Nie są one niskie i wielokrotnie przekraczają kwoty, jakimi dysponują na utrzymanie i wychowanie dziecka zwyczajne rodziny. To zresztą nie dziwi. Przecież działania rodziców na rzecz dzieci są nieodpłatne, a opiekunom trzeba zapłacić. Z kolei dzieci, które znalazły się w instytucjonalnej pieczy zastępczej, mają często za sobą złe wspomnienia i nie jest łatwo je wychowywać - pojawiają się więc koszty dodatkowe. Trzeba też utrzymać obiekt, w którym mieszkają, przeprowadzać niezbędne remonty i naprawy, zapewnić podopiecznym nie tylko odzież, lecz także inne potrzebne sprzęty, urządzenia czy choćby dostęp do internetu.
Z innej jednak strony koszt pobytu w domu dziecka, jak wskazują przytoczone poniżej liczby, może przyprawić o zawrót głowy. Nawet rodziny nieuważające siebie za ubogie takimi kwotami miesięcznie dysponują nieczęsto. Nie dziwi więc, że starostowie chcieliby racjonalizować wydatki. Dotychczasowy sposób ich wyliczania powoduje, że w sytuacji gdy w danym roku zmaleje liczba podopiecznych, w następnym, w przeliczeniu na dziecko, suma znacząco się zwiększa.
„Sposób funkcjonowania placówek pokazuje, że możliwe jest utrzymanie tych wydatków na niższym poziomie, z zachowaniem poziomu usług w placówce” – piszą przedstawiciele powiatów. I wydaje się, że nie chodzi im o oszczędzanie na cudzym nieszczęściu. Tylko o realną ocenę potrzeb i możliwości. Zwłaszcza w sytuacji gdy tradycyjne domy dziecka zastępowane są stopniowo innymi formami opieki, a wychowujące się w nich młode osoby dorośleją i opuszczają mury placówki. Naturalnie więc liczba przebywających w nich wychowanków maleje. Wymyślony w ustawie z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 575) sposób obliczania wydatków na dziecko w takich właśnie sytuacjach powoduje automatycznie znaczący wzrost kosztów w przeliczeniu na podopiecznego w roku następnym. Niezależnie od tego, czy w kolejnym roku liczba dzieci w placówce zmaleje, czy wzrośnie.
Sposobów na wyjście z tej sytuacji pytani przez nas samorządowcy proponują kilka. Jeden z nich wskazuje, że starosta powinien mieć możliwość ustalania kosztu niższego, niż wynika to z przepisu w obecnym brzmieniu. Koniecznie trzeba do tego dodać, że pod warunkiem zachowania standardu usług. Wydaje się, że taki właśnie sposób, niedoprecyzowany nadmiernie, byłby właściwy. Warto podobne zapisy zastosować też przy innych regulacjach. Nie da się bowiem na centralnym szczeblu zadekretować regionalnych czy wręcz lokalnych odrębności, tak by satysfakcjonowały wszystkich – o czym wyraźnie świadczy nasza sonda.