Władze regionów nie najlepiej radzą sobie ze wspieraniem przedsięwzięć innowacyjnych unijnymi pieniędzmi. Dlatego w PiS pojawiają się głosy, by zagadnienia te przenieść na szczebel centralny.
Władze regionów nie najlepiej radzą sobie ze wspieraniem przedsięwzięć innowacyjnych unijnymi pieniędzmi. Dlatego w PiS pojawiają się głosy, by zagadnienia te przenieść na szczebel centralny.
/>
W latach 2014–2020 samorządy województw zarządzają kwotą ponad 31 mld euro, co stanowi niemal 40 proc. całej kwoty unijnej polityki spójności dla Polski. Rząd szacuje, że w perspektywie do 2020 r. władze regionów przeznaczą ok. 6 mld euro na różnego rodzaju projekty innowacyjne związane ze wsparciem działalności B+R czy zwiększania konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.
Takie wsparcie dla firm może przybierać różne formy. W grę wchodzą np. inwestycje w nowoczesne maszyny, bony na zakup usług B+R przez przedsiębiorstwa czy rozwój instytucji otoczenia biznesu wspierających start-upy (np. inkubatory, laboratoria, centra coworkingowe). Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju (MIR) dość dokładnie przygląda się, jak nasze województwa radzą sobie z tym wyzwaniem. Niestety wnioski nie są dla samorządów zbyt optymistyczne.
Liderzy i maruderzy
W tzw. celu tematycznym 1 (wzmacnianie badań naukowych, rozwoju technologicznego i innowacji), na który do wydania mamy w sumie 9,3 mld zł, średnie wykorzystanie eurofunduszy w regionach wyniosło tylko 27 proc. (według stanu na 11 stycznia br.). Najgorzej sytuacja wygląda w woj. zachodniopomorskim i łódzkim – odpowiednio 5 i 6 proc. Liderem jest woj. opolskie z wykorzystaniem na poziomie 66 proc.
W ramach celu tematycznego 2 (zwiększanie dostępności, stopnia wykorzystania i jakości technologii informacyjnych i komunikacyjnych), gdzie do dyspozycji jest 4,3 mld zł, województwom udało się jak dotąd wykorzystać 63 proc. pieniędzy. Przy czym rozbieżności między województwami bywają wręcz skrajne. Podczas gdy woj. pomorskie, wielkopolskie i kujawsko-pomorskie spożytkowały praktycznie całą należną im sumę, pojawiają się tacy maruderzy jak woj. świętokrzyskie czy zachodniopomorskie, gdzie nie wydano... ani złotówki (stan na 11 stycznia br.).
Wreszcie cel tematyczny 3 (wzmacnianie konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw) o największej kwocie do wykorzystania, tj. 15,5 mld zł. Tu średni poziom wykorzystania środków wyniósł 59 proc., jednak po pierwsze, mowa o największej kwocie spośród wszystkich trzech celów tematycznych, a po drugie, rozbieżności między poszczególnymi regionami są dużo mniejsze (od 42 do 75 proc.).
Urzędnicy MIR monitorują sytuację. – Wszystkie instytucje zarządzające starają się w pełni wykorzystać fundusze na dane cele tematyczne, jednak mogą się zdarzyć sytuacje, gdy okaże się to trudne lub niemożliwe. Istnieją możliwości przesuwania środków na inne obszary – słyszymy w resorcie. Jego przedstawiciele podkreślają jednak, że wszelkie tego typu zmiany musiałyby zostać najpierw wynegocjowane z Komisją Europejską.
Jak tłumaczą się władze województw? – Ten poziom wykorzystania wynika wyłącznie z harmonogramu naborów – mówi Violetta Ruszczewska, rzeczniczka marszałka woj. opolskiego (regionu, gdzie np. w ramach celu tematycznego 2 wykorzystano tylko 2 proc. kwoty). I tak np. jeden nabór został przeprowadzony w marcu 2017 r., a kolejny pod koniec grudnia. Zarząd województwa wybrał do dofinansowania 19 projektów o całkowitej wartości 49,7 mln zł.
Podobnie tłumaczą się władze woj. zachodniopomorskiego. Wspominają o dwóch projektach „systemowych”: e-geodezja i e-zdrowie. – Przygotowanie obu przedsięwzięć wymagało m.in. szeregu uzgodnień z partnerami i ostatecznymi odbiorcami. Wartość projektów wynosi blisko 90 mln zł. Przedsięwzięcia wyczerpią fundusze przeznaczone na cel tematyczny 2 – mówi Łukasz Jucha z biura prasowego urzędu marszałkowskiego w Szczecinie.
Czas na centralizację
Przedstawicieli PiS tego rodzaju tłumaczenia najwyraźniej nie przekonują. Gdy w grudniu ubiegłego roku ministerstwo prezentowało sejmowej podkomisji dane dotyczące wykorzystania środków unijnych przez regiony, na temat zapóźnień we wspieraniu projektów innowacyjnych głos zabrał poseł PiS Andrzej Kosztowniak. Zasugerował, że tematykę szeroko rozumianej innowacyjności należałoby może przenieść z poziomu regionów na poziom krajowy.
– W miastach 15–20-tysięcznych nie będzie się rozwiązywać problemu grafenu czy innych technologii, ale może da się to zrobić w największych ośrodkach miejskich – stwierdził poseł.
– Nie tylko Polska i nie tylko samorządy mają problem z innowacyjnością – odpowiada Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – To problem nas wszystkich: rządu, samorządów, ośrodków naukowych, przedsiębiorców. Dlatego mówienie o tym, że to problem regionalny, jest nieuczciwe. Polityka rządu powinna sprowadzać się do zachęcania jak największej liczby podmiotów, by angażowały się we wdrażanie innowacyjnych projektów – dodaje.
Nie wiadomo jeszcze, czy koncepcja centralizacji zostanie zrealizowana, a nawet jeśli, to stanie się to najwcześniej w nowej perspektywie unijnej – czyli po 2020 r. Na razie jednak samorządy są na dobrej drodze, by utracić część pieniędzy, którymi będą w przyszłości zarządzać. I nie chodzi tylko o wydatki na innowacje, lecz kształt całych programów regionalnych (w ramach których samorządy dziś odpowiadają za ok. 40 proc. funduszy przyznanych Polsce przez UE).
Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński coraz głośniej mówi o groźbie utraty ok. 1,2 mld euro z regionalnych programów operacyjnych zarządzanych przez województwa. Wśród samorządowych maruderów wymienia województwa: podlaskie, lubelskie, warmińsko-mazurskie, świętokrzyskie i kujawsko-pomorskie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama