Samorządy znów naciskają na resort finansów, by przyjrzał się indywidualnemu wskaźnikowi zadłużenia (IWZ), o którym mówi art. 243 ustawy o finansach publicznych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1870). „Konstrukcja wskaźnika prowadzi do kuriozalnych sytuacji, w których część´ samorządów, pomimo posiadanych środków na spłatę zadłużenia, zmuszana jest do wydłużenia okresu spłaty długu, co z kolei generuje dodatkowe koszty w postaci odsetek bankowych” – zauważa Związek Powiatów Polskich.
Mówiąc inaczej – ustawowy wskaźnik (skomplikowany wzór matematyczny zawarty w art. 243 ustawy) z jednej strony utrzymuje w ryzach poziom samorządowego długu, a z drugiej nie pozwala gminom podjąć działań, które mogłyby obniżyć koszty zaciągniętych zobowiązań.
ikona lupy />
Jak samorządy radzą sobie finansowo? / Dziennik Gazeta Prawna
Byłoby taniej
– Problemy dla samorządów, jakie wynikają z obecnej konstrukcji wskaźnika, to m.in. podwójne wliczanie odsetek od obsługi długu – tłumaczy Marta Plasota z wydziału prasowego stołecznego ratusza. I wyjaśnia, że koszty odsetkowe są ujmowane zarówno w kosztach obsługi długu (po lewej stronie wzoru), jak i w wydatkach bieżących (po prawej stronie wzoru). – Do tego dochodzi brak możliwości restrukturyzacji długu bez negatywnego wpływu na wskaźnik – dodaje urzędniczka.
Lokalni włodarze podkreślają, że wcześniejsza spłata zadłużenia (dokonywana dzięki dochodom własnym budżetu miasta) nie powinna być uwzględniana przy wyliczaniu wskaźnika zadłużenia. – Możliwość wcześniejszej spłaty świadczy o dobrej kondycji finansowej samorządu i skutkuje zmniejszeniem wysokości długu publicznego – argumentuje Lucyna Sternik, wicedyrektor wydziału budżetu i księgowości urzędu miasta w Lublinie. – Brak możliwości takich działań blokuje korzystanie z restrukturyzacji zadłużenia i zamiany kredytu droższego na tańszy, co powinno być niezbędnym elementem optymalizacji finansów samorządów – dodaje.
– To błędy ustawodawcy, które niewątpliwie trzeba naprawić – uważa Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy.
Zdaniem części samorządów rząd powinien rozważyć wyłączenie z reguł zadłużeniowych nie tylko wcześniejszą spłatę kredytów i pożyczek, ale też wykup obligacji (dokonywany z dochodów własnych lub w wyniku zaciągnięcia korzystniejszego kredytu na spłatę wcześniejszych zobowiązań).
Ministerstwo Finansów odpowiedziało nam, że przepisy ustawy z 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych dopuszczają możliwość restrukturyzacji długu jednostki samorządu terytorialnego poprzez emisję papierów wartościowych z przeznaczeniem na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Ponadto twierdzi, że kwestie dotyczące zadłużenia samorządów są przedmiotem pogłębionej analizy. Na jej podstawie, oraz po konsultacjach ze stroną samorządową, będą podejmowane stosowne decyzje.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika jednak, że resort rewolucji nie planuje. Przynajmniej nie w najbliższych dwóch latach. Do tego czasu przedłużono tymczasowe przepisy dotyczące janosikowego na szczeblu wojewódzkim (chodzi głównie o wpłaty Mazowsza na rzecz biedniejszych regionów). A jak informował rząd po posiedzeniu, na którym taka decyzja zapadła, „wprowadzenie nowych rozwiązań w systemie korekcyjno-wyrównawczym dla wszystkich jednostek samorządu terytorialnego (gmin, powiatów i województw) powinno być osadzone w docelowym systemie finansowo-gospodarczym”. Czyli zmiany w janosikowym będą skorelowane z głębszą reformą finansową w samorządach. Niewykluczone, że obejmie ona również sprawy związane z regulacją zadłużenia lokalnych władz.
Konto w jednym banku
Sprawa długu to niejedyny przejaw walki samorządów o większą autonomię finansową. Część z nich domaga się możliwości lokowania gminnych pieniędzy w więcej niż jednym banku. Dziś obowiązkowy przetarg na obsługę bankową wygrywa jedna instytucja, zazwyczaj ta, która zaoferuje najlepszą cenę. – Przy czym nie zawsze wygrywa ten bank, któremu jesteśmy w stanie najbardziej zaufać. Ale obowiązuje nas procedura zamówienia publicznego i niewiele w tej sprawie możemy zrobić – przyznaje w rozmowie z nami jeden z wójtów.
W tej sprawie interweniowała już nawet poseł Anna Sobecka z PiS. W interpelacji skierowanej do MF zwróciła uwagę, że taka możliwość ograniczyłaby ryzyko utraty środków np. w przypadku zawieszenia działalności przez bank (interpelacja to pokłosie głośnego upadku SK Banku – gminy, które trzymały tam swoje środki, do dziś mają problem z odzyskaniem pieniędzy). Jednak zdaniem resortu finansów prowadzenie całej obsługi budżetu przez jeden bank sprzyja przejrzystości oraz obniża koszty obsługi.
Obrazek dopełnia różnica zdań między rządem a samorządami w sprawie możliwości zarabiania na odsetkach z dotacji, jakie lokalne władze otrzymują z budżetu państwa. Chodzi o sytuacje, gdy na realizację jakiegoś zadania (np. wypłaty pieniędzy z rządowego programu „Rodzina 500 plus”) gmina otrzymuje przelew. Czasem mija kilka, kilkanaście dni, zanim dotacja zacznie być faktycznie wydawana, a w tym czasie pieniądze mogłyby generować odsetki np. na lokacie typu overnight. Nic z tego. Artykuł 48 ustawy o finansach publicznych tego zabrania. Mimo to samorządy kombinują. Kilka miesięcy temu Szczecin przez miesiąc trzymał na koncie 10 mln zł z dotacji na wypłaty świadczeń wychowawczych. Powód? Samorząd tłumaczył, że wszystkich rodziców chce traktować równo i rozpocząć wypłaty 500 zł na dziecko po sprawdzeniu wszystkich wniosków. Miasto zarobiło 9 tys. zł. Ale zainterweniował wojewoda – odebrał połowę dotacji z zastrzeżeniem, że zwróci ją po uruchomieniu wypłat świadczenia.