Nawet milion pracowników ze Wschodu mogą zatrudnić w tym roku nasi przedsiębiorcy. Wśród 5500 osób pracujących w korporacyjnych restauracjach McDonald’s jest już 210 cudzoziemców. 269 franczyzowych punktów również daje zarobić obcokrajowcom, jednak tego, ilu dokładnie ich jest, nie wiadomo.
ikona lupy />
Liczba pracowników ze wschodu, których zamierzają zatrudnić polscy pracodawcy / Dziennik Gazeta Prawna

Ale już to, że dużą grupę pracowników restauracji stanowią studiujący w Polsce Ukraińcy, tajemnicą nie jest. Podobnie jak to, że w Lublinie w 750 mniejszych i większych firmach z sektora IT już co piąty zatrudniony to specjalista zza wschodniej granicy. Z kolei do Wrocławia każdego miesiąca przyjeżdża około 5 tys. Ukraińców.

To, jak duże jest na nich zapotrzebowanie w skali całego kraju, najlepiej oddają statystyki resortu rodziny, pracy i polityki społecznej. Wynika z nich, że tylko w pierwszym półroczu tego roku nasi przedsiębiorcy zadeklarowali chęć zatrudnienia 634 tys. osób ze Wschodu, w tym 614 tys. z Ukrainy. To o 54 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. I w zasadzie można być pewnym, że w całym roku 2016 liczba ofert skierowanych do cudzoziemców zatrudnianych na uproszczonych zasadach przekroczy milion.

Poszukiwana jest już nie tylko tania siła robocza, ale także specjaliści

Aby sprowadzić pracownika, przedsiębiorca musi złożyć w powiatowym urzędzie pracy oświadczenie o chęci zatrudnienia wymienionego z imienia i nazwiska obywatela jednego z sześciu państw (Ukrainy, Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Rosji). Na tej podstawie cudzoziemiec otrzymuje wizę, która pozwala mu bez zezwolenia podejmować pracę w Polsce w ciągu sześciu miesięcy, ale nie częściej niż raz na rok. Przy czym liczba oświadczeń niekoniecznie zgadza się z liczbą cudzoziemców, którzy fizycznie przyjeżdżają nad Wisłę (np. część rezygnuje z wyjazdu).

– Prośby o znalezienie pracowników na Wschodzie otrzymujemy już w zasadzie od wszystkich branż. Mamy nawet zgłoszenia z województw warmińsko-mazurskiego czy podkarpackiego, gdzie nadal jest wysokie bezrobocie – opowiada Andrzej Korkus, prezes grupy EWL, specjalizującej się w rekrutacji obcokrajowców.

Coraz częściej nasi przedsiębiorcy szukają wykwalifikowanych robotników i specjalistów. Najbardziej chłonna jest branża IT. – Nie chodzi tylko o samych programistów, bo ci coraz częściej traktują Polskę jako kraj tranzytowy na drodze do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Równie duże jest zapotrzebowanie na ukraińskich grafików, inżynierów CNC i biotechnologów – wylicza Tomasz Małecki, prezes Lubelskiego Parku Naukowo-Technologicznego.

Migracja z Ukrainy nad Wisłę zaczyna przypominać tę z Polski do Wielkiej Brytanii

Po prawej stronie granicy rekordowo niskie bezrobocie i niedobór pracowników zarówno w prostych zawodach, jak i branżach specjalistycznych. Po lewej – kryzys i potrzeba rozwoju zarobkowego oraz zawodowego. Oto główna siła napędowa fali Ukraińców napływających do Polski.
Z danych GUS wynika, że stopa bezrobocia w naszym kraju spadła w czerwcu do poziomu 8,8 proc., najniższego od października 2008 r. Liczba osób bez zajęcia zarejestrowanych w urzędach pracy spadła poniżej 1,4 mln (jeszcze w czerwcu 2015 r. było ich ponad 1,6 mln). Na razie rynek pracy nie odczuł jeszcze potencjalnego dodatkowego efektu programu 500+, czyli rezygnacji niektórych zatrudnionych przy gorzej płatnych pracach. – Ale program ruszył dopiero w kwietniu, więc trudno na razie wyrokować o jego przyszłych skutkach – zastrzega Karolina Zawiasa z agencji pracy EWL Group. Zapotrzebowanie na pracowników i bez tego jest coraz większe. Stąd coraz więcej firm otwiera się na migrantów. W tym roku – jak szacują eksperci – polscy pracodawcy na podstawie uproszczonych przepisów mogą legalnie zatrudnić nawet milion pracowników z Ukrainy.
Ukraińcy od lat przyjeżdżali do nas do pracy w rolnictwie i sadownictwie (zbierali głównie truskawki, maliny i jabłka). Ta branża wciąż ma spore problemy ze znalezieniem pracowników na miejscu i masowo zatrudnia chętnych ze Wschodu. – Wakacje i okres prac sezonowych napędzają rynek. W tym czasie produkcja osiąga szczytowy poziom, a przedsiębiorcy muszą dynamicznie reagować na zmieniające się potrzeby kadrowe – wyjaśnia Zawiasa. Widać to choćby po liczbie oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy właśnie dla branży rolnej. W tym roku złożono ich już 221 tys.
Jeszcze w 2009 r. 65 proc. przyjezdnych Ukraińców pracowało w rolnictwie. To się jednak zmieniło. W pierwszym półroczu wśród ofert skierowanych do cudzoziemców rolnictwa dotyczyło tylko 34 proc. Wyraźnie wzrósł za to odsetek propozycji zatrudnienia w innych obszarach gospodarki. – Branże, które w największym stopniu posiłkują się pracownikami ze Wschodu, to przetwórstwo przemysłowe i budownictwo. Lokalnie duże zapotrzebowanie obserwujemy też w gastronomii czy przemyśle stoczniowym – komentuje Marcin Kołodziejczyk z Grupy Progres.
I właśnie pracownicy wyspecjalizowani stanowią dziś coraz większą część migracyjnej fali. Co ważne, w branży IT i nowych technologii migracja ta nie jest podyktowana tylko potrzebą lepszego zarobku. Wręcz przeciwnie. – Programiści na Ukrainie zarabiają już średnio 30 proc. więcej niż na analogicznym stanowisku w Polsce, a dodatkowo są opodatkowani w bardzo przyjazny sposób, bo zaledwie 5-proc. zryczałtowanym podatkiem – tłumaczy Mateusz Kurleto, prezes SkillHunt.io, platformy pomagającej w rekrutacjach specjalistów w branży IT.
– Mimo to chętnie przeprowadzają się do Polski. Robią tak, bo mają silną potrzebę rozwoju i włączenia się w globalną gospodarkę, a pracę u nas traktują jak wejście na zachodnie rynki. Podobnie polscy menedżerowie, chcąc się rozwijać, wybierali Hiszpanię czy Francję, choć wcale nie dostawali tam fenomenalnych warunków zatrudnienia – tłumaczy Kurleto.
Od przyszłego roku liczba przyjeżdżających do nas Ukraińców może się jednak zmniejszyć. Resort pracy przygotował projekt nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Przewiduje się w niej zastąpienie uproszczonej procedury oświadczeniowej przy zatrudnianiu cudzoziemców dwoma typami zezwoleń na pracę sezonową i krótkoterminową. Proponowane zmiany mają eliminować nadużycia. Wielu obcokrajowców nie wie np., że oświadczenia są bezpłatne, i płacą za nie pośrednikom. Zdarza się też, że oświadczenia o chęci zatrudnienia cudzoziemców składają w pośredniakach osoby bezrobotne albo bezdomne.
– Z nadzieją, ale i obawami patrzymy na nowe rozwiązania legislacyjne, które mają obowiązywać od 2017 r. Z jednej strony to dobrze, że rząd chce uregulować zagadnienie imigracji do Polski. W interesie wszystkich jest doprowadzenie do legalizacji obecności Ukraińców w naszym kraju w taki sposób, aby ograniczać szarą strefę i zapewnić wpływy do ZUS i Skarbu Państwa. Jednak wydłużenie procedur i zwiększenie biurokracji mogą zahamować napływ nawet miliona niezbędnych dla gospodarki pracowników – obawia się Maciej Witucki, prezes zarządu Work Service. Bez nich firmy miałyby trudności z realizacją zamówień, a to odbiłoby się na koniunkturze w poszczególnych sektorach. A w efekcie także na wzroście gospodarczym.