Przepisy dotyczące zakazu stosowanie pasz genetycznie modyfikowanych zostały uchwalone w 2006 r., ale ówczesny rząd zapisał w ustawie dwuletnie vacatio legis, aby hodowcy bydła i trzody chlewnej mieli czas na przestawienie się na skarmianie zwierząt paszami non-GMO. Okazało się jednak, że hodowla bez pasz GMO jest niemożliwa. W efekcie ministrowie rolnictwa przedłużali okres, w którym zakaz nie obowiązywał. W efekcie nie wszedł on w życie w 2008 r., 2013 r., 2017 r. W 2019 r. znowu uchwalono memorandum, które obowiązuje tylko do końca tego roku. Jeżeli rząd czy Sejm nie zdecydują się na ponowne zawieszenie tego przepisu, to od 1 stycznia 2021 r. zwierząt nie będzie można karmić paszami GMO.
Powodem przesuwania wejścia w życie tego zakazu był brak samowystarczalności pod względem zapewnienia krajowego białka do żywienia zwierząt. Kolejnym argumentem było to, że soja jest najlepiej przyswajalnym białkiem roślinnym w żywieniu zwierząt.
Zdaniem organizacji hodowców zwierząt skupionych w Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych, zakaz stosowania pasz należałoby całkowicie wykreślić z ustawy, zamiast ponownie przedłużać jego wejście w życie.
W opinii prezesa Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego Jerzego Wierzbickiego, postulat zniesienia zakazu wydaje się konsekwencją działań, które podjął wcześniej minister Jan Krzysztof Ardanowski, regulując kwestię dobrowolnego znakowania produktów GMO w Polsce.
"Ustawa z 2019 r. daje konsumentom możliwość świadomego decydowania, czy kupować towary wyprodukowane na bazie GMO, czy non-GMO. Ten kierunek zmian w prawie jest nie tylko w interesie konsumentów, ale także w interesie producentów rolnych, którzy będą mogli konkurować na równych zasadach z rolnikami z innych krajów UE" - argumentuje Wierzbicki.
"Doszliśmy do wniosku, że to jest świetny moment, aby ten zakaz skreślić jako niepotrzebny i bezprzedmiotowy. Ustawa o dobrowolnym znakowania GMO rozwiązuje problem i porządkuje sytuację na rynku" – zaznaczył przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych Marian Sikora.
Zauważył, że Polacy szczególnie cenią sobie wolność wyboru. Rynek będzie więc mógł regulować się samoistnie. Przykładem jest branża mleczarska, która wprowadziła standard „Wolne od GMO”, który bardzo szybko upowszechnił się na rynku i został pozytywnie przyjęty przez konsumentów.
Ostatnia nowelizacja ustawy o paszach z 2019 r. przesunęła termin, w którym można stosować pasze GMO do 1 stycznia 2021 r., ale jednocześnie wskazała na konieczność szerszego wykorzystywania w karmieniu zwierząt krajowych komponentów paszowych - np. śruty sojowej, roślin bobowatych czy motylkowych.
Resort rolnictwa, chcąc przynajmniej częściowo uniezależnić się od importu śruty sojowej, był inicjatorem ustanowienia wieloletniego programu badawczego pozyskania krajowego białka, który był realizowany w latach 2011-2015, a następnie przez kolejny rząd przedłużony do 2020 r.
Według szacunków ekspertów z 2018 r. udział śruty sojowej w pokryciu zapotrzebowania na białko paszowe w Polsce wynosi ok. 62 proc.; 23 proc. białka pochodzi z komponentów rzepakowych, ok. 7,5 proc. ze śruty słonecznikowej, a tylko 6,5 proc. stanowi białko nasion roślin strączkowych.
W 2019 r. Polska sprowadziła ok. 2,5 mln ton modyfikowanej genetycznie śruty sojowej, głównie z Ameryki Południowej.