Firma nie może pod pozorem zawierania z pracownikiem umów cywilnoprawnych przez jej spółki unikać płacenia wynagrodzenia za działalność po godzinach
Tak uznał wczoraj Sąd Najwyższy. Oddalił on kasację firmy zajmującej się ochroną mienia, która nie chciała wypłacić pracownicy różnicy między należnością z tytułu umowy-zlecenia a wynagrodzeniem za nadgodziny. Kwota wraz z odsetkami przekroczyła 17 tys. zł.
Powodem sporu były ekwiwalent za zaległy urlop wypoczynkowy oraz dodatkowy czas pracy. Zainteresowana w latach 2007–2010 była zatrudniona w firmie ochroniarskiej jako strażniczka w pełnym wymiarze czasu pracy. Dodatkowo w tych samych latach wykonywała taką samą pracę na podstawie umów-zlecenia, podpisanymi z innymi spółkami ochroniarskimi. Były one powiązane z jej pracodawcą.
– Moja klientka w czasie pracy korzystała z odzieży roboczej z logo swojego pracodawcy. Co więcej, umowy zlecenia były jej podsuwane przez własnego pracodawcę, a ona sama nigdy nie miała kontaktu ze zleceniodawcami – ujawnia kulisy sprawy Piotr Grzechowiak, radca prawny reprezentujący pracownicę w postępowaniu sądowym.
Zainteresowana zwróciła się więc do sądu I instancji o zasądzenie jej należności za godziny nadliczbowe oraz za niewykorzystany urlop. Argumentem za uznaniem jej roszczeń miał być jej prywatny dziennik pracy, w który zapisywała nie tylko czas, ale także miejsce wykonywania zleceń. Wynikało z niego w sposób niepozostawiający wątpliwości, że kobieta wykonując zlecenia nadal pracowała dla swojego pracodawcy. Sędziowie jednak nie uwzględnili tego dowodu. Uznali, że skoro pracowała na podstawie umów-zleceń na rzecz odrębnych spółek, to nie przysługuje jej nic poza już otrzymaną zapłatą z tych kontraktów, przy czym uznali jej roszczenie dotyczące zapłaty za urlop.
– Pracownicy zatrudnieni na podstawie umowy za wykonywanie zadań służbowych w godzinach nadliczbowych dostają normalne wynagrodzenia oraz dodatek – zauważa Piotr Grzechowiak.
Wysokość dodatku z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych jest zróżnicowana, bowiem przysługuje w wysokości 100 lub 50 proc. wynagrodzenia. Na wyższe wypłaty może liczyć osoba wykonująca pracę w nadgodzinach przypadających: w nocy, w niedziele i święta (niebędących dla pracownika dniami pracy) lub w dniu wolnym od pracy udzielonym zatrudnionemu w zamian za wykonywanie obowiązków pracowniczych w niedzielę lub w święto. Dodatek w wysokości 100 proc. przysługuje ponadto za przekroczenie tygodniowej normy czasu pracy.
Brak zgody pracodawcy na dodatkowe wynagrodzenie spowodował, że sprawa trafiła do sądu apelacyjnego. Ten zaś uznał, że strażniczka także w czasie wykonywania pracy na podstawie umów-zleceń firmowanej przez inne spółki, tak naprawę wykonywała te same prace na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem, a także w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę. Tym samym ma on obowiązek wypłacić jej różnicę między należnością za nadgodziny a już otrzymanym wynagrodzeniem za pracę na zleceniach. Kwota ta wyniosła ponad 17 tys. zł.
Pracodawca złożył kasację od tego wyroku. Sąd Najwyższy jednak ją oddalił. Jak zwrócili uwagę sędziowie, w takim przypadku – zgodnie z art. 22 par. 11 ustawy z 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy ( tj. Dz.U. z 2014 r. poz. 1502 ze zm) – można uznać, że kobieta była zatrudniona na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy. Ale to może nie być koniec problemów pracodawcy. ZUS może bowiem teraz zażądać od niego zapłacenia zaległych składek na ubezpieczenie społeczne od wynagrodzenia za pracę wraz z należnymi odsetkami.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 8 lipca 2015 r., sygn. akt II PK 282/15.