Nabór do oddziałów terytorialnych miał ruszyć już we wrześniu. Jest to jednak nierealne, bo brakuje przepisów dotyczących nowej formacji. Co więcej, plany MON może pokrzyżować minister finansów.
ikona lupy />
Służba stała i kontraktowa w armii zawodowej / Dziennik Gazeta Prawna
Antoni Macierewicz od kwietnia mówi o potrzebie utworzenia brygad wojsk obrony terytorialnej, które mają wesprzeć w terenie wojsko. Trzy pierwsze oddziały mają być zlokalizowane w województwach: podlaskim, lubelskim i podkarpackim. Problem w tym, że choć szef resortu zachwala nową formację i zachęca młodych ludzi do wstępowania do niej, to formalnie ona wciąż nie istnieje. Co więcej, projekt nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP i innych ustaw nie został nawet zaopiniowany przez Radę Ministrów. Tymczasem już teraz wiadomo, że rząd będzie miał problemy z domknięciem budżetu na przyszły rok.
Bez konkretów
Jak wynika z zapowiedzi MON, do oddziałów terytorialnych, które mają działać na terenie powiatów, będą mogły się zgłaszać wszystkie osoby, które wcześniej stawiły się do kwalifikacji wojskowej. Przynależność do nowej formacji ma się też wiązać z gratyfikacją: 300 zł za gotowość miesięcznie. Do tego ma dojść jeszcze ok. 200 zł za dwa dni szkolenia w miesiącu. Zyskać też mają pracodawcy – będą mogli ubiegać się o świadczenie, które zrekompensuje im koszty związane z nieobecnością osoby służącej w oddziale terenowym. Problem jednak w tym, że to tylko koncepcja szefa MON, a nie twarde prawo.
Projekt nowelizacji ustawy ponoć już został przekazany przez resort do Rządowego Centrum Legislacji i lada dzień powinien trafić do uzgodnień międzyresortowych. Zgodnie z procedurą musi go przyjąć rząd, następnie powinien trafić do konsultacji społecznych, dopiero potem będzie mógł się nim zająć parlament. W efekcie na przeprowadzenie naboru we wrześniu nie ma już szans. Potwierdza to dr Grzegorz Kwaśniak, pełnomocnik MON ds. tworzenia obrony terytorialnej kraju.
– Nabór rozpocznie się, jak rząd zaakceptuje nasze rozwiązania prawne, a Sejm ostatecznie uchwali nowe przepisy. Zakładamy, że kompletowanie oddziałów terytorialnych zaczniemy dopiero pod koniec października – twierdzi dr Grzegorz Kwaśniak.
Ale i ta data nie jest pewna, nie wiadomo bowiem, jak do projektu przygotowanego przez MON odniesie się minister finansów. Resort obrony jest dobrej myśli. – Departament budżetowy MON ma już wszystko dobrze policzone. Pieniądze na obronę pójdą z budżetu MON, więc nie wydaje mi się, aby szef finansów się sprzeciwiał naszej koncepcji, choć nic do końca nie wiadomo – podkreśla dr Grzegorz Kwaśniak.
Nie wiadomo też, czy zgodnie z zapowiedziami MON żołnierze oddziałów terenowych tak jak osoby służące w NSR będą mogli liczyć na ochronę stosunku pracy.
– W przypadku NSR różnie z tą ochroną przed zwolnieniem było. Chcemy więc poprawić obowiązujące przepisy i sprawić, żeby nikt, kto służy ojczyźnie, nie był szykanowany przez pracodawcę – przekonuje Marek Jach, przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej.
Jego zdaniem każda osoba pracująca i służąca w oddziałach terytorialnych powinna liczyć na taką ochronę. Jednak ten pomysł może się nie spodobać Ministerstwu Rozwoju, bo nowe przepisy uderzą w pracodawców. Z kolei koncepcja pokrywania przez budżet państwa kosztów związanych z absencją w pracy żołnierza oddziału terenowego też może się spotkać z wetem ministra finansów. Na nasze pytanie w tej sprawie resort finansów odesłao nas do ... MON.
Już szukają kandydatów
Brak przepisów nie przeszkadza jednak wojskowym komendom uzupełnień już szukać chętnych do nowej formacji. Zapraszają ich do swoich siedzib, ewentualnie obiecują udzielić szczegółowych informacji przez telefon. W praktyce okazuje się, że nikt nic nie wie. – Nasza rola ogranicza się tylko do przyjęcia od zainteresowanych osób danych, w tym o ich kwalifikacjach – mówi urzędnik z WKU w Lublinie, którego spytaliśmy, na co może liczyć osoba, które dostanie się do oddziału terytorialnego. – Na razie nie mamy żadnych wytycznych z MON, nie ma też podstawy prawnej – przyznaje.
Również WKU w Białymstoku, pytana przez nas o szczegóły dotyczące nowej formacji, odsyła na stronę internetową resortu i proponuje zapoznanie się z koncepcją ministra obrony narodowej, bo – jak przyznaje rozmawiający z nami major – przepisów w tym zakresie nie ma. Zdezorientowany był również kapitan z WKU w Rzeszowie, który stwierdził, że z powodu braku przepisów nie może zapisywać ochotników na listę zainteresowanych osób.
Powstałą sytuację krytykuje opozycja. – To jakaś parodia i chaos informacyjny, bo jak można mówić, że nabór rusza, skoro nie ma w tym zakresie żadnych przepisów. Jak tworzyliśmy Narodowe Siły Rezerwowe, to zaczynaliśmy od uchwalenia przepisów, a nie od robienia propagandy i show – wskazuje Czesław Mroczek, były wiceminister obrony narodowej.
Jego zdaniem tworzenie oddziałów terenowych będzie niepotrzebnym wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Więcej żołnierzy OT
Mimo wciąż trwających prac nad przyszłorocznym budżetem MON już podjęło decyzję o zwiększeniu docelowej liczby żołnierzy służących w oddziałach terytorialnych. Jeszcze niedawno resort przekonywał, by do nowej formacji należało 35 tys. osób, ale ta koncepcja się zmieniła. – Przewidujemy, że do końca 2019 r. w całym kraju w oddziałach terytorialnych będzie służyło 50 tys. żołnierzy. W efekcie brygady mają liczyć ok. 3 tys. osób – deklaruje Marek Jach.
Według niego mogą się one rozrosnąć w przyszłości nawet do 8 tys. A to oznacza automatyczny wzrost uposażenia dla żołnierzy, a tym samym wyższe łączne wydatki na ten cel (ok. 200 mln zł rocznie).
Przy okazji tworzenia nowej formacji pojawia się także pytanie, co dalej z Narodowymi Siłami Rezerwowymi, które obecnie liczą ok. 10 tys. osób. – Oddziały terytorialne będą poważną konkurencją dla NSR i nie zdziwiłbym się, jeśli przestaną się tam zgłaszać ochotnicy – przyznaje dr Kwaśniak. Według niego jeśli coś się nie sprawdza, to nie ma sensu tego na siłę utrzymywać.
Z kolei eksperci wskazują na problem związany z przechowywaniem broni. Pierwotnie mówiono, że żołnierze nowej formacji będą ją trzymali w domach. Pomysł upadł. Marek Jach zapewnia, że broń będzie składowana w jednostkach wojskowych i pilnowana przez ochronę obiektów. Czy tak będzie, nie wiadomo. Z naszych informacji wynika, że w projekcie nowelizacji ustawy nie ma regulacji dotyczących przechowywania broni. Ponadto jej ewentualne składowanie w jednostkach może być problemem. Powód? Koszar nie ma w każdym powiecie. Powstał więc pomysł, aby broń żołnierze mogli przechowywać w powiatowych posterunkach policji. – Prowadzimy rozmowy w tej sprawie z MSWiA – ucina dr Grzegorz Kwaśniak.