Na szkolenia samorządy wydają nawet tysiąc złotych rocznie w przeliczeniu na pracownika. W administracji rządowej kwoty są niższe, ale pęd do nauki nie mniejszy.
ikona lupy />
Szkolenia w administracji publicznej / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Claudia Torres-Bartyzel szef służby cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna
Sonda DGP przeprowadzona w gminach, starostwach, urzędach miast i marszałkowskich potwierdza, że samorządowcy nie oszczędzają, gdy chodzi o podnoszenie kwalifikacji urzędników. Z roku na rok w budżetach lokalnych rezerwuje się na ten cel większe sumy – i zazwyczaj są one w całości wydawane.
Nie tylko na papierze
Od ponad sześciu lat obowiązuje art. 29 ust. 2 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1202), który nakłada na samorządy obowiązek zapewnienia w budżecie środków na szkolenia.
– Ustawodawca nie określił jednak minimalnej kwoty, jaką poszczególne gminy powinny zarezerwować na ten cel. Pozostawił to w gestii radnych – wyjaśnia dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tłumaczy, że gmina może np. zaplanować na szkolenia tysiąc złotych i nie wydać ani złotówki. – Nikt nie może jej zarzucić, że nie przestrzega przepisu – dodaje. Ale z naszej sondy wynika, że samorządy bynajmniej nie postępują w ten sposób.
Urząd Miasta w Bydgoszczy na szkolenie urzędników zarezerwował w ubiegłym roku 106 tys. zł (wydał 100 tys. zł), a w tym o 14 tys. więcej. Urząd Miasta w Nysie w sprawdzanym przez nas okresie przeznaczył na ten cel odpowiednio 30 tys. zł i 35 tys. zł. O kwalifikacje urzędników dbają również Police. Tam w 2014 r. szkolenia mogły pochłonąć 75 tys. zł (ostatecznie pochłonęły 74 tys. zł), a w tym o 10 tys. zł więcej. Podobne decyzje podjęli radni miasta Lubań (23 tys. zł i 40 tys. zł) czy Płocka (113 tys. zł i 145 tys. zł). Hojny jest również stołeczny ratusz: zwiększył budżet szkoleniowy z 2,1 mln zł do 2,9 mln zł.
Nie wszyscy się uczą
Ile te wydatki wynoszą w przeliczeniu na jednego pracownika? Zazwyczaj im mniejsza gmina, tym wskaźnik ten jest wyższy. Urząd Gminy w Kołobrzegu zatrudnia 35 osób. To oznacza, że jego budżet szkoleniowy wynosi co roku ok. tysiąca złotych na głowę. W Gdańsku jest to 500 zł na osobę, w sumie 500 tys. zł rocznie. Przy czym na tysiąc zatrudnionych 249 uczestniczyło w indywidualnych szkoleniach. – Tego typu kursy realizujemy na podstawie rocznego planu, uwzględniającego zmieniające się przepisy oraz potrzeby zgłaszane m.in. przez dyrektorów wydziałów – wyjaśnia Antoni Pawlak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gdańsku.
W Łodzi budżet szkoleniowy w przeliczeniu na zatrudnionego wynosił w zeszłym roku niespełna 200 zł. Ale jeśli wziąć pod uwagę tylko tych, którzy rzeczywiście brali udział w zajęciach, sięgnął 600 zł.
– Gdybyśmy mieli tak jak w małych miejscowościach rezerwować na szkolenia co roku około tysiąca złotych na jednego pracownika, to musielibyśmy znaleźć w budżecie ponad 2 mln zł. Ale przecież nie wszyscy pracownicy samorządowi są urzędnikami i potrzebują szkoleń. Wielu zajmuje stanowiska wspomagające – tłumaczy Grzegorz Gawlik, główny specjalista z Urzędu Miasta Łodzi.
Z naszej sondy wynika też, że wciąż zdarza się, że urzędy pozyskują pieniądze na szkolenia z Funduszy Europejskich. Dzięki temu Lublin w tym roku zarezerwował na edukację pracowników 400 tys. zł, dwa razy więcej niż poprzednio. – Ponad połowę pozyskaliśmy z funduszy unijnych – m.in. na szkolenia z zakresu informacji przestrzennej – przyznaje Olga Mazurek z biura prasowego urzędu miasta.
Płacą i wymagają?
Gmina Spytkowice z woj. małopolskiego z jednej strony zaplanowała więcej na szkolenia (z 18 zł do 23 tys. zł w tym roku) z drugiej – ogranicza liczbę pracowników biorących w nich udział. – To wina firm szkoleniowych. Są nastawione wyłącznie na zysk. Nie myślą o tym, żeby rzeczywiście pomóc urzędnikom – oburza się wójt Mariusz Krystian. – Zajęcia sprowadzają się często do przeczytania przepisów. Tyle możemy zrobić sami – dodaje.
Szefowie urzędów centralnych zapewniają, że także skrupulatnie się przyglądają firmom szkoleniowym. Zazwyczaj stawiają na te sprawdzone. Tym bardziej że muszą się liczyć z groszem. Na edukację członków korpusu służby cywilnej przeznaczono w ubiegłym roku blisko 39 mln zł, o 1,4 mln zł więcej w porównaniu z 2013 r. Biorąc jednak pod uwagę, że członków korpusu jest 120 tys., wypadło ok. 324 zł na głowę (przy czym ostatecznie przeszkolono ponad 81 tys. osób). – W ramach skromnych środków staram się organizować szkolenia dla co najmniej kilku pracowników jednocześnie – na terenie urzędów. Wtedy koszty są niższe, bo nie trzeba ich wysyłać w delegacje. Jednocześnie ograniczam udział w indywidualnych kursach – mówi Marek Reda, dyrektor generalny Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego. Za korzystne uważa zmiany w przepisach, które wprawdzie nie zwiększyły budżetu szkoleniowego, ale umożliwiają zorganizowanie kursów pod koniec roku, o ile tylko są na to jeszcze jakieś środki. Zmiany zostały wprowadzone rozporządzeniem prezesa Rady Ministrów z 24 czerwca 2015 r. w sprawie szczegółowych warunków organizowania i prowadzenia szkoleń w służbie cywilnej (Dz.U. poz. 960). Mają zacząć obowiązywać od 23 lipca.
Będzie łatwiej zorganizować szkolenie dla urzędników
Nowe rozporządzenie w sprawie szkoleń w służbie cywilnej ma ułatwić pracę komórek odpowiedzialnych w urzędach za realizację tych zadań. I przede wszystkim ograniczyć zbędną biurokrację. Odchodzimy od sztywnego określania w przepisach zakresu potrzebnej dokumentacji i podziału zadań pomiędzy organizatorem i wykonawcą. To są kwestie techniczne, o których urząd powinien decydować samodzielnie. Rezygnujemy z wymogu zawierania specjalnych porozumień przez kilka instytucji planujących wspólne szkolenia – wystarczy uzgodnienie warunków. Nie będzie też obowiązku przygotowywania sprawozdania po każdym szkoleniu. Szef służby cywilnej nie będzie już zbierać informacji o związanych ze szkoleniami potrzebach finansowych urzędów. Nie będzie również wymagać corocznego zestawienia ocen szkoleń i podmiotów je prowadzących. Te dane nie miały w praktyce większego znaczenia. Szef służby cywilnej nie decyduje o budżetach urzędów ani nie może decydować o ich współpracy z firmami szkoleniowymi. To są sprawy już uregulowane w ustawie o finansach publicznych i prawie zamówień publicznych.