Postulaty Koalicji Obywatelskiej i PSL, by wprowadzić zasadę jednego gospodarza w regionie, w praktyce stanowią dobre usprawiedliwienie dla obecnej władzy. Może umocnić wojewodów kosztem marszałków
/>
Postulat ugrupowań opozycji tylko z pozoru wydaje się zbieżny. Jak wynika z naszych rozmów z politykami Platformy Obywatelskiej, myślą oni o tym, by połączyć funkcję wojewody i marszałka – z tym że pozostałaby nazwa „wojewoda”. – Nazwa jest zresztą drugorzędna, marszałek i tak wprowadza dziś w błąd, gdyż mamy marszałków Sejmu czy Senatu. Ważne jest jednak, by nowy wojewoda wybierany był w regionie, a nie przez rząd – mówi poseł PO Jan Grabiec.
Ludowcy również chcą jednego gospodarza, ale inaczej niż Koalicja Obywatelska (PO i Nowoczesna) widzą dojście do tego stanu. Zgodnie z ich wizją nie chodzi o likwidację stanowiska wojewody, ale ogołocenie go z niemal wszystkich kompetencji. – Urzędy wojewódzkie, jako organy władzy państwowej, powinny odpowiadać wyłącznie za sprawy bezpieczeństwa – postuluje PSL.
Przedstawiciele PiS w rozmowach z nami przyznają, że idea „jeden gospodarz w regionie” jest interesująca, ale na razie nie ma mowy np. o likwidacji urzędów marszałkowskich. PiS nie kryje za to, że bardziej chodzi mu o dalsze wzmacnianie pozycji wojewodów. – Trzeba się zastanowić nad kompetencjami samorządów, ale na chwilę obecną radykalne zmiany nie są wskazane, a na pewno nie przy okazji kampanii wyborczej. Po wyborach można wrócić do tematu – mówi Grzegorz Adam Woźniak z PiS, wiceszef sejmowej komisji samorządowej. Jego zdaniem opozycja ze swoimi postulatami może wpaść w polityczną pułapkę.
Propozycje opozycji mogą bowiem stanowić wygodne alibi dla PiS w sytuacji, gdy będzie atakowany za kolejne przenoszenie kompetencji z marszałków na wojewodów. Ten trend już dawno zaznaczył się w centralistycznej polityce partii rządzącej. Już zwiększono wpływ wojewodów w wojewódzkich funduszach ochrony środowiska i gospodarki wodnej, odebrano też marszałkom na rzecz wojewodów obsługę programu 500+ w zakresie spraw międzynarodowych (gdy np. jedno z rodziców mieszka za granicą), a także zwiększono wpływ wojewodów na proces wdrażania funduszy unijnych w regionach (poprzez obecność wojewody lub jego przedstawiciela w składach komisji oceny projektów unijnych do sfinansowania pieniędzmi z regionalnych programów operacyjnych – RPO). Rok temu krążyły nawet spekulacje, że wojewodowie odbiorą marszałkom zarządzanie funduszami unijnymi (jeszcze w latach 2007–2013 to urzędy wojewódzkie, a nie marszałkowskie, były odpowiedzialne za potwierdzanie Komisji Europejskiej prawidłowości poniesienia wydatków w ramach RPO). To wreszcie wojewodowie mogli w ramach procesu dekomunizacji nadawać ulicom nazwy, podlegające szczególnej ochronie ustawowej.
Wobec pomysłów opozycji jest jedno znaczące „ale”. To art. 152 konstytucji. Jego dwa punkty głoszą, że przedstawicielem Rady Ministrów w województwie jest wojewoda oraz że tryb powoływania i odwoływania oraz zakres działania wojewodów określa ustawa.
Podobne regulacje PiS wykorzystywał szeroko do przeprowadzenia zmian w Trybunale Konstytucyjnym, Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Na to samo – tj. dopasowanie ustawy do proponowanych zmian, bez tykania konstytucji – najwyraźniej liczy PO. Tyle że jak wynika z art. 152, sama nazwa urzędu wojewody musi pozostać.
Opozycja twierdzi, że odrzuca możliwość realizacji postulatu jednego gospodarza w regionie przez PiS na własną modłę – albo przez zlikwidowanie urzędów marszałkowskich, albo ogołocenie marszałków z kompetencji na rzecz wojewodów. – My chcemy gospodarza pochodzącego z wyboru, a nie nominata rządowego – podkreśla Piotr Zgorzelski z PSL.
Tyle że taka konstrukcja nadal może budzić wątpliwości konstytucyjne, bo oznaczałoby to, że rząd miałby swojego terenowego przedstawiciela (jak definiuje wojewodę konstytucja), na powołanie którego nie miałby wpływu. Mogłoby dojść do sytuacji, w której ugrupowanie opozycyjne wobec rządu powołałoby wojewodę, który miałby być przedstawicielem partii tworzących większość rządową – zwraca uwagę konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. To może prowadzić do konfliktu interesów. – Nie znajduję przekonywających argumentów za takim rozwiązaniem. Skoro konstytucja mówi, że rząd ma mieć swojego przedstawiciela, to nie bardzo widzę możliwości, by mógł on być jednocześnie przedstawicielem i rządu, i samorządu na poziomie województwa – ocenia konstytucjonalista.
PO powołuje się wprawdzie na przykład starosty, który na poziomie powiatu pełni funkcje rządowe i samorządowe, ale zdaniem Ryszarda Piotrowskiego to nie jest dobre porównanie. Tym bardziej że do konstytucji nie wpisano ani powiatów, ani starostów (tylko gminy).
– Kolejna wątpliwość to kwestia pełnienia przez wojewodę z ramienia rządu nadzoru nad samorządem. W takim przypadku wojewoda wybierany byłby przez organ, który ma nadzorować, co prowadziłoby do sytuacji, w której wojewoda nadzorowałby sam siebie – zwraca uwagę prawnik.
Co ciekawe, Platforma Obywatelska, teraz jako część szerszej koalicji, zmodyfikowała swoją propozycję dotyczącą jednego gospodarza w regionie w stosunku do tego, co sama proponowała jesienią w swoim samorządowym programie. „Wszystkie kompetencje wojewodów przekażemy samorządom województw i marszałkom, którzy staną się jedynymi gospodarzami regionów. To sprawi, że obywatele wybierający samorząd będą mieli zdecydowanie większy wpływ na sprawy swojego regionu. Marszałek, przewodniczący zarządu województwa, oprócz dotychczasowych obowiązków będzie realizował powierzone mu w drodze ustaw zadania rządowe” – można wyczytać w programie PO.
Chodzi m.in. o takie kwestie jak zarządzanie kryzysowe, zwłaszcza za usuwanie skutków katastrof i reagowanie na inne zagrożenia. To rozwiązanie jednoznacznie przesądzało więc o tym, że stanowiska wojewodów przestałyby istnieć. Teraz mowa o władzy w rękach wojewody, tyle że wybieranego przez mieszkańców.