Brak informacji o terminie kolejnej sesji rady, utajnianie posiedzeń czy ograniczanie prawa do czynnego uczestnictwa w nich zwykłych mieszkańców. To wszystko w ramach jednego powiatu. Statuty i regulaminy uchwalane przez gminy często zamiast ułatwiać współpracę władz z mieszkańcami, skutecznie ją ograniczają.
Prawo mieszkańców do kontrolowania tego, co dzieje się w samorządach, gwarantują m.in. Konstytucja RP i ustawy samorządowe – jak np. art. 11b ustawy z 1990 r. o samorządzie gminnym. Stanowią, że działalność organów gminy jest jawna. Tyle teorii. Praktyka nie ma z nią nic wspólnego.
– Część gmin uchwala statuty, które zawierają przepisy mogące znacznie utrudnić mieszkańcom wywieranie wpływu na lokalne władze. Zróżnicowanie w treści statutów jest oznaką samorządności. Byłoby wspaniale, gdyby owa samorządność przewidywała też miejsce dla aktywności obywatelskiej. To powinien być standard – mówi dr Grzegorz Makowski z Instytutu Spraw Publicznych, autor analizy o prawie mieszkańców do uczestnictwa w sprawowaniu władzy lokalnej.
Zgodnie z niektórymi statutami gmin ich mieszkańcy o nadchodzącym posiedzeniu rady mogą się w ogóle nie dowiedzieć. Władze powiatu grodziskiego, mimo że określają formy zawiadamiania o sesjach (tablice ogłoszeń oraz lokalne media), nie precyzują już, z jakim wyprzedzeniem mieszkańcy mają otrzymać taką informację. Tymczasem w Podkowie Leśnej, należącej do tego powiatu, mieszkańcy muszą być informowani o sesji minimum trzy dni przed posiedzeniem rady. W tej samej gminie jednak nieprecyzyjne przepisy pozawalają urzędnikom dowolnie decydować o utajnieniu sesji (art. 11 ust. 1 regulaminu rady miasta).
Problemy zdarzają się nawet w niewielkich samorządach. W gminie Prażmów (woj. mazowieckie) wniosek o utajnienie sesji może zgłosić radny w dowolnym momencie posiedzenia, choć brakuje jasnych kryteriów do podjęcia takiej decyzji.
Wątpliwości ISP budzą też sposoby, jakimi samorządy ograniczają aktywne uczestnictwo mieszkańców w sesjach rady. W powiecie piaseczyńskim w jednej sprawie mogą zabrać głos najwyżej trzy osoby niebędące radnymi. W Prażmowie przewodniczący rady może przywoływać mówców słowami „do rzeczy”, a w powiecie grodziskim udzielać głosu i odbierać go w zależności od sytuacji.
Samorządowcy bronią się twierdząc, że różnice między ich statutami wynikają z różnych doświadczeń urzędów. Choć przyznają, że przepisy nie są doskonałe. – Nasz statut ma 10 lat, wymaga zmian. Być może w tym roku nastąpią – zapewnia skarbnik Prażmowa Ewa Jankowska.