Krzysztof Izdebski: Mogły być polem do dyskusji o rozwoju miasta czy dzielnicy, a stały się plebiscytami. To powoduje, że zainteresowanie tą formą partycypacji społecznej jest coraz mniejsze.
W wielu miastach można już zgłaszać projekty do budżetu obywatelskiego, które będą realizowane w 2021 r. Tymczasem po ostatniej ich edycji padają zarzuty, że idea budżetów obywatelskich została wypaczona. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Problemem pozostaje brak odpowiedniej refleksji przy wdrażaniu ogólnej idei budżetu partycypacyjnego. Towarzyszyła temu od początku wiara, że jak da się ludziom możliwość decydowania o części wydatków na zaspokajanie ich potrzeb, to wszyscy będą zadowoleni, bo mieszkańcy wreszcie przełamią inercję urzędników, a ci ostatni będą więcej wiedzieć o potrzebach obywateli. Pominięto okoliczność, że czasami mieszkańcy mają sprzeczne interesy, i gdy jakaś grupa zgłasza pomysł, to nie oznacza automatycznie, iż inne grupy będą z jego realizacji zadowolone. Miasta wycofały się z procesów zarządzania rozwiązywaniem konfliktów między mieszkańcami, choćby na poziomie osiedli czy dzielnic. Nie wykorzystały też okazji do określania wspólnie z nimi priorytetów budżetowych na kolejne lata.
Pozostało
96%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama