Obecny rząd nie zreformował urzędów w zakresie wynagradzania i rozliczania czasu pracy członków korpusu służby cywilnej. Ograniczył się tylko do zamrożenia im płac
Zatrudnienie i wynagrodzenie w służbie cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna
W każdej nowej kadencji rządu w pierwszej kolejności zmienia się przepisy dotyczące zatrudniania w administracji rządowej. Gdy rządził PiS, wprowadzono Państwowy Zasób Kadrowy, z którego wyznaczano osoby na kierownicze stanowiska. Po wygranej PO w 2007 r. również rozpoczęto prace nad zmianą przepisów. W efekcie pod koniec 2008 r. uchwalono nową ustawę, która umożliwiła m.in. pozbycie się części osób na stanowiskach kierowniczych.
Przy tej okazji nie wprowadzono jednak zwiększonej rekompensaty za nadgodziny. Nie pomogły apele związków zawodowych i rzecznika praw obywatelskich, który co roku zwraca się do premiera o zmianę przepisów. Przez to urzędnicy i pracownicy służby cywilnej nie mogą żądać pieniędzy za nadgodziny. Zgodnie bowiem z art. 97 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1111 ze zm.), jeżeli wymagają tego potrzeby urzędu, członek korpusu służby cywilnej na polecenie przełożonego wykonuje pracę w godzinach nadliczbowych, w tym w wyjątkowych przypadkach także w nocy oraz niedziele i święta. Przysługuje im za to czas wolny w tym samym wymiarze.
– Artykuł 4 pkt 2 Europejskiej Karty Społecznej przewiduje, że za nadgodziny wszyscy pracownicy, w tym też urzędnicy, powinni mieć zagwarantowane dodatkowe wynagrodzenie lub zwiększony wymiar czasu wolnego – wyjaśnia dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Skoro nasz kraj respektuje kartę społeczną, to powinien dostosować przepisy wewnętrzne do tej regulacji. Bardzo mnie dziwi, że przez tyle lat tego nie zrobił – dodaje.
W 2012 r. były szef służby cywilnej przygotował nawet założenia do projektu ustawy, który zakładał, że wprowadzone zostaną rekompensaty finansowe za nadgodziny. – Ostatecznie jednak wykreślono ten projekt z planu legislacyjnego rządu, bo nikt nie odważyłby się pójść do urzędującego wtedy premiera Donalda Tuska z propozycją zwiększenia rekompensat za pracę po godzinach – mówi jeden z wysokich urzędników KPRM.
Jednak po zmianie na stanowiskach szefa służby cywilnej i premiera, przełomu nie ma. – Byliśmy zszokowani, gdy nowa szefowa służby cywilnej Claudia Torres-Bartyzel na tegorocznym spotkaniu powiedziała, abyśmy się nie dopominali o zwiększone rekompensaty za nadgodziny, bo może dojść do tego, że zabiorą nam trzynastki i jubileuszówki – tłumaczy Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”.
Po drodze w 2013 r. pojawił się pomysł uelastycznienia czasu pracy i wydłużenia okresu jego rozliczania. Dzięki temu zmniejszyłaby się liczba nadgodzin w administracji, która co roku sięga około miliona rocznie. – Rząd już kilkakrotnie przymierzał się do modyfikacji czasu pracy w służbie cywilnej, ale mimo głośnych deklaracji nie podjęto prac programowych i legislacyjnych. Obecny szef służby cywilnej nie wykazuje woli zmian w tym zakresie. Także Rada Służby Cywilnej pozostaje pasywna – mówi dr Piotr Zuzankiewicz z Fundacji Instytut Prawa Ustrojowego. Według niego Polska jako jeden z niewielu krajów w UE ma niezsynchronizowane przepisy krajowe dot. czasu pracy z wymogami europejskimi.
– Na ostatnim posiedzeniu rady otrzymaliśmy zapewnienie od szefowej służby cywilnej, że ona również pracuje nad nowelizacją ustawy, która będzie uwzględniać większość postulatów, jakie na przestrzeni obowiązywania tego aktu były zgłaszane – relacjomuje Tadeusz Woźniak, członek Rady Służby Cywilnej, poseł Solidarnej Polski. – Zapewniła, że propozycje przedstawi w kolejnej kadencji rządu – dodaje.
Zmiany w rozliczaniu czasu pracy to niejedyna propozycja, która w tej kadencji rządu miała obowiązywać. W kancelarii premiera pojawiały się również takie rozwiązania jak zreformowanie systemu wynagradzania urzędników. Chciano np., by 95 proc. środków z trzynastki trafiało do najlepiej pracujących, a pozostałe 5 proc. do wszystkich. Na to jednak nie zgodzili się sami szefowie urzędów.
Z najnowszego raportu „Rząd i administracja w skrócie” Government at a Glance 2015 wynika, że większość krajów OECD w czasach kryzysu zmieniała systemy wynagradzania w administracji. Na Węgrzech zlikwidowano trzynastkę, w Portugalii zawieszono premie, a w Słowenii ograniczono system awansu. W Polsce działania reformatorskie sprowadziły się do zamrożenia płac od 2009 r.