Swoje poglądy na temat zmiany oskładkowania przedsiębiorców oraz dążenie do ujednolicania składek przy różnych typach umów, przedstawił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” we wtorek. Tego samego dnia jego szefowa, minister Elżbieta Rafalska zadeklarowała, że to jego prywatna opinia. Mimo dystansowania się od tez Zielenieckiego wiadomo, że PiS je analizuje.
Jak wynika z naszych informacji, choć obecnie nie ma planów takich zmian, to gdy wiek emerytalny zostanie obniżony, resort przyjrzy się oskładkowaniu różnych grup ubezpieczonych. Ewentualne zmiany mogłyby dotyczyć umów o dzieło, umów-zleceń i oskładkowania przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.
Zieleniecki, jeszcze jako ekspert Solidarności, mówił, że jest zwolennikiem, by ewentualna zmiana dla osób prowadzących działalność gospodarczą nie polegała na podwyżce obecnej ryczałtowej składki, ale na zastąpieniu jej liniową.
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek ekonomistka Konfederacji Lewiatan: Mam wrażenie, że chyba nie do końca wszyscy rozumieją różnicę między przychodem a dochodem. U przedsiębiorcy przychód to wpływy z działalności. Ale żeby uzyskać te wpływy, przedsiębiorca ponosi koszty. Przychód minus koszty to jego dochód. W drobnej przedsiębiorczości, w mikrofirmach trzeba się naprawdę solidnie napracować, żeby uzyskać przyzwoity dochód. Według danych GUS przeciętny dochód brutto w mikroprzedsiębiorstwach – przed opodatkowaniem – to około 5 tys. zł. Trzeba przy tym pamiętać, że taki przedsiębiorca nie pobiera wynagrodzenia, ten dochód to jego zarobki. Propozycja, by ozusować już jego przychód, z tego punktu widzenia jest nieporozumieniem.
Prof. Marek Góra Szkoła Główna Handlowa: Zarówno kwestie dotyczące wieku emerytalnego, jak i sposobu uczestnictwa w powszechnym systemie emerytalnym różnych grup to są dwa poważne problemy. Każdy z nich wymaga zastanowienia się. Próba wiązania ich na skróty, traktowania ozusowania samozatrudnienia jako plastra na skutki obniżenia wieku emerytalnego to nie jest dobry pomysł – niezależnie od intencji pomysłodawców. Celem ozusowania różnego typu nieoskładkowanych dziś umów nie powinno być wyciągnięcie większej kwoty składek do FUS, co miałoby zrekompensować ubytek wynikający z obniżenia wieku emerytalnego, a zrównanie wszystkich form zatrudnienia. Dziś część pracujących funkcjonuje w niedookreślonej relacji z systemem ubezpieczeń społecznych. Próbując rozwiązać ten problem przy okazji obniżenia wieku emerytalnego na szybko, można popełnić wiele poważnych błędów. Podkreślam, że chodzi o metodę, sposób działania, bo zajęcie się tymi sprawami jest potrzebne.
Tak się zabija przedsiębiorców
Marcin Hadaj, szef działu Ekonomia i społeczeństwo: Jeśli rząd PiS zrealizuje zapowiedzi objęcia pełną składką ZUS osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, będzie to rzecz bez precedensu. Będzie to największy zamach na pieniądze polskich rodzin, jaki kiedykolwiek miał w naszym kraju miejsce. Nawet komuniści w latach 50. nie kradli tak, jak okraść zamierza Polaków ich własny rząd.
Konkrety: jednosobowa firma wystawia co miesiąc faktury na kwotę 15 tys. zł. Tyle otrzymuje przed opodatkowaniem. W wersji radykalnej od tej kwoty liczona byłaby wysokość składki ZUS. No to policzmy, używając specjalnego kalkulatora. Ubezpieczenie społeczne wyniesie 4,7 tys. zł, Fundusz Pracy niemal 400 zł, ubezpieczenie zdrowotne 1350 zł. Ogółem daje to miesięczne świadczenie na rzecz państwa na poziomie prawie 6,5 tys. zł. Dzisiaj nieznacznie przekracza tysiąc złotych – wzrośnie zatem sześć i pół raza. Ale to nie wszystko, bo za pozostałą kwotę 8,5 tys. zł trzeba będzie oczywiście zapłacić podatek dochodowy. Niech będzie 19 proc. Czyli ponad 1600 zł. Netto zatem zostanie jedno- osobowej firmie mniej niż 7 tys. zł. Oznacza to, że obciążenie na rzecz państwa przekroczyłoby 50 proc. dochodów firmy. To z kolei oznacza, że może jedna trzecia, a może trzy czwarte jednoosobowych firm zniknie w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów. Reszta pewnie zniknie w drugim roku. Czy osoby, które dzisiaj je tworzą, znajdą pracę na etatach? Jest to niemal tak prawdopodobne, jak to, że niski dorosły mężczyzna może urosnąć.
PiS mówi, że w ten sposób ograniczy niesprawiedliwość polegającą na tym, że prowadzący jednoosobowe firmy w praktyce są gdzieś zatrudnieni, a płacą znacznie mniej niż pracownicy etatowi. Zapominają jednak o tym, że samozatrudnieni, nawet jeśli opierają się na jednym stałym zleceniu, nie mają kodeksowej ochrony takiej jak etatowcy, nie mają formalnego prawa do urlopu wypoczynkowego i okolicznościowego, dni wolnych na żądanie czy okresu wypowiedzenia i prawa do dochodzenia swoich racji przed sądem pracy. Czy to się zmieni? Czy PiS im to zapewni?
To jeden z najgorszych pomysłów na linii polityka – przedsiębiorcy nie tylko tego rządu, ale całych 26 lat polskiej wolności. Pomysł wręcz skandaliczny, podkładający bombę pod z trudem budowaną wciąż polską przedsiębiorczość.
Już dzisiaj idę o zakład, że jeśli pierwsze pomysły nabiorą kształtu – oby nie – zmiotą rząd Beaty Szydło szybciej, niż mu się wydaje. Może nawet natychmiast. Jeśli ta obłąkańcza idea rodem ze szpitala dla nerwowo chorych wejdzie w życie, będzie bowiem oznaczała rewolucję. Taką jednak, jakiej nawet liderzy PiS w swej przebiegłości w ferworze naprawy państwa nie są dzisiaj w stanie sobie wyobrazić.
Bilans zysków i strat w propozycjach PiS
1.Osoby pracujące na umowie o dzieło – dziś płacą składkę na ubezpieczenia społeczne od umów zawartych z pracodawcą, u którego mają etat. Pozostali nie odprowadzają składek, co jest wykorzystywane do unikania płacenia składek przez zatrudnianie osób i zawieranie umów o dzieło w różnych spółkach będących własnością tego samego pracodawcy. W zależności od tego, na jakich zasadach będą oskładkowane umowy, spora część osób pracujących w ten sposób lub ich pracodawców może to odczuć finansowo.
2.Osoby pracujące na umowach-zleceniach – od stycznia osoby pracujące w ten sposób mają płacić składkę od minimalnego wynagrodzenia. Jeśli umowy-zlecenia zostałyby oskładkowane w pełni, to wzrosłyby koszty pracy tych osób lub zmniejszyły się ich wynagrodzenia. Podobnie jak w przy- padku umów o dzieło dokładne skutki zależą od zakresu oskładkowania.
3.Przedsiębiorcy – dziś płacą ryczałtową składkę od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Ewentualne zyski czy straty zależałyby od tego, jaka byłaby podstawa wymiaru i jaka wysokość składki emerytalnej. Wątpliwe, by był nią przychód, bo w wielu przypadkach składka byłaby wyższa niż dochód. Z kolei jeśli byłby to dochód, to wielu przedsiębiorców notujących stratę nie płaciłoby składek wcale.
4.Finanse publiczne – ujednolicenie składek mogłoby zwiększyć wpływy ze składek do FUS, co zmniejszyłoby deficyt w funduszu. To z kolei mogłoby oznaczać niższą dotację z budżetu, a więc od podatników. Wariant niekorzystny to rozwój zatrudnienia na czarno, by unikać płacenia składek, a więc ucieczka i od składek, i od podatków.
Najważniejsze pytania dotyczące zmian zaproponowanych przez wiceministra Zielenieckiego
Co miałaby oznaczać pełna składka od każdego tytułu ubezpieczenia (umowy cywilnoprawne, etat, działalność itd.)? Na razie tego nie wiemy. Obecnie składka obciąża zarówno pracodawcę, jak i ubezpieczonego, np składka emerytalna dla umowy o pracę wynosi 19,52 proc., jest odprowadzana w połowie przez pracodawcę i ubezpieczonego. W przypadku poszerzenia oskładkowania umów-zleceń i umów o dzieło w naturalny sposób taka zasada zostałby poszerzona.
Czy przedsiębiorcy płaciliby ewentualną składkę od przychodu? Płacenie składki od przychodu proponowała kiedyś Solidarność. W ten sposób płacona jest składka od wynagrodzeń pracowników, tyle że w przypadku przedsiębiorców to mało realne. – To nieporozumienie, na przykład sklepikarz może mieć przychód 100 tys. zł, ale dochód już tylko 5 tys., bo reszta to koszty działania i towarów – argumentuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Czy przedsiębiorcy mogliby płacić składkę od dochodu? To z kolei mogłoby spowodować, że wielu przedsiębiorców przestałoby płacić składki. Dziś płacą składkę ryczałtową odpowiadającą składce od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia.