Niewykluczone, że miasta protestujące przeciwko reorganizacji regionalnych dyrekcji ochrony środowiska dopną swego. Rząd nie wyklucza zmian w projekcie.
Niewykluczone, że miasta protestujące przeciwko reorganizacji regionalnych dyrekcji ochrony środowiska dopną swego. Rząd nie wyklucza zmian w projekcie.
Po rekonstrukcji rządu i zmianie na stanowisku ministra środowiska resort zdecydował się wstrzymać dalsze procedowanie projektu nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie. Już wycofano go z prac w sejmowych komisjach. Ministerstwo tłumaczy, że chce dopracować regulacje.
Proponowane przepisy wzbudzały duże kontrowersje głównie w środowisku samorządowców. Zakładały zmiany w strukturze organizacyjnej regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, co w praktyce oznaczałoby likwidacje połowy z nich: powstać miała centralna dyrekcja ochrony środowiska, której podlegałoby osiem, a nie – jak obecnie – 16 oddziałów regionalnych. Innymi słowy, każdy urząd miałby zarządzać dwukrotnie większym terenem i rozpatrywać znacznie więcej spraw.
Pomysł storpedowały miasta, które na mocy nowelizacji straciłyby własne jednostki i zostały podporządkowane sąsiednim. Ich włodarze mówili jednym głosem: „Nie chcemy, by oddalone często o wiele kilometrów oddziały decydowały o ważnych sprawach z naszego podwórka”. Problem miałby dotknąć m.in. Łodzi, Kielc czy Gdańska. Ich kompetencje przejęłyby odpowiednio: Warszawa, Kraków i Bydgoszcz.
Mniej biurokracji
Resort uzasadnia potrzebę zmian oszczędnościami, i to zarówno czasu, jak i pieniędzy. Przekonuje, że regionalne dyrekcje są nierówno obciążone obowiązkami, co ma wpływ na efektywność ich pracy. – Przykładowo RDOŚ w Rzeszowie prowadziła w 2016 r. ponad 3,7 tys. postępowań, a jednostka we Wrocławiu aż 10,5 tys. Przy czym obie zatrudniają ok. 60 osób – wylicza resort. I dodaje, że generalna dyrekcja przeprowadziła w ciągu półtora roku jedynie 1,4 tys. postępowań.
Ministerstwo Środowiska planowało wzmocnić kadrowo i finansowo urząd centralny i to w nim skumulować większość pracy administracyjnej. – To odciąży jednostki lokalne, które będą miały możliwość skierowania pracowników do bardziej merytorycznych zadań – przekonywał resort.
Paraliż inwestycji
Inne zdanie na ten temat mają samorządowcy. – Większa efektywność? Będzie wręcz odwrotnie, bo zapanuje chaos – przekonują. I straszą, że wszelkie opóźnienia w wydawaniu decyzji przez GDOŚ miałyby bezpośredni wpływ na tempo lokalnych inwestycji.
– Konieczność załatwiania spraw w Warszawie oznaczałaby po prostu wydłużenie w czasie istotnych z punktu widzenia łodzian procedur. Chodzi np. o uzgodnienia decyzji o warunkach zabudowy, uzyskanie decyzji środowiskowej czy miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego oraz innych dokumentów strategicznych – wyjaśnia wicedyrektor wydziału ochrony środowiska i rolnictwa UMŁ Piotr Bugajak.
Z kolei Adam Pustelnik, dyrektor biura obsługi inwestora i współpracy z zagranicą przypomina, że oddział w stolicy jest najbardziej obciążony, jeśli chodzi o liczbę załatwianych spraw. Potwierdzają to dane Ministerstwa Środowiska. Wynika z nich, że RDOŚ w Warszawie przeprowadziła w 2016 r. prawie 14 tys. postępowań administracyjnych, podczas gdy łódzka – 6,4 tys.
Kielce też nie wyobrażają sobie przekazania kompetencji związanych z ochroną środowiska dyrekcji w Krakowie. – Likwidacja RDOŚ utrudni samorządom i podmiotom gospodarczym prowadzenie uzgodnień wynikających z przepisów. To może wydłużyć procesy inwestycyjne nawet o lata – twierdzi Piotr Żołądek, członek zarządu województwa świętokrzyskiego.
Niewykluczone zmiany
Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska potwierdza, że projekt wrócił do resortu i już trwają nad nim prace. Nie zdradza jednak, w jakim kierunku podążają zmiany i kiedy można spodziewać się ogłoszenia ewentualnych poprawek. – Żadne konkretne decyzje jeszcze nie zapadły. Minister Henryk Kowalczyk chciałby dokładniej przyjrzeć się regulacjom – zapewnia Brzózka.
Zdaniem ekspertów na wycofanie projektu z dalszych prac w Sejmie wpływ miała nie tylko zmiana na stanowisku ministra środowiska. Mogły przyczynić się do niej również głośne protesty ekologów, samorządowców i posłów opozycji. Zwracają oni uwagę, że to kolejna ustawa centralizująca ochronę przyrody.
– W zeszłym roku odebrano niezależność wojewódzkim funduszom ochrony środowiska i gospodarki wodnej – przypomina prof. Zbigniew Karaczun z Koalicji Klimatycznej. I podkreśla, że w tych instytucjach również doszło do zmian organizacyjnych, które skończyły się de facto wymianą kadry i wyłonieniem nowych członków rad nadzorczych według zasad ustalonych przez ówczesnego ministra Szyszkę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama