Nie ma podstaw do utajniania posiedzeń rad gminy i komisji – mówią prawnicy. Obywatel może w takiej sytuacji wezwać policję lub skierować sprawę do sądu.
Takie sytuacje – choć coraz rzadziej – wciąż jednak mają miejsce. Niedawno w wiejskiej gminie Bielsk Podlaski jeden z mieszkańców chciał rejestrować posiedzenie komisji, nagrywając dźwięk na dyktafon w telefonie. Jak informuje Sieć Obywatelska Watchdog, przewodnicząca rady po uzgodnieniu z radczynią prawną zarządziła głosowanie w sprawie możliwości nagrywania obrad, ale nie wyrażono na to zgody. Mieszkaniec nie ustąpił, a radni wezwali policję. Mężczyzna został ukarany naganą w postępowaniu wykroczeniowym. Dopiero po sprzeciwie sąd w Bielsku Podlaskim go uniewinnił.
– To sprawa precedensowa i niebezpieczna, gdyby wyrok się uprawomocnił lub sąd uznał winę mieszkańca – ocenia Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog.

Strach przed nagrywaniem

Zdaniem prawników nie ma podstaw do ograniczania jawności posiedzeń rady ani komisji, wyłączania z udziału w nich mieszkańców czy ograniczania możliwości rejestrowania obrad. A w przeszłości w takich sytuacjach sądy stawały zdecydowanie po stronie mieszkańców.
Według Mateusza Karciarza z Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. w Poznaniu wystarczy przywołać art. 11b ustawy o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 506 ze zm.). – To prawo publiczne. W prawie publicznym mówimy, że dozwolone jest tylko to, co jest wprost wskazane w przepisach. Nie możemy powiedzieć, że jeśli ustawodawca nie zakazuje nam zakazać, to zakazu nie ma. Jeżeli ustawodawca by chciał, żebyśmy mogli zakazać, np. udziału mieszkańców w posiedzeniu, to musiałby wskazać wyraźną podstawę prawną – podkreśla.
Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy fundacji ePaństwo, mówi, że z takim problemem mieliśmy do czynienia kilka lat temu, gdy na posiedzeniach zaczęli się pojawiać dziennikarze obywatelscy, osoby, które chciały nagrywać przebieg posiedzeń. – Potem w Polsce samorządowej, powiatowej było trochę komplikacji w związku z wprowadzeniem RODO. Popłoch wywoływała osoba z kamerą na posiedzeniach rad wiejskich. Jednak utrwaliła się doktryna, że nagrywać można – dodaje. Podkreśla, że takie sytuacje wciąż się zdarzają, ale na szczęście dość sporadycznie.

Na policję albo do sądu

Co może zrobić obywatel? Czy może wezwać policję, gdy jego prawa są ograniczane? Według ekspertów jest to jedno z rozwiązań. – Mieszkaniec może wskazać na przepis karny: art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1429), któremu w tym wypadku podlega przewodniczący obradom – uważa Mateusz Karciarz.
Według Krzysztofa Izdebskiego jest to rozwiązanie w sytuacji, gdy mieszkaniec jest wypraszany z posiedzenia, które nie zostało formalnie utajnione. Jeśli natomiast rada formalnie utajni posiedzenie, można zaangażować sądy administracyjne. Mateusz Karciarz dodaje, że rozważałby złożenie skargi na bezczynność rady gminy do sądu administracyjnego w nawiązaniu do art. 11b ustawy o samorządzie gminnym.
Prawnicy przyznają jednak, że jest to działanie mało skuteczne w tym sensie, że zanim sąd sprawę rozstrzygnie, mija kilka miesięcy lub nawet lat. Jednak, jak wskazuje Mateusz Karciarz, wyrok, w którym sąd by stwierdził, że rada czy komisja nie miały podstaw do odmówienia wstępu, mógłby stanowić podstawę do wejścia na kolejne posiedzenia.

Bez wyjątków?

Czy zakaz utajniania obrad jest zasadą absolutną? – Podpisałbym się pod tym, że powinno to być regułą. Rodzi to jednak ryzyko, że radni będą dyskutować, pozyskiwać wiedzę poza posiedzeniem rady, poza kontrolą – uważa Krzysztof Izdebski. Dodaje, że problemem w kontekście tego zagadnienia są nieformalne spotkania radnych z burmistrzem, o których opinia publiczna nie jest informowana.
Z kolei Mateusz Karciarz nie widzi podstaw do jakiegokolwiek utajnienia. – Jeśli radni uważają, że podczas obrad może zostać ujawniona tajemnica, mogą tak prowadzić swoje posiedzenie, by tajemnica nie została upubliczniona – podkreśla. Jak dodaje, to samo dotyczy przypadków, gdy rada rozpatruje skargę osoby fizycznej na wójta, burmistrza, prezydenta. Podkreśla, że każdy z radnych ma dokumenty, a na posiedzeniu po prostu nie powinni posługiwać się słownie informacjami objętymi tajemnicą.
Jeśli radni uważają, że podczas obrad może zostać ujawniona tajemnica, mogą tak prowadzić swoje posiedzenie, by tajemnica nie została upubliczniona