Komisja Europejska odrzuciła w środę "żółtą kartkę", czyli sprzeciw 11 krajów w sprawie przepisów o pracownikach delegowanych. Zastrzeżenia wobec propozycji KE zgłosiły parlamenty: Polski, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji.
Propozycja zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE na pewien czas, powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Najwięcej pracowników delegowanych pochodzi z Polski.
W ocenie wiceszefa polskiego MSZ odrzucenie "żółtej kartki" przez KE to "zła wiadomość". "Jeżeli Komisja nie jest w stanie zrozumieć politycznej wagi sprzeciwu wyrażonego przez 11 państw członkowskich w Unii Europejskiej, to oznacza, że nie nauczyła się absolutnie niczego z doświadczenia Brexitu. Nadal uważa, że wie lepiej, co należy robić w obszarze regulowania rynku, a to wróży jak najgorzej. To jest niezwykle płytka i konfrontacyjna odpowiedź na obawy wyrażone przez 11 parlamentów narodowych" - podkreślił w rozmowie z PAP Szymański.
Wiceszef MSZ zapowiedział, że Polska będzie jednym z najbardziej aktywnych państw w dalszym procesie legislacji ws. dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. "Nie ulega wątpliwości, że obóz, który zgromadziliśmy już teraz, będziemy starali się umocnić" - dodał. Jak mówił, w dalszym procesie legislacyjnym Polska będzie podtrzymywać swoje stanowisko wskazując na to, że propozycja KE zmierza do "demontażu wspólnego rynku w zakresie delegowania pracy, świadczenia usług, transportu" i "idzie w poprzek naszym oczekiwaniom wobec przyszłości Unii Europejskiej".