Ustawa przygotowana przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ma niestety sporo luk i wad. Jakie konsekwencje rodzi dla pracowników i pracodawców?
Porównanie kont bankowych - znajdź najbardziej korzystne.
Jak jest?
Dotychczas od zatrudnionych na umowę zlecenia studentów poniżej 26. roku życia nie trzeba było odprowadzać składek do ZUS. W przypadku pozostałych zleceniobiorców taki obowiązek co prawda istniał, ale obie strony umowy (zleceniodawca i zleceniobiorca) sprytnie sobie z nim radzili tak, by w ich kieszeniach zostawało jak najwięcej pieniędzy, a jak najmniej trafiało do ZUS-u.
Było to możliwe np. dzięki podpisaniu dwóch umów (np. na 3500 zł i 500 zł, co razem dawało pensję na poziomie 4000 zł brutto) i odprowadzaniu składki tylko o jednej, tej opiewającej na niższa kwotę (przy czym nie było żadnego minimum). Oczywiście z tego powodu zleceniobiorcy praktycznie nie mieli dostępu do świadczeń.
Jak będzie?
Od 2016 roku owe minimum ma się pojawić, a będzie nim równowartość płacy minimalnej (czyli ok. 1850 zł brutto). Oczywiście nie będzie wymogu zaoferowania zleceniobiorcy minimum takiego wynagrodzenia. Jeśli jednak będzie on miał podpisanych kilka umów zleceń, składki odprowadzane będą od wszystkich, przynajmniej do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Docelowo nowelizacja ma spowodować wzrost przyszłych emerytur, ale i spadek obecnych dochodów zleceniobiorców. Zleceniodawca będzie zmuszony bowiem do odprowadzania składek od wyższej kwoty. W najlepszym razie może rozbić te przykładowe 4000 zł brutto tak, by płacić składki od pensji minimalnej (dwie umowy, w tym jedna na 1850 zł, druga na pozostałą kwotę), ale to i tak podwyższy jego koszty. Istnieje więc spore ryzyko, że zechce te koszty przerzucić na zleceniobiorcę.
Konto osobiste bez opłat? Porównaj niezależnie i wybierz najlepsze
Bez szans na poprawę
Reasumując, wyższa kwota składek nie gwarantuje zbyt wielu korzyści zleceniobiorcom. Nadal nie będzie obowiązywać ich prawo pracy, nie pomoże im w razie kłopotów również Państwowa Inspekcja Pracy. Nadal nie będą mieli prawa do urlopu, będą pracowali na niższych stawkach i w gorszych warunkach niż pracownicy etatowi.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wraz z rządem być może chciało dobrze, tymczasem wiele wskazuje na to, że zaproponowane przez nich rozwiązanie zmniejszy dochody zleceniobiorców, a do tego może się przyczynić do pogłębienia różnego rodzaju patologii na rynku pracy. Już teraz zleceniobiorcy alarmują o niepokojących żądaniach ze strony swoich zleceniodawców, którzy wymuszają na nich przejście na działalność gospodarczą.