Włodarze dużych miast na początku przyszłego roku przedstawią projekt ustawy uzależniający ich wynagrodzenia od wielkości samorządowego budżetu. Działacze PiS patrzą na inicjatywę przychylnym okiem.
Za inicjatywę odpowiada Związek Miast Polskich (ZMP), zrzeszający ok. 300 jednostek z całej Polski. Prace nad projektem ustawy zlecono zewnętrznym ekspertom. – Powinien być gotowy na początku 2018 r. – zdradza Marek Wójcik z ZMP.
Dziś zarobki wójtów, burmistrzów i prezydentów miast regulują przepisy zawarte m.in. w ustawie o pracownikach samorządowych oraz o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. W bieżącym roku pensja włodarza nie może przekroczyć kwoty 12 525,94 zł (czyli siedmiokrotności ustawowo określonej kwoty bazowej wynoszącej 1789,42 zł). Samorządowcy skwapliwie korzystają z dopuszczalnego limitu – średnia pensja prezydentów miast wojewódzkich wynosi nieco ponad 12 tys. zł.
Zdaniem samorządowców przyszła pora na zmianę mechanizmu ustalania poziomu ich wynagrodzeń, bo niepodnoszenie ich przez osiem lat spowodowało realny spadek o 25 proc. Co więcej, prezydentów coraz bardziej irytuje fakt, że wskutek obowiązującej ich ustawy kominowej dochodzi do sytuacji, w której zarabiają oni mniej niż podlegli im zastępcy, skarbnicy czy sekretarze miasta (to samo dotyczy przedstawicieli niektórych spółek miejskich).
Według przedstawicieli ZMP konieczne jest też większe zróżnicowanie wynagrodzeń. – Nowa siatka płac mogłaby uwzględniać wielkość miasta i jego budżet. Prezydenci dużych miast powinni zarabiać dużo więcej od samorządowców ze średnich miejscowości, a pensje tych ostatnich powinny zostać „urealnione” – przekonuje Związek.
– Urealnione, czyli obniżone – dopowiada jeden z wójtów, proszący o anonimowość. – Obawiam się, że prezydenci i burmistrzowie większych miast chcą poprawić stan swoich portfeli naszym kosztem – dodaje.
Na razie nikt nie chce nam oficjalnie powiedzieć o skali ewentualnych podwyżek.
Gdyby samorządowcy chcieli wyrównania realnego spadku wynagrodzenia na przestrzeni lat (czyli wspomniane 25 proc.), wówczas maksymalne pensje wzrosłyby o ponad 3131 zł – do 15 657,43 zł. Ale z szeregów ZMP dochodzą nas słuchy, że część samorządowców chciałaby podniesienia wynagrodzeń nawet o 100 proc. – Zarządzanie miastem to ogromna odpowiedzialność. Prezydent jest de facto menedżerem. A na takie stanowiska potrzebujemy najlepszych kandydatów – tłumaczy jeden z naszych rozmówców.
– Na pewno propozycję warto przedyskutować, kierunek jest właściwy – ocenia poseł PiS Bogdan Latosiński. Zwraca jednak uwagę na złożoność problemu, który chcą rozwiązać prezydenci i burmistrzowie. – Czasami zarządzanie małą gminą o skromnym budżecie nastręcza większych problemów niż rządzenie miastem z ogromnym budżetem i możliwościami – przekonuje.
Jednocześnie sugeruje, że przy okazji zarobków samorządowców należałoby porozmawiać o zarobkach np. w ministerstwach.
Do tego należałoby określić, ilu zastępców powinien mieć wójt czy burmistrz (i czy w ogóle są mu potrzebni) oraz jaka powinna być liczebność zarządów województw (i może też jakoś powiązać ją z wielkością regionu).
Samorządowcy chcą, by nowe regulacje zaczęły obowiązywać od przyszłej kadencji. Gdy projekt będzie gotowy, zostanie przedstawiony wszystkim stronom posiadającym inicjatywę legislacyjną, a więc rządowi, prezydentowi i posłom.