Urzędnicy służby publicznej używają Facebooka czy Twittera. Zdarza się, że jasno okazują swoje sympatie polityczne. Wystarczy przecież lajk czy wejście w dyskusję pod niektórymi wpisami. Ich zwierzchnik, dbając o neutralność 120 tys. członków korpusu służby cywilnej, przypomina, by publicznie nie manifestowali żadnych poglądów politycznych.
Urzędnicy służby publicznej używają Facebooka czy Twittera. Zdarza się, że jasno okazują swoje sympatie polityczne. Wystarczy przecież lajk czy wejście w dyskusję pod niektórymi wpisami. Ich zwierzchnik, dbając o neutralność 120 tys. członków korpusu służby cywilnej, przypomina, by publicznie nie manifestowali żadnych poglądów politycznych.
Przestrzeń Facooboka czy Twittera jest bardzo publiczna. Niestety, wielu internautów jest przekonanych, że ich prywatne działania widoczne są tylko dla znajomych. Tylko że w serwisach społecznościowych coś, co wydaje się prywatne, często jest publiczne; ustawienia prywatności na FB zmienia naprawdę niewielu internautów. Za światem cyfrowym nie nadążają zmiany w dobrych obyczajach, o przepisach nie wspominając. Stąd rozdwojenie prywatno-publiczne w kanałach socialmediowych. Nie tylko urzędników, ale w ogóle ludzi zawodów publicznego zaufania.
Pijany urzędnik znaleziony na ulicy traci nie tylko pracę, ale i twarz. Urzędnik służby publicznej deklarujący sympatie polityczne na FB czy Twitterze traci opinię osoby bezstronnej. Wybierając karierę urzędniczą, trzeba pamiętać, że w życiu publicznym wolno jakby mniej. A publiczny jest świat kanałów social media, o czym niektórzy chyba nie chcą pamiętać.
Wciąż obserwując zachowanie niektórych internautów, trudno nie zgodzić się z opinią pisarza Stanisława Lema: – Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama