Prawdopodobieństwo utraty pracy i znalezienia się na bezrobociu jest najniższe od 2007 r. Z kolei szansa na znalezienie pracy przez osobę bezrobotną jest największa od 2008 r., czyli od momentu tuż sprzed wybuchu kryzysu finansowego. Takie szacunki przedstawił Narodowy Bank Polski w opublikowanej w poniedziałek analizie rynku pracy w I kw. 2015 r.
Według ekonomistów NBP ryzyko utraty zatrudnienia wynosiło na początku tego roku niewiele ponad 0,5 proc. W szczytowym okresie kryzysu – w 2009 r. – było niemal trzy razy wyższe. Prawdopodobieństwo znalezienia pracy przez bezrobotnego wynosiło 16 proc. Pod tym względem najsłabszy był 2012 r., kiedy zaledwie co dziesiąta osoba mogła liczyć na zatrudnienie.
„W I kw. 2015 r. prawdopodobieństwo znalezienia pracy wzrosło znacznie, zmieniając negatywne tendencje obserwowane w drugiej połowie 2014 r.” – podał NBP.
Specjaliści banku przyjrzeli się także temu, jakie umowy – czasowe czy bezterminowe – są podpisywane z nowymi pracownikami. „Począwszy od III kw. 2013 r., za łączny przyrost zatrudnienia odpowiadają głównie pracownicy na umowach czasowych” – wskazał NBP.
Dodał, że gdy porównuje się dane w ujęciu rocznym, to tendencja się utrzymała. Jednak w porównaniu z poprzednim kwartałem pierwszy raz od półtora roku umów terminowych ubyło, zwiększyła się natomiast liczba etatów na czas nieokreślony. „Zmiana ta związana jest ze stopniowym przekształcaniem umów terminowych zawieranych od III kw. 2013 r. w umowy bezterminowe” – ocenili analitycy banku centralnego.
W I kw. 2015 r. średnia płaca w gospodarce była realnie o 5,7 proc. wyższa niż rok wcześniej. – Stało się tak głównie na skutek wzrostu dynamiki w sektorze przedsiębiorstw, ale utrzymuje się dość wysoka dynamika w małych firmach, zatrudniających do 9 osób – wskazuje Stanisław Cichocki, współautor raportu.