Nie tylko ja przecierałem oczy ze zdumienia, czytając wywiad z panią minister („Trzynastka nie motywuje do pracy”, DGP nr 199), która odkryła, że obecny system wynagradzania nie motywuje urzędników do lepszej pracy. Trudno, by po ośmiu latach degradacji ekonomicznej pracowników administracji rządowej było inaczej. Co proponuje szefowa służby cywilnej? Otóż nie wyklucza odebrania trzynastek. Na taki pomysł mógł wpaść tylko przedstawiciel elity urzędniczej zarabiający 17 tys. zł, któremu ustawa o służbie cywilnej przyznaje bonus w postaci gwarantowanego co dwa lata podwyższenia dodatku służby cywilnej, który może sięgać nawet pięciu tysięcy złotych miesięcznie. Nie wspomnę już o dodatkowym urlopie.
Twierdzenie, że podwyżki dostaną ci, którzy zarabiają najmniej, oraz najlepsi, to jakaś utopia. A poza tym co z tymi, którzy mają średnie wynagrodzenia, np. powyżej 2,5 tys. zł brutto? Oni nie zasługują na poprawę swojego losu? W dużej mierze to właśnie najbardziej kompetentni pracownicy, wykonujący swoją pracę bez zastrzeżeń. Co najważniejsze – dostali się do niej bez znajomości i układów.
Co do tych najlepszych – otóż szefowa służby cywilnej zalicza do nich pracowników mianowanych, którzy mimo zamrożenia wynagrodzeń mogli liczyć przez cały ten czas na wspomniane dodatki i urlopy tylko dlatego, że otrzymali pozytywną ocenę. Tu jednak nie dostrzega potrzeby odstąpienia od takiej formy podwyższania uposażenia (za pomocą rosnącego dodatku służby cywilnej). No, ale pani minister sama należy do kasty uprzywilejowanych, nazywanej elitą wśród urzędników. A przypomnieć należy, że w naszym kraju wynagrodzenie dostaje się za pracę, a nie za to, że należy się do elity. Pani minister rozważa zabranie urzędnikom trzynastek, jubileuszówek i oddanie tych pieniędzy w ręce apolitycznych dyrektorów generalnych wybieranych w uczciwych konkursach. Nie wiem, skąd pani minister ma tyle wiary w system naborów. Bo ja z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że wszyscy dyrektorzy generalni oraz dyrektorzy wydziałów i departamentów muszą być wpierw namaszczeni przez swoich pryncypałów i to decyduje o ich powołaniu. Prawda, niestety, jest także taka, że urzędy funkcjonują dziś jak prywatne folwarki dyrektorów. Na dodatek bywają przestrzenią, w której uprzedmiotawia się wielu pracowników. W tych folwarkach pracownicy, szczególnie ci, którzy nie idą z wyznaczonym nurtem, niemal codziennie są poddawani krytyce. Na porządku dziennym są kary dyscyplinarne, bo przecież za wszystko odpowiedzialny jest pracownik – szczególnie ten niepokorny, zadający niewygodne pytania i żądający odpowiedzi.
Pani minister, administrację w Polsce toczy rak. To nie spotkania z kadrą kierowniczą dadzą pani odpowiedź na pytanie o rzeczywistą sytuację w administracji. Proszę zacząć rozmawiać ze zwykłymi pracownikami. Nie trzeba czekać wielu lat, aby stwierdzić, że wartościowanie stanowisk oraz system oceniania to buble.
Komentarze (17)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeAż zdziwiony jestem, że w komentarzach nie pojawiły się teksy opluwające urzędników - ale pewnie dlatego że ten artykuł to o urzędnikach dla urzędników - ja również urzędnik
Tak od siebie - nie trzeba patrzeć tylko na administrację rządową - niestety ten "rak" toczy już administrację samorządową - jak urzędnik marszałka codziennie spotykam się z patologiami i tym "urzędniczym" podejściem a wszelkie próby zmiany tego myślenia są od razu tłamszone.
Dla mnie również 13 ka nie jest źródłem motywacji ale sumą pieniędzy, którą spłacam swoje zaległości finansowe (i nie nie chodzi mi o moje raty kredytowe - bo z pensji nie jestem w stanie odłożyć np. na zakup nowej pralki bo w obecnej łożyska już tak hałasują, że cały blok wie kiedy robimy pranie) na wyrównanie zaległości czynszowych, wyjazd dziecka na zimowisko/wakacje.
Niestety faktem staje się że dyrektorzy fizycznie posiadają pełnię władzy co objawia się np. zatrudnianiem kolejnych osób (z dużymi plecami) bez doświadczenia wiedzy, a których podstawowa pensja "na dzień dobry" jest taka jak doświadczonego urzędnika z kilkoma ukończonymi studiami podyplomowymi, który co roku uczestniczy w wielu szkoleniach - i żeby była jasność mówimy tu o pensji 2300 zł netto (dużo i niedużo - dla osoby która utrzymuje 3 osobową rodzinę z tej pensji to naprawdę niedużo).
Warto tu jeszcze nadmienić, Ci te nowo zatrudnieni nawet nie wykazują jakiejkolwiek chęci nauki np. pzp bo uważają, że to jest za trudne i wolą zająć się kwestiami finansowymi bo tego jest mniej i jest łatwiejsze.
I jeszcze jedna dygresja - nie uważacie, że za negatywny obraz urzędnika (pomijając rzeczywiście występujące jak wszędzie złe przykłady) są również winne szeroko pojęte media - w materiałach pojawiają się tylko informacje o urzędniku, który doprowadził do upadłości firmy, o urzędniku, który nie zainteresował się w porę rodzina patologiczną itd., a do tego "nasze" wynagrodzenia podawane są zawsze jako średnie dla danego urzędy/wydziały/departamenty w kwocie brutto bez podania informacji, że w skład tej średniej wchodzi wynagrodzenie całego pionu zarządzającego.
Dla 620.000 ludzi można, a dla 38.000 nie.
Gdzie konstytucyjna równość?
Urzędnik mianowany
Całly ten pijar ta wrzawa to ...a i larmu kupa. A tak naprawdę to działania mafii (wiadomo jakiej) stanowia "makijaż w hospicjum". to tak dopasowując sie do "rakowego" komentarza.
Jak nie wiadomo oc o chodzi to wiadomo że chodzi o co?. ... (wiadomo). I dlatego mamy te "pic propagandę".
Wniosek generalny - skoro odchodzący na emeryturę pracownicy SC maja ca 200 - 300 zł. więcej od kwoty którą neeto otrzymywali ( mówie o pracownikach zmin. 35 letnim okresem pracy w administracji rządowej ( wcale nie w SC bo ta tyle nie istnieje i juz ja rak toczy) to rzeczywiście chorobe nowotworową mamy.
Bez dalszych komentarzy
O wiele ciekawsze jest jednak jak do tego w ostatnich kilku latach doszło.
Na wstępie trzeba zauważyć, że czołowi politycy PO od początku nie interesowali się administracją rządową - bądź co bądź swojego rządu- i traktowali ją jak zło konieczne, wyłącznie propagandowo, przy okazji różnych wyborów krytykując ją w czambuł albo zapowiadając redukcje i wskazując jak dużo zarabia w porównaniu do gospodarki (w której, czego nie wolno pomijać, ok. 40% pieniędzy idzie do pracowników pod stołem !). Wreszcie również z przyczyn propagandowych uznali, że nie należy tej grupie zawodowej waloryzować inflacji, aby nieustannie cieszyć elektorat narzekaniami "urzędasów". I tak od wyborów do wyborów. Jakakolwiek pogłębiona refleksja była tym politykom obca.W takim klimacie politycznym kilka lat temu w okolicach KPRM-u pojawiły się dwie myśli : że należy administracją rządową kierować tak jak korporacją prawa handlowego i że należy zwiększyć zarobki kadry zarządzającej. Pomysły te wypłynęły z analiz różnych administracji zachodnich, tyle że nie wzięto pod uwagę, że gdy u nas zaczęto zachwycać się korporacją jako formułą administracji, w tym samym czasie zaczęły pojawiać na zachodzie, oparte już na złych doświadczeniach poważne głosy przestrzegające przed tą drogą. Przestrzegano przed wzrostem wewnętrznej biurokracji, przed zanikiem współpracy pomiędzy rywalizującymi pracownikami i komórkami, wreszcie wskazywano na obiektywną trudność w wartościowaniu tego rodzaju pracy na zasadzie kryteriów rynkowych.
Postulując zwiększenie zarobków kadry zarządzającej, zupełnie zapomniano o tym, że w Polsce dla ogromnej większości pracowników administracji wynagrodzenie nie przedstawia funkcji motywacyjnej tylko funkcję socjalną - umożliwia biologiczne przetrwanie. Przesuwając dopływ nowych pieniędzy do najlepiej zarabiających wywołano w olbrzymiej skali efekty frustracji, demotywacji, narastanie patologii korupcyjnych wywołanych biedą i poczuciem, że rządowy pracodawca jest największym wrogiem pracowników.
Jaka jest droga wyjścia z tej katastrofy. Nie ma jednej.
Na dzień dobry opcja zerowa dla wierchuszek ministerialnych i wszystkich kierujących jednostkami .
Na dzień dobry głośna deklaracja, że administracja rządowa to nie jest żadna korporacja i powrót do etosu służby cywilnej.
Zaraz potem przegląd wszystkich najważniejszych wprowadzonych w ostatnich latach, właśnie wprowadzanych i planowanych reorganizacji i procedur - doprowadzenie do stanu względnej normalności
Równie pilne jest zwartościowanie stanowisk w całej administracji rzędowej na równych zasadach i jak najszybsze podniesienie zarobków - zgodnie z tym wartościowaniem.