r. same stracą ważność – przekonują firmy śmieciarskie. W ten sposób bronią się przed nadmierną biurokracją.

Urzędnicy z Ministerstwa Środowiska dotąd stoją na stanowisku, że ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 391 z późn. zm.) nie doprowadzi do automatycznego rozwiązania umów właścicieli nieruchomości z firmami śmieciarskimi. Tyle że zdaniem części przedsiębiorców wygaśnięcie umów wynika z art. 495 kodeksu cywilnego.
– Jeśli firmy po 30 czerwca podejmą próbę egzekucji opłat od właścicieli nieruchomości, którzy z różnych powodów nie wypowiedzieli im umów, będą przegrywały w sądach – mówi DGP radca prawny Radosław Skwarło.
– Nie wyobrażam sobie, żeby po merytorycznym rozpatrzeniu sprawy sąd przyznał rację przedsiębiorcom domagającym się opłat jedynie ze względu na posiadanie nierozwiązanej umowy, bo przecież opisanych w umowie czynności zgodnie z prawem od 1 lipca nie będą mogli wykonywać – dodaje.

Absurd

Jego zdaniem przedsiębiorcy uświadomili sobie, że jeśli nie wygrają gminnych przetargów, to od 1 lipca nie będą mogli odbierać śmieci od mieszkańców, a co za tym idzie żądać później zapłaty. W takiej sytuacji zastosowanie znajdzie instytucja z art. 495 o niezawinionej niemożliwości świadczenia: jeśli z przyczyn niezależnych od stron, np. w związku ze zmianą prawa, niemożliwe staje się wykonanie umowy, to ona wygasa.
Z tak stanowczym twierdzeniem polemizuje jednak adwokat Bartosz Grohman z Kancelarii Grohman.
– Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, że dotychczasowe umowy mieszkańców z firmami odbierającymi odpady wygasną na podstawie art. 495 k.c., ale nie jest to pewnik. Mogą się przecież trafić przedsiębiorcy, którzy będą upierać się przy ważności umów. Będą mogli to tłumaczyć tym, że cały czas są gotowi do odbioru śmieci, więc mogą wypełnić swoją część umowy. W takich sytuacjach sprawa może nawet trafić do sądu, który będzie musiał wyważyć treść art. 495 k.c. i zapisy samych umów – mówi.
– Jeśli zaakceptowalibyśmy pogląd Ministerstwa Środowiska, że dotychczasowe umowy trzeba odpowiednio wcześniej rozwiązać, to co stałoby się z kontraktami na czas określony, które bardzo często nie zawierają możliwości ich wypowiedzenia? Mieszkaniec nie mógłby pozbyć się swojej umowy z firmą, a jednocześnie od lipca musiałby płacić gminie. Absurd – odpowiada z kolei mec. Skwarło.

Gapiostwo

– Byłoby czymś pracochłonnym wypowiedzieć ok. 10 tys. umów, które mamy zawarte. Skoro kodeks cywilny przewiduje możliwość wygaśnięcia wzajemnych zobowiązań w określonych sytuacjach, to należy z tego rozwiązania skorzystać – przekonuje Barbara Hołub, członek zarządu Zakładu Gospodarki Komunalnej „Bolesław”.
– Obecne zamieszanie to efekt gapiostwa ustawodawcy, który dla jasności mógł wprost wskazać w nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, co się stanie z dotychczasowymi umowami. Bez tego powstał straszny bałagan i nawoływanie do wypowiadania umów, czyli niepotrzebnego mnożenia biurokracji – komentuje mec. Skwarło.
A nowe opinie na temat problemu wypowiadania umów jedynie wzmogą zamieszanie. Najlepiej pokazuje to sytuacja w Chełmku (woj. małopolskie), gdzie gmina na swojej stronie internetowej wskazuje, że „każdy mieszkaniec musi rozwiązać umowę na wywóz odpadów komunalnych zawartą z prywatnym przedsiębiorcą”, podczas gdy przedstawiciele tamtejszego miejskiego zakładu gospodarki komunalnej zapewniają, że dotychczasowe zobowiązania wygasną same.