Przepisy dotyczące wymogów niekaralności są niejednolite i bardziej liberalne dla szefów urzędów niż dla pozostałych pracowników samorządowych. Wyrok nie uniemożliwia startu w wyborach, ale może być podstawą do zwolnienia urzędnika.
Kandydatem na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta może zostać osoba, która została skazana prawomocnym wyrokiem na karę grzywny za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe.
Tak wynika z art. 11 par. 2 ustawy z 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 754 ze zm.). Zgodnie z nim pozbawione biernego prawa wyborczego (wybieralności) są osoby, które za takie przestępstwo zostały skazane na karę pozbawienia wolności.
Zdaniem części prawników problem może się pojawić, gdy skazany na karę grzywny wygra wybory. Zgodnie bowiem z art. 6 ust. 2 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U z 2018 r. poz. 1260 ze zm.) pracownikiem samorządowym zatrudnionym na podstawie wyboru lub powołania może być osoba, która nie była skazana prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe.
– Możemy sobie wyobrazić sytuację, że wybory na wójta wygrywa kandydat z wyrokiem, w którym został skazany na grzywnę. Dla mnie jest to ewidentna podstawa do tego, aby wybrany przez mieszkańców wójt nie mógł piastować tego stanowiska – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Ustawodawca w tym zakresie dopuścił się dużego bałaganu w przepisach i niekonsekwencji – dodaje.
Inaczej przepisy interpretuje dr Andrzej Pogłódek, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego UKSW. – Art. 6 ust. 2 ustawy o pracownika samorządowych stanowi o osobach z wyboru, ale takich jak marszałek lub starosta. I to do nich ma zastosowanie ten przepis, a nie osób z wyborów bezpośrednich, czyli tych, których wybierają mieszkańcy, a nie radni spośród swojego grona. Dodatkowo wobec wójta, burmistrza i prezydenta miasta, aktem nadrzędnym jest kodeks wyborczy i to jego przepisy powinny mieć zastosowanie – wyjaśnia.
Tłumaczy też, że dodany niedawno do tej ustawy art. 6a dotyczy zastępców samorządowych włodarzy i konsekwencji, jakie ich czekają za skazanie za przestępstwa, czyli rozwiązania umowy o pracę. A to potwierdza, że do włodarzy ma zastosowanie w tym zakresie kodeks wyborczy. Doktor Pogłódek przyznaje jednak, że ustawa o pracownikach samorządowych powinna wprost wskazywać, że w zakresie wymogu niekaralności do wójtów, burmistrzów i prezydentów miasta ma zastosowanie kodeks wyborczy.
Zdaniem ekspertów mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją prawną. Załóżmy, że wójt i naczelnik wydziału gminy dopuścili się sfałszowania dokumentów i poświadczenia nieprawdy, za który to czyn obaj zostali skazani na karę grzywny. W myśl obecnych przepisów o pracownikach samorządowych i kodeksu wyborczego wójt mógłby w dalszym ciągu bez przeszkód piastować swój urząd, a naczelnik wydziału tej samej gminy musiałby się pożegnać z pracą. – To jest ewidentna niekonsekwencja. Trzeba wszystkie wymogi zawarte w kodeksie wyborczym dostosować do tych ostrzejszych, przewidzianych w ustawie o pracownikach samorządowych – mówi dr Stefan Płażek.
Jednak zdaniem dr. Pogłódka takie zaostrzenie wymogów sprawiłoby, że mniej osób miałoby zagwarantowane konstytucyjne prawo wybieralności.
– Czasami może się zdarzyć sytuacja, że wyrok za przestępstwo umyślne będzie za drobne przewinienie, za które sąd zasądzi jedynie karę grzywny. Taka osoba czułaby się pokrzywdzona, że nie może kandydować. Według mnie mieszkańcy mogą sami zdecydować w wyborach, czy przeszkadza im to, że kandydat ma wyrok, czy też nie – mówi Piotr Uściński, poseł PiS, były starosta wołomiński. – Jeśli nawet chcielibyśmy ujednolicić te przepisy, to narazilibyśmy się na zarzut, że łamiemy konstytucję i ograniczamy ludziom bierne prawo wyborcze – dodaje.